niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 6

Cisza, przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń
Cisza, przyjacielu, nie przynosi słów,
Cisza zabija nawet myśli.


Nawet w sobotę nie pozwali mi się wyspać! Co za człowiek?! Tego jakże pięknego dnia, który miałam zamiar cały przespać, obudził mnie Tobias. Gdyby zrobił to w miarę delikatne zastanowiłabym się nad wybaczeniem mu tego karygodnego czynu, ale on w najbardziej bezczelny i głośny sposób wparował do mojego pokoju krzycząc, „Kto rano wstaje, temu rosną cycki" Teraz się zastanawiam czy on ma jakieś "ale" odnośnie moich piersi. Po "cudownej" pobudce zaserwował mi spalone tosty grubo posmarowane Nutellą na zabicie gorzkiego smaku. Nie udało się. W tym czasie Alex smacznie sobie spała i nadal śpi. Gdy wstanie musimy poważnie przedyskutować odebranie temu młodemu terroryście kluczy do naszego mieszkania. Oglądając program śniadaniowy prawie kilka razy zasnęłam, na co chłopak reagował w dość agresywny sposób - szturchając mnie bądź rzucając w moją stronę poduszkę. Jest dzisiaj dziwnie nadpobudliwy. Dokładnie tak jak kiedyś, gdy wypił kilka RedBulli wierząc, że urosną mu skrzydła.
-Chodźmy obudzić Alexandre! - zaproponował radośnie. To ciekawa propozycja, ale niewyspana Alex to wścieła Alex. Oprócz tego, że chce zamordować cały świat jeszcze narzeka na wszystko. To jest śmieszne, ale ona jest wtedy niebezpieczna! Jej siła rażenia jest większa niż bomby. 
-Chodź. - kiwnęłam głową w stronę kuchni. Do dwóch dużych garnków nalaliśmy pełno zimnej wody. - Jakie to ciężkie. - jęknęłam kładąc naczynie na podłodze.
-Bądź męska. - zaśmiał się. Sam z trudem niesie naszą broń, ale to ja mam być męska, mógłby chociaż udawać, że nie jest to dla niego ciężkie. Lekko uchyliłam drzwi, by przez szparę sprawdzić czy młoda Austriaczka śpi. Obydwoje się cicho zaśmialiśmy słysząc jej pochrapywanie. Dosłownie na paluszkach weszliśmy do jej sypialni. Stanęliśmy po dwóch stronach łóżka. Tobias odliczał na palcach i gdy wskazał jeden równocześnie wylaliśmy na nią wodę. Momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej, a my niemalże zwijaliśmy się ze śmiechu. 
-Zamorduję was! - ryknęła wstając z łóżka. O nie, trzeba brać nogi za pas! Szybko wybiegliśmy z jej pokoju i wbiegliśmy do mojego kilka razy się ślizgając. Zamknęłam drzwi na klucz. - Tylko stamtąd  wyjdźcie, a zginiecie! W takich momentach chcę, żeby morderstwo było legalne! Jesteście nienormowani. - krzyczała, a my przybiliśmy sobie tak zwaną piątkę. Nasz plan zakończył się powodzeniem. Nie tylko ja miałam fatalną pobudkę, chociaż moja w porównaniu z tą była niebiańska. 
-Obraziła się. - wydusił z siebie Tobias pomiędzy głośnym śmiechem.
-Widziałeś jej minę, gdy usiadła na łóżko? Wyglądała jakby ktoś przywalił jej patelnią w twarz. - Tobias położył się na moje łóżko prostując nogi i krzyżując ręce za głową.
-Jestem taki niewyspany... - ziewnął. Nie tylko ty, mój przyjacielu, bo przez ciebie ja też ledwo żyję. Położyłam się na boku obok niego, a on obrócił się twarzą do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, Czuję, że chce coś powiedzieć, ale nie ma odwagi, aby te słowa wyszły z jego ust. Pamiętam, gdy miał 15 lat i wybuchnął jak bomba. Słowa wypłynęły z niego niczym rwąca rzeka, miotał się i spazmatycznie płakał. Powiedział zdanie, które wpisało się w moją pamięć na zawsze - "Jestem prześladowany od 5 lat" Przytuliłam go mocno i płakałam razem z nim. Uciekł z klatki, w której żył zastraszany przez swoich wrogów. W późniejszych dniach, tygodniach okazał się tysiąc razy silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przez wspomnienie tamtych czasów pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarłam ją szybko i wtedy zorientowałam się, że chłopak zasnął. Na ten widok uśmiechnęłam się lekko. Tobi wygląda jak słodki dzieciak. Ma roztrzepane ciemne włosy i lekko rozchylone usta. I pomyśleć, że będę musiała skrzywdzić go moim "związkiem" z Gregorem. Najchętniej bym z tego zrezygnowała, ale bardzo chcę dowiedzieć się, kim jest mój ojciec. Nie dlatego, że pragnę mieć z nim dobry kontakt, nigdy w życiu. Alex wpadła na genialny pomysł - mam porządnie zamieszać w jego życiu. Usłyszałam ciche pomrukiwanie pod nosem oznaczające, że Tobias się budzi. Zamknęłam oczy udając sen. Po chwili poczułam jego palec odgarniający kosmyk moich włosów, po czym kciukiem zaczął gładzić mój policzek. Ciarki przeszły po moim ciele. Delikatnie rysował różne kształty niebezpiecznie zbliżając się do moich ust. Powinnam temu zaprzestać, ale nie potrafiłam. Coś wewnątrz mnie nie chciało tego. Przejechał po mojej dolnej wardze. Zrobił to subtelnie i bezceremonialnie. I nagle stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Poczułam jego ciepłe i miękkie wargi na swoich. Był to przelotny pocałunek, ale mimo to był bardzo przyjemny.
- Natalie - szepnął mi do ucha. Chyba pora otworzyć oczy. Zrobiłam to bardzo wolno, żeby się nie zdemaskować. - Jak się Pani spało? - uśmiechnął się bardzo szeroko. Jedna polowa mnie chcę mu strzelić w twarz, a druga namiętnie pocałować.
Weź się ogarnij, kobieto! Tobias to twój przyjaciel, a przyjaciół się nie całuje w taki sposób. Dopuszczalny jest całus w policzek, ale nie o taki, o jakim myślisz!
- Świetnie, dziękuję. A Panu? - dobrze Natalie, graj! Udawaj, że nie wiesz, co przed chwilą zrobił.
-Pobudka była o niebo lepsza niż sam sen. - puścił mi oczko. Chyba ci życie niemiłe! - Głodny jestem. - zaśmialiśmy się po usłyszeniu dźwięku wydostającego się z jego brzucha. - Masz kij baseballowy? Trzeba się jakoś bronić przed Alex. - pokręciłam przecząco głową. - Jesteś starsza, wiec pójdziesz na pierwszy ogień.
-Ej! - zaprotestowałam.
-Więcej przeżyłaś niż ja, więc co się dziwisz? Ale nie chcę słyszeć twoich jęków, więc wyjdziemy razem. - odliczyliśmy do czterech, po czym otworzyliśmy drzwi. Po mieszkaniu rozchodził się cudowny, słodki zapach muffinek i naleśników, a sama Alex cicho podśpiewywała w kuchni. Może nas nie zabije. OBY.
-Kogo moje piękne oczy widzą?! Czyżbyście zgłodnieli? - ma nas. Udając skruszonych spuściliśmy głowy w dół. Spojrzałam kątem oka na Tobiasa - ledwo powstrzymywał śmiech.
-Przyszliśmy w celach pokojowych, o Pani. W moim brzuchu obudziła się głośna bestia, która chce pożreć cały świat. Tylko ty możesz mi pomóż. - parsknęłam śmiechem, lecz momentalnie przyprowadziłam się do porządku. Starając się zabrzmieć poważnie rzekłam:
- O najłaskawsza Pani, czy moglibyśmy skosztować tych smakowicie wyglądających dań? Przybyliśmy z dalekiego kraju, bądź dla nas miłościwa. Mój towarzysz strasznie cierpi przez tego potwora.
- Przybysze, to co uczyniliście było godne kary, jednakże biorąc pod uwagę waszą skruchę pozwalam wam usiąść ze mną przy stole. - przybiłam z Tobiasem piątkę. Wygraliśmy. Alex postawiła przed nami talerze z zwęglonymi muffinkami, a sama miała idealnie wypieczoną muffinkę. - Smacznego. - zaśmiała się z nas i zaczęła jeść. Co za zła kobieta! Spojrzałam na przyjaciela, a on zdziwiony wzruszył ramionami. - Coś nie tak? - zapytała.
-Alex, my przepraszamy. Nawiasem mówiąc Tobias to wymyślił. - zaserwował mi mocnego kuksańca w ramach sprzeciwu. - Wiemy, że nasze zachowanie było dziecinne i nie powinniśmy tego zrobić. Możemy zjeść coś niespalonego? - uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Zamknijcie oczy. - jak kazała tak zrobiliśmy. Oczywiście było to wielkim błędem, gdyż wylała nam na głowy po szklance zimnej wody. Wiedziałam, że nie może być za pięknie. - Teraz możecie jeść. - Alleluja! W końcu się ulitowała. Alexandra jest bardzo humorzasta, chyba jak każda dziewczyna. Gdy się złości jest śmieszna.  Na czole robi się jej zmarszczka. Tobias proponuje wyjście do kina, a moja przyjaciółka mówi mu, że dzisiaj musimy oglądać skoki. Chłopak dziwi się odpowiadając, że przecież nie lubimy tego sportu. Alex rzuca krótkie "Natalie ci to wyjaśni" i wychodzi z kuchni posyłając mi krzepiące spojrzenie. Według niej, jeśli szybciej powiem Tobiasowi o Gregorze mniej go zaboli. Wiem, że ma rację, ale ja się boję. Teraz zostawia mnie samą, a ja nie wiem, co powiedzieć. Gula w moim gardle rośnie.
-Czemu chcecie oglądać skoki? - unosi brew. To ten moment, kiedy indziej się nie odwarze. Wdech i wydech.
-Bo mój chłopak to skoczek. - mówię cicho. - Nazywa się Gregor Schlierenzauer. - chłopak wybuchnął głośnym śmiechem, jakbym opowiedziała najzabawniejszy kawał na świecie. Dopiero gdy na mnie spojrzał spoważniał. Zapadła cisza. Cisza, która rozdarła moje obolałe serce. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał, żeby mnie zwyzywał, żeby cokolwiek powiedział. W moich oczach zbierają się łzy. Muszę kilka razy zamrugać, żeby nie popłynęły rwącym strumieniem po policzkach. W końcu na mnie spojrzał. Był pełen żalu i smutku. Popatrzył mi prosto w oczy. Celuje. A potem pociąga za spust.
-Teraz on jest najważniejszy...
-Tobias on nigdy nie będzie dla mnie tak ważny jak ty, przysięgam. Jeśli chcesz mogę się z nim rozstać. Zrobię wszystko. - paplam szybko.
-Nie! - protestuje - Nie chce żebyś go zostawiła. Po prostu boję się, że przez niego o mnie zapomnisz, że już nie będzie jak dawniej. - ujęłam jego dłoń i przyłożyłam ją do mojego serca.
-Nigdy cię nie zostawię. Zrozum, że żaden mężczyzna nie może się z tobą równać. Przysięgam, że wszystko zostanie po staremu. - powoli zbliża twarz do mojej. Delikatnie składa pocałunek na moim czole i przyciska mnie do swojej piersi. Co jakiś czas całuje mnie w czubek głowy.
Chlipię cicho. Zraniłam go, a to boli najbardziej na świecie.
-Przepraszam cię. - szepczę.
-Nie masz za co, kochanie. Chcesz ułożyć sobie życie, młoda nie jesteś, więc musisz się śpieszyć. - uśmiechnęłam się lekko. - Jeśli on cię skrzywdzi, przysięgam, że wyrwę mu jaja i wepchnę w gardło! - Podnoszę głowę i spoglądam na niego.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Wiem, ja ciebie też kocham i nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. - właśnie dlatego nie znasz całej prawdy. Może wtedy mniej by go bolało? A może zrobiłby aferę na całą Austrię, że słynny skoczek w pewien sposób szantażuje młodą kobietę? Wiem jedno, za sześć miesięcy wszystko wróci do normy, tylko najpierw trzeba będzie to przeżyć, a ja wieże, że damy radę.
-To co, może obejrzymy skoki, bo słyszę, że się zaczęły. - rzekł. Ruszyliśmy do salonu, gdzie czekała na nas Alex. Posłałam jej bezgłośne "opowiem ci później" i usiedliśmy. Nie znam się na skokach. Oglądałam je może kilka razy w moim życiu. Czytałam o nich wczoraj. Jestem pod ogromnym wrażeniem odwagi tych zawodników. To wielka sztuka usiąść na belce, odbić się, lecieć w powietrzu i wylądować telemarkiem. Gdy na belce startowej usiadł Gregor byłam strasznie zestresowana, tak jak przed jakimś ważnym testem. Nie skoczył najlepiej, przynajmniej tak mówili komentatorzy. Powiedzieć, że był zawiedziony byłoby nieadekwatne do sytuacji. Zauważyłam, że był wściekły, ale jednocześnie przygnębiony. Po nim skakało jeszcze kilku skoczków, ich rezultaty były lepsze. W tym momencie miałam dziwną ochotę połamania nart wszystkim, którzy mieli lepszy wynik od niego.
Sięgnęłam po telefon leżący na szklanym stoliku.
Do: Mój skoczek
GREGOR! Oni mieli farta i tyle. Obiecuję, że w finałowej serii będę dmuchać ci pod narty. Powodzenia! x
Zawodnik, który był na trzydziestej pozycji właśnie skoczył. Później następny, aż w końcu Gregor zajął miejsce startu. Trener Austriackiej kadry machnął chorągiewką, a chłopak ruszył. Z całych sił trzymałam kciuki modląc się w duchu, żeby ten skok był lepszy. I faktycznie tak było. Uśmiechnęłam się na widok Gregora posyłającego całusa do kamery. Kilku następnych zawodników oddało gorsze skoki niż on i w rezultacie uplasował się na dwudziestej czwartej pozycji. Wiem, że dla takiego fenomenalnego skoczka to nie jest szczyt marzeń, ale lepsze to niż nic.
Komórka zapiszczała dając sygnał, że przyszła mi wiadomość.
Od: Mój skoczek
Coś słabo dmuchałaś, ale i tak dziękuję. x 

Do: Mój skoczek
Może to marne pocieszenie, ale byłeś lepszy niż sam Janne Ahonen. Proszę, nie dołuj się, jutro będzie lepiej. Słowo harcerza! 

Od: Mój skoczek
Czyżbyś odrobiła lekcje ze skoków narciarskich? Byłaś harcerką? 

Do: Mój skoczek
Przecież muszę się znać na robocie mojego chłopaka. ;) Yyyy, nie...

Od: Mój skoczek
Nawet przez sms'a brzmi to świetnie :) hahaha

Do: Mój skoczek
Wiesz, muszę już kończyć. Do zobaczenie jutro w telewizji. Dobranoc

Od: Mój skoczek
Kolorowych snów, księżniczko.
Ps. Poprawiłaś mi humor, dziękuję. 

I tak właśnie zakończyła się nasza krótka wymiana zdań. Oby jutrzejszy dzień bardziej sprzyjał Schlierenzauerowi.
Facebook


~*~
I jak się podoba rozdział?
Dziękuuuję za komentarze <3
Koniec sezonu...i co ja będę robić do listopada? Jest jeszcze LGP, no ale..
Brawa dla Severina, Petera i Stefana. Miałam nadzieje, że Pero zdobędzie Kryształową Kulę.
To był naprawdę emocjonujący sezon.  
Buziaki ;*




środa, 11 marca 2015

Rozdział 5

Ale twoje serce rośnie
Kiedy próbujesz zrozumieć
O co w tym wszystkim chodzi
Twoja skóra twardnieje
Kiedy próbujesz zrozumieć
O co w tym wszystkim chodzi

-Ja...-serce biło mi jak oszalałe. Czy można dostać zawału w tak młodym wieku? Jeśli tak, to jestem o krok od tego. Głęboko nabrałam powietrza. Świat szaleje, ludzie szaleją. - Dobra, zgadzam się. - zacisnęłam oczy. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głośne westchnienie ulgi. Czyli jednak nie był pewien w stu procentach, że przyjmę jego ofertę. Ja też nie byłam pewna, póki słowa same nie wyszły z moich ust.
-Musimy się spotkać, by wszystko omówić. Dziś czy jutro? - Austriak był tak wesoły, że niemalże śpiewał.
-Jutro, proszę.
-Nie chcę tak długo czekać. Spotkajmy się dzisiaj. podaj mi swój adres. - nie chcę widzieć go tego wieczoru. Głowa mnie boli, mam dość dzisiejszego dnia. - Proszę...-  Czy kłótnia się opłaca? Poddaję się. Podałam chłopakowi adres, po czym pożegnał się słowami "Do zobaczenia, moja dziewczyno" i nie pozwalając mi na odpowiedź rozłączył się. 
-Jesteś bardzo dzielna. - przytuliła mnie. Tak bardzo tego potrzebowałam. Dobrze jest żyć ze świadomością, że ma się przyjaciela. Wsparcie, którego udziela mi Alex jest niewyobrażalnie duże. Odkąd pamiętam mogłam na nią liczyć i zawsze przy mnie była. Ona została nawet wtedy, gdy znajomi odwrócili się ode mnie. Kiedyś powiedziała, że dzięki temu ma mnie i Tobiasa. - Wyglądasz okropnie. - zaśmiałyśmy się. - Trzeba przyprowadzić cię do porządku. - wyszła z pokoju, a ja w między czasie wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Tu jest zdecydowanie lepiej. Wróciła z kosmetyczką. - Po prostu to zmyjemy. - wyciągnęła wacik i nasączyła go mleczkiem do demakijażu. Może nie będzie źle. A nóż, będziemy się dogadywać, albo się polubimy. Hahahaha, ten żart mi się udał. Jak mogłabym polubić kogoś takiego? Tak w ogóle to jak długo mamy tworzyć "parę" Miesiąc? Dwa? Dłużej chyba nie będę potrafiła. Oboje usłyszałyśmy dzwonek. 
-Ja idę do pokoju, a ty...-urwała. - A ty go nie zabij. - Udałam oburzoną i wolno snułam się ku wejściu. Może to listonosz? O, albo przedstawiciel handlowy. Wszyscy, tylko nie Gregor, proszę..
Wiem, umówiłam się z nim, ale może zepsuł mu się samochód? Istnieje prawdopodobieństwo, że źle zapisał adres i teraz gdzieś błądzi po mieście. 
Spojrzałam przez wizjer. Chyba Bóg mnie nienawidzi.
-Hej. - przywitał się. Gestem ręki zaprosiłam go do środka. Wchodząc zatrzymał się przede mną i powoli zaczął się schylać. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu. - Popracujemy nad tym. - posłał mi łobuzerski uśmiech. 
-Kawy, herbaty, czy może coś zimnego? Abo jesteś głodny?- mama nauczyła mnie, że trzeba być gościnnym nawet dla nieproszonego gościa.
-Nie, dziękuję. 
-Chodźmy do mojego pokoju. - zapadła martwa cisza. Jest całkiem inaczej niż w kawiarni. 
- Widzę, że lubisz Marilyn Monroe i Audrey Hepburn. - rzekł rozglądając się po mojej sypialni. Racja, uwielbiam te kobiety. Są dla mnie uosobieniem kobiecego piękna, talentu i siły. Usiedliśmy na łóżku, na początku nikt się nie odzywał. Moje dłonie są naprawdę ciekawe. Mam długą linie życia, obym nie musiała spędzić go z tym człowiekiem. Spojrzałam na moje czerwone paznokcie. Nadal ładnie wyglądają, ale muszę je zmyć i pomalować na inny kolor. Może na pudrowy róż? Jeszcze się zastanowię. 
-Więc..-uniosłam na niego wzrok. Zauważyłam, że jest bardzo spięty. Nie wyglądał teraz jak ten dupek z kawiarni. Raczej jak nieśmiały chłopak, który pierwszy raz ma do czynienia z dziewczyną. - Mam pomysł na nasz związek. Nie chcę, żebyśmy byli mega słodcy. Bądźmy normalni. Zachowujmy się jak zwykła kochająca się para.  Pojedziesz ze mną do Norwegii w grudniu, dobrze? Ustalimy ten wyjazd, gdy wrócę z Finlandii, ale chcę, żebyś już o nim wiedziała. Wiesz, nie byłem pewny, że się zgodzisz. Bałem się twojej odmowy, ale teraz jak tak siedzimy, wiem, że wszystko się ułoży. Będę się starać, żeby było ci dobrze. - jego oczy były pełne...nadziei? Chyba tak. Jeszcze takich ich nie widziałam. Są naprawdę piękne. - Powiedz coś, proszę
-Ile ten cyrk będzie trwał? - wydawał się być urażony doborem moich słów. Jak niby miałabym nazwać cały ten układ? 
- Pół roku - zakrztusiłam się śliną.
-Chyba żartujesz? - zapytałam pełna zdziwienia.
-Za krótko? Może być nawet rok.
-Sześć miesięcy brzmi świetnie. - sztucznie się uśmiechnęłam. Chłopak ujął moją dłoń i pogładził kciukiem. Bez chwili namysłu wyrwałam ją. Westchnął.
-Nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli będzie ci przy mnie źle będziesz mogła odejść.
-Powiesz mi wtedy, kto jest moim ojcem? - pokiwał przecząco głową. - Czyli nie mam wyjścia.
-Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. - wydawał się być szczery wypowiadając te słowa. Dobry z ciebie aktor, Schlierenzauer.
-Och, nie udawaj, że zależy ci na mojej opinii. Jesteś zbyt arogancji, żeby sobie na to pozwolić. - zakpiłam z niego. Chłopak odchrząknął i z uśmiechem na twarzy powiedział.
-Skarbie, nie doceniasz tego, co właśnie dostałaś. Nie jedna chciałaby być na twoim miejscu. - zadufany w sobie dupek!
-Skarbie, jesteś megalomanem. Gdyby nie sytuacja za żadne pieniądze tego świata nie zostałabym twoją dziewczyną. - zapadła cisza. Nie przeproszę go za moje słowa. To jest prawda, a prawda boli najbardziej. Niech wbije sobie do tej głowy napchanej śniegiem, że nie jest idealny! I po co podniosłam na niego wzrok? Wyglądał jak pobity i zagubiony szczeniak. - Spokojnie, naprawię cię.
-Mnie nie trzeba naprawiać. - jaki on jest bipolarny! Mam go dość. Alex ratuj!
Dziewczyna jak na zawołanie zapukała do drzwi. Przywitali się i przedstawili, po czym zbeształa mnie, bo nie poczęstowałam niczym naszego gościa. Pytałam się przecież, czy coś chce!
Zapytała się, czy ma czas obejrzeć z nami nasz ulubiony serial, a on zmieszany zaistniałą sytuacją odrzekł, że już późno i musi wracać do przyjaciół. W duchu dziękowałam jej za wybawienie. Odprowadziłam go do drzwi. Nonszalancko oparł się o framugę.
-Trzymaj w sobotę za mnie kciuki, dobrze?
-No dobrze, Panie Bobrze. - zaśmiał się. Po raz drugi dzisiejszego dnia schylił się by mnie pocałować, a ja powtórzyłam moją ówczesną czynność.
-Całus na pożegnanie, proszę. - wysunął dolną wargę do przodu i zrobił maślane oczy. Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam przecząco głową. Położył sobie dłoń po lewej stronie klatki i udawał, że płacze. Co kilka sekund "wycierał" sobie łzy. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Nawet nie wiesz jak mnie zraniłaś. - pociągnął na nosie. Spojrzałam do tyłu przez ramie, by sprawdzić, czy Alex nas nie obserwuję. Nie zauważyłam jej, ale znam ją dość długo i wiem, że gdzieś się kryje. W momencie, w którym odwracałam głowę w jego stronę poczułam ciepłe i miękkie usta na lewym policzku. - Do zobaczenia, kochanie. - zadowolony opuścił moje mieszkanie. Wryta w podłogę wpatrywałam się w zamknięte drzwi. W co ty grasz, Schlierenzauer? Dlaczego on jest taki zmienny? W ciągu kilku minut potrafi wcielić się w aroganckiego dupka, zranionego mężczyznę, pewnego siebie człowieka i normalną osobę. To jest niedorzeczne! Te sześć miesięcy zapowiada się beznadziejnie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? Jeśli będę udawać, że w to wierzę, to w końcu tak będzie. Z Gregorem MOŻE jakoś przeżyję, bo on często wyjeżdża, ale jak poradzę sobie patrząc na smutnego Tobiasa? Spotykałam się jakiś czas temu z pewnym chłopakiem, musiałam zakończyć tą znajomość, ponieważ Tobi czuł się przez nią odstawiony na drugi plan. Jest bardzo wrażliwym mężczyzną, który potrzebuje dużo uwagi i ciepła i to właśnie ja się o niego troszczę. Ciężko będzie mi o niego dbać w tej nowej sytuacji, ale muszę to robić, bo nikt inny mnie nie zastąpi. To nie jest tak, że czuję się niezastąpiona, po prostu wiem, że on tego by nie chciał. Niejednokrotnie Alexandra mówiła, że  mam z nim lepszy kontakt i to ja jestem dla niego ważniejsza. Wydaję mi się, że to dlatego, iż bardziej się angażowałam w jego obronę i w tym trudnym dla niego okresie byłam większym oparciem. Alex bardziej skupiła na powstrzymaniu mnie przed pobiciem jego oprawców. Nie chcę, żeby Tobias myślał, że już nie jest dla mnie ważny, a znając go, jestem pewna, że taka myśl przejdzie mu po głowie. Mój czas będę musiała podzielić na pracę, Alex, Tobiasa, Gregora i rodzinę, Wcześniej dawałam rady, a teraz nie wiem jak to będzie...
Szkoda, że dzień ma tylko dwadzieścia cztery godziny.


~*~
Witam, witam i przepraszam. Wiem, że rozdziału długo nie było, a ten jest nijaki, ale musiałam się uczyć. Przepraszam.
Dziękuję za komentarze <3
Buziaki ;*