poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 1

Jestem iskrą i wiatru powiewem
Smugą światła, co biegnie do gwiazd
Jestem chwilą, która prześcignąć chce czas
Ale jestem


Jestem Natalie Fischer, mam 23 lata, pochodzenie z Imst. Kilka miesięcy temu skończyłam studia humanistyczne na Uniwersytecie w Innsbrucku, aktualnie pracuje w tutejszej gazecie. Jeżdżę trochę zużytym, czerwonym garbusem o imieniu Petunia. Mieszkam wraz z moją przyjaciółką Alex, która jest dla mnie jak siostra. Poznałyśmy się w przedszkolu i od tego  czasu jesteśmy nierozłączne. Moja historia z Tobiasem jest inna. Znałam go dość długo, ale zaprzyjaźniliśmy, gdy miałam 16 lat. Jest ode mnie o rok młodszy, ale przez bagaż, jaki dźwiga charakteryzuje się wielką dojrzałością. Obiecałam mu, że cokolwiek się stanie zawsze będę przy nim i nigdy go nie opuszczę. Tobias to moje oczko głowie i bronię go przed każdym złem tego świata. Alexandra jest na mnie bardzo zła, bo pomimo ich przyjaźni uważa, że za bardzo skupiam się na nim podporządkowując mu swoje życie. To nie prawda, ja po prostu staram się spełnić moją obietnice. Od dłuższego czasu nie byłam w związku. Boję się, że jeśli ktoś zamieszka w moim sercu, będę bardziej skupiać się na nim niż na Tobim, a tak nie może być, nie mogę zostawić go samego. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. O wilku mowa!
Od: Najukochańszy Tobias
Za 10 minut u was będę. xo
-Alex, Tobias do nas przyjdzie! - krzyknęłam informując ją o naszym gościu. W odpowiedzi usłyszałam krótkie "ok". Przejrzałam się w lustrze, które znajduje się naprzeciwko mojego łóżka. Boże, wyglądam jak siedem nieszczęść.Teraz najchętniej ubrałabym worek na głowę. Ej, muszę to kiedyś wypróbować. Na całe szczęście jeszcze się niczym nie pobrudziłam, ale za to moja biała bluzka z czarnym sercem jest zmięta jak siano. To tylko Tobi, dla niego nie muszę się stroić. Chyba, że znowu odwiedzi nas z jakimś kolegą. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Masz kluczę, więc dlaczego dzwonisz? - zdziwiła się moja przyjaciółka wpuszczając go do środka.
-Bo lubię - skwitował zadowolony. Uśmiechnęłam się szeroko widząc go w dobrym humorze. - Zostaje dzisiaj na noc, bo Lucas chce przyprowadzić jakąś panienkę - czyli szykuje się nocny maraton filmowy.
-To ja idę do sklepu - odezwałam się i ruszyłam w stronę drwi, gdzie znajdowały się nasze kurtki i buty.
- Ubierz się ciepło, bo jest zimno - mój kochany, troszczący się o mnie Tobias pomógł mi założyć kurtkę. Pocałowałam go w policzek i opuściłam dom. Faktycznie, pogoda była iście jesienna. Porywisty, chłodny wiatr przeszywał mnie na wylot. Mogłam zostać w mieszkaniu, gdzie było cieplutko i milutko, ale nie, musiało mi się zachcieć iść do sklepu. Spojrzałam w niebo. O nie, ciemne chmury zgromadziły się nad miastem zwiastując deszcz. Nie cierpię takiej pogody, jest przygnębiająca. Ale chyba nie każdemu ona przeszkadza. Dostrzegłam dwie dziewczynki skaczące w kałuży. Śmiały się wesoło, a gdy mnie zauważyły pomachały mi.
-Chcesz się z nami pobawić? - zapytała mniejsza. Zdziwiona wskazałam na siebie palcem, na co tylko pokiwała głową.
- Przepraszam, ale śpieszę się. Może kiedy indziej. - Mojej krótkiej podróżny towarzyszyły chichoty. To takie urocze. Wchodząc do supermarketu uświadomiłam sobie, że nie wiem, co mam kupić. Wezmę coś słodkiego, bo jestem na diecie. Wafle, dużo wafli, jeszcze więcej wafli. Myślę, że to powinno wystarczyć. Zapłaciłam należytą kwotę i z uśmiechem opuściłam budynek. Pada. Westchnęłam głośno w międzyczasie wyciągając telefon z kieszeni.
-Halo - usłyszałam głos mojego przyjaciela.
-Przyjedziesz po mnie? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Ciekawe czym? - zakpił.
- Petunią
-Chyba żartujesz! Lepiej szybko biegnij, bo zaczyna coraz bardziej padać - rozłączył się. Skrzywdzę go, przysięgam! Raz, dwa, trzy, biegnę! Zimno, mokro, wietrznie, idealna pogoda za przebieżkę. Nawet nie ma tych dziewczynek. Tylko ja robię z siebie wariatkę. Na wychowaniu fizycznym nie biegałam, a teraz muszę, do czego to doszło!  Widać już blok, w którym mieszkam. W oknie mojego mieszkania poruszyła się firanka ,po czym ukazała się zadowolona twarz Tobiasa. Niech cię tylko dorwę. Wbiegłam na klatkę i nagle do kogoś dobiłam.
- Natalie, mogłabyś uważać! - krzyknęła moja przyjaciółka?! Co ona tu robi? Pewnie się zlitowała i chciała po mnie przyjechać - Thomas dzwonił i powiedział, że chcę się spotkać, pa - czyli jednak mną się nie przejęła.
-Ty!- wskazałam na niego placem, gdy cała przemoczona weszłam do mieszkania. Stał po jego drugiej stronie i głośno się śmiał.
-Wyglądasz jak mokra kura - ledwie z siebie wydusił. Nic z siebie nie ściągając podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. - Odejdź, jesteś zimna i mokra, spadaj! - piszczał. Wiem, że jest wrażliwy na łaskotki, wiec pora to wykorzystać - Nie, nie rób - starał się uciekać. Biegaliśmy po mieszkaniu łaskocząc się i śmiejąc. W końcu zmęczeni usiedliśmy na dywanie opierając się plecami o kanapę.
-Nie wyobrażam sobie, że ty kiedyś pójdziesz na randkę - spuścił głowę i patrzył na swoje dłonie.
-Mam ciebie i nikt inny nie jest mi potrzebny - pogłaskałam go po ramieniu.

Teen wolf

~*~
Hej, hej, hej! Mam nadzieje, że ten rozdział nie jest taki zły. Wiem, że jest nudny, ale to początek. Obiecuje, że będzie lepiej. 
Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz