poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 4



Nadchodzę, bo muszę Cię znaleźć
Czy jest tam ktoś kto może uratować
Kogoś jak ja?
Bo po prostu czekam
Na kogoś jak Ty
Kogoś jak Ty

-Zamieniam się w słuch - w tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, że moje życie legnie w gruzach, że człowiek, który wywarł na mnie pozytywne wrażenie może okazać się kimś innym.
-Nie będę owijał w bawełnę. Od pewnego czasu ludzie nie mają o mnie dobrego zdania. Chodzi im głównie o moje bujne życie towarzyskie. Tak się składa, że wiem kto jest twoim ojcem. Powiem ci, jeśli zostaniesz moją dziewczyną. Ty go poznasz, a opinia publiczna na mój temat się zmieni.- szeroko rozszerzyłam oczy ze zdumienia.
-Chyba żartujesz. - patrzyłam na niego jak na kosmitę.
-Ależ skąd. -  krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć, a bicie serca przyśpieszyło.
-Jesteś zwykłym dupkiem, któremu przewróciło się w głowię od nadmiaru sławy - pośpiesznie wstałam. Chłopak przytrzymał moją dłoń bezczelnie się uśmiechając.
-Być może. Zadzwonię o 18. - wyrwałam swoją rękę i obdarowując go pogardliwym spojrzeniem opuściłam kawiarnie. Nie fatygowałam się nawet, by zadzwonić po taksówkę bądź moją przyjaciółkę, po prostu szłam ulicami Innsbrucka oddając się całkowicie myślą. Jeszcze do mnie nie dotarło jakim wyrachowanym człowiekiem okazał się Gregor. Jest pustym egoistą noszącym maskę skrzywdzonego mężczyzny. Miał oczy zranionej duszy, jednakże okazał się czarnym charakterem. Nikt nie powinien nawet pomyśleć, żeby potraktować kogoś instrumentalnie, a on w perfidny sposób chce mnie wykorzystać do odnowy wizerunku.  Ale jeśli faktycznie zna mojego ojca, to czy nie warto podpisać paktu z diabłem? Zawsze chciałam go poznać, by dowiedzieć się dlaczego nas zostawił. Teraz mam taką szansę, tylko za jaką cenę? Nie wiem czy to jest tego wartę. Oszukiwanie wszystkich dookoła dla własnego zysku jest czymś godnym pogardy. Teraz sobie przypomniałam, że moja szefowa wspomniała coś o jego przelotnych romansach. Felix nawet napisał o tym artykuł.
-Co się stało? - zapytała zmartwiona Alexandra. Opowiedziałam jej wszystko nie pomijając żadnego szczegółu. -A to łajdak! - przytuliła mnie. Siedziałyśmy w takiej pozycji przez krótką chwilę. Austriaczka spojrzała na mnie i z pełną powagą powiedziała -Natalie, myślę, że powinnaś przyjąć jego propozycje, jednak najpierw musi udowodnić ci, że to co mówi jest prawdą.
-Rozumiesz, że to złamie serce Tobiasa? Że będę oszukiwała cały świat! - załkałam dając upust emocjom.
-Na litość Boską, Natalie! Nie możesz zrezygnować z takiej szansy! Już wystarczająco dużo dla niego poświeciłaś!
-Jestem jego przyjaciółką.
-Tak, ale to nie oznacza, że musisz rezygnować ze swojego życia. To co dla niego robisz jest piękne, ale masz tylko jedno życie, nie możesz przeżyć go w taki sposób. Tobias miał ciężko, ale ty również nie miałaś lekko. Pamiętasz jak twoja mama wypłakiwała sobie oczy przez twojego ojca? Jak musiała podzielić prace, dom i wychowanie ciebie, bo była sama? Jak brała w szpitalu nadgodziny, by zapłacić rachunki? Powinnaś znaleźć tego mężczyznę i odpłacić mu się pięknym za nadobne. - zalana łzami wybiegłam z salonu. Zatrzęsłam drzwi od swojego pokoju i zjechałam po nich na podłogę, podkuliłam nogi i płakałam. Doskonale to pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć łzy matki? Płakała niemalże codziennie nie dając sobie z tym wszystkim rady. Pomagali jej rodzice Alex, opiekowali się mną, podczas gdy ona ciężko harowała w szpitalu. Na swoich rodziców mogła liczyć póki nie skończyłam 7 lat, potem się na nas wypięli. Życie dało jej w kość, ale teraz jest dobrze. Ma wspaniałego męża, który traktuje ją jak królową. Niczego jej nie brakuje i już nie musi brać dodatkowych godzin w pracy. Jest szczęśliwa. Zapytałam ją kiedyś o mojego ojca. Z zaszklonymi tęczówkami odpowiedziała "Skarbie, życie jest zbyt krótkie, by robić z niego wysypisko zanieczyszczone śmieciami z przeszłości" Może ma racje. Chociaż z drugiej strony, dlaczego on ma być zadowolony ze swojej egzystencji? Ktoś powinien odgrzebać jego stare grzechy. Ale przez to ucierpią Bogu ducha winni ludzie. Ułożyłam sobie życie i wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Nagle pojawia się Gregor Schlierenzauer i wywraca je do góry nogami. Proponuje mi dość niemoralną ofertę i jest pewien, że ją przyjmę. Jestem w kropce.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przesunęłam się w prawą stronę, by Alex mogła wejść. Skąd wiem, że to ona? Tylko Alexandra puka cztery razy. Zamknęła wrota do mojego bunkru i usiadła opierając się o nie. Żadna z nas się nie odezwała. To nie była krępująca cisza, wręcz przeciwnie, była pełna współczucia i wyrozumiałości. Zniszczyły ją pierwsze dźwięki piosenki " Fuck You", którą śpiewa brytyjska wokalistka Lily Allen. O ironio, tak bardzo chcę, żeby ten chłopak się pieprzył.
-Wiesz, co masz zrobić. - pogłaskała mnie po ramieniu. Nie, nie wiem i w tym tkwi problem.
Dłonie trząsł mi się jak galaretka. "Słodki Gregor" Człowieku, czy ty spadłeś ze skoczni uderzając głową o zeskok?
-Halo - głos miałam zachrypnięty.
-Więc od dzisiaj jesteśmy parą? - jego radość i pewność siebie są jeszcze bardziej dobijające.
-Skąd wiesz kto jest moim ojcem?
-Natalie, słodka i ciekawska Natalie. Nie powiem ci.
-Jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
-Przysięgam ci, że to prawda. Możesz mi nie wierzyć i się bać, więc dla twojego spokoju mam kolejną propozycje. Jeśli moje słowa są kłamstwem będziesz mogła wyjawić światu, że nasz związek to ustawka. Wtedy mnie zniszczysz. - brzmiał tak spokojnie i przekonywająco, że chyba mu uwierzyłam. - Zgadzasz się na taki układ? - Tak. Nie. Nie wiem
-Ja...
friends

~*~
Witam! Dziękuję bardzo za komentarze <3 Rozdział jest krótki, przepraszam. 
FALUN! 
Szczerze, nie wiem co mam myśleć. Z jedne strony cieszę się, że Rune ma złoto, Severin srebro, a Stefan brąz, a z drugiej smucę się z powodu Gregora, Kamila, Simona,..
Zobaczymy jak będzie na dużej skoczni ^.^ 

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 3

Jedna chwila może zmienić całe nasze życie. 
Jedna decyzja. 
Jeden człowiek. 

Jesienne promienie słoneczne przebijały się przez moje zasłony. W irytujący sposób świeciły mi w oczy. Chcąc jeszcze na chwilę zasnąć położyłam się na brzuchu odwracając głowę w przeciwną stronę niż okno. W dalszym spaniu przeszkadzało mi krzątanie się mojej przyjaciółki. Odruchowo sięgnęłam pod drugą poduszkę w celu wyciągnięcia mojego telefonu. Zapomniałam, nie ma go tam. Niewyspana usiadłam na brzegu łóżka wkładając miękkie kapcie na stopy. W mieszkaniu rozchodził się przyjemny zapach naleśników.
-Podnoś nogi! - nakazała Alex słysząc moje szuranie. - Dzień dobry - przywitała się kładąc przede mną dwa naleśniki pokryte bitą śmietaną, po sekundzie dołożyła jeszcze kakao, które było w moim ulubionym biało-czarnym kubku w łaty. - Bon appétit - zaśpiewała melodyjnie.
- Merci - zaśmiałam się. Ani ja, ani Tobias nie umiemy gotować, tylko Alexandra wyróżnia się tym talentem. Moje zdolności kulinarne ograniczają się do jajecznicy, makaronu, ziemniaków i herbaty. Resztę albo spale, rozgotuje, przesolę, albo po prostu nie wiem jak się robi. Jeśli ktokolwiek zechcę, żebym coś ugotowała musi się liczyć z możliwymi problemami żołądkowymi. Nie każdy jest idealny. Z wyjątkiem Alex. Jest naprawdę śliczną kobietą. Ma falowane, kasztanowe włosy do ramion i przyciągające brązowe spojrzenie. Jej wydatne usta z pewnością chciałby całować każdy facet na tej planecie. Ponad to jest inteligentną, błyskotliwą i bystrą osobą o wielkim poczuciu humoru. Alex to chodzący ideał. Po zjedzonym śniadaniu włożyłam naczynia do zmywarki i udałam się do salonu, by dołączyć do mojej przyjaciółki, która oglądała powtórkę drugiego sezonu "Plotkary"
-Nie chcę cię pośpieszać, ale masz dokładnie półtora godziny na przygotowanie się do randki. - zauważyła pokazując mi wyświetlacz komórki, bym mogła zobaczyć, która godzina.
-To nie randka! - oburzyłam się. Uśmiechnęła się do mnie znacząco i wstała z kanapy.
-Idziemy się stroić - przewróciłam oczami. - Ja znajdę ci ubrania, ty idź wziąć prysznic. - westchnęłam bezsilnie. Naprawdę nie chcę spotkać się dzisiaj z tym chłopakiem. Nawet nie pamiętam dokładnie jak wyglądał. Jednak szczególnie utkwiły mi w pamięci jego oczy. Tęczówki, w których można się zatracić. Były duże i czekoladowe, może trochę smutne. Możliwe, że kryją w sobie jakąś tajemnice? Albo są zmęczone życiem, które zaoferowało mu bolesne nauczki?
- Przez swój ubiór musisz pokazać, że jesteś otwarta na nowe znajomości, ale również podchodzisz do nich z lekkim dystansem.
-Skąd pewność, że chce zawrzeć z nim znajomość.
-Znam cię. - puściła mi oczko. Na moim łóżku znajdowało się kilka stylizacji. - Polecam numer cztery - mi również najbardziej się podobał. Najpierw założyłam czarne, kryjące rajstopy, po czym ubrałam luźną, dzianinową, szarą sukienkę sięgającą mi do połowy ud. - Myślałam, żeby wyprostować ci włosy, ale pofalowane są ładniejsze, więc nic z nimi nie zrobimy - Makijaż podkreślił moje piwne oczy. Usta pomalowałam ulubioną czerwoną szminką. W korytarzu czekały na mnie ciemnozielone, wysokie kozaki i czarny płaszcz, oraz tego samego koloru skórzana torebka. - Wyglądasz ślicznie.
-Dziękuję bardzo - przytuliłam ją i pocałowałam w policzek. - Pa - pożegnałam się wychodząc z mieszkania. Na zewnątrz czekała na mnie taksówka. Podałam kierowcy nazwę kawiarni, w której miało odbyć się spotkanie z Gregorem. Podróż szybko minęła. Nie myślałam o niczym, tylko podziwiałam widoki. Podziękowałam starszemu mężczyźnie wręczając mu należytą kwotę. Stanęłam przed drzwiami budynku i zrobiłam dwa głębokie wdechy i wydechy. Wnętrze Złotego Rogu było przyjemne. Różne odcienie brązu otaczały mnie ze wszystkich stron, a beżowe fotele przy stolikach wydawały się bardzo miękkie. Zauważyłam bruneta, który pomachał mi dając znak, że to do niego powinnam się przysiąść. Powoli zmierzając w jego stronę zorientowałam się, że to sławny skoczek narciarski Gregor Schlierenzauer. Nie jedna dziewczyna dałaby się pociąć, żeby być na moim miejscu.
-Cześć - przywitał się wstając. Pomógł zdjąć mi płaszcz i odsunął fotel abym usiadła. Podziękowałam i również się przywitałam. - Wyglądasz bardzo ładnie. - skomplementował mnie. Po raz drugi rzekłam "dziękuję"
-Mogę już odzyskać moją komórkę? - zapytałam grzecznie. Chłopak uśmiechną się łobuzersko.
-Nie tak prędko, moja droga. Najpierw wypijemy kawę, zjemy coś słodkiego i dopiero wtedy odzyskasz swoją własność. - podirytowana przewróciłam oczami.
-Naprawdę mi się śpieszy - próbowałam go przekonać, jednak na próbach się skończyło. Kelnerka przyniosła nam zamówienie, które przed moim przyjściem złożył mężczyzna. Gruszki w ciepłym sosie waniliowym wydawały się bardzo pyszne, jednakże jest mały problem.
-Wspominałam, że jestem uczulona na wanilie? - zrobił niedowierzającą minę. - Mogę ci to udowodnić jeśli chcesz, ale wtedy nasze spotkanie zakończy się w szpitalu.
-Żaden problem, zaraz zamówisz to, na co masz ochotę.
-Nie kłopocz się, oddaj mi telefon, a ja szczęśliwa opuszczę lokal - posępniał. Nie chodzi o jego twarz, ale o oczy, które zaszły mgłą, a iskierki tańczące w nich zniknęły. - Chociaż mam ochotę na szarlotkę na ciepło z lodami. - uśmiechnęłam się do niego. Zawołał kelnerkę i poprosił o przyniesienie mojego deseru. Popularny Shlireri zaczął opowiadać jakieś beznadziejne kawały. Były do tego stopnia kiepskie, że aż śmieszne. Myślałam, że pęknę ze śmiechu.
Chłopak nie przestawał, tylko dalej żartował. Młoda kobieta przyniosła moje pyszności, a ja zabrałam się za konsumowanie. Jakie to dobre. Szczerze, na początku Gregor zrobił na mnie złe wrażenie, jednak teraz nie żałuje, że tu jestem.
-Zadam ci kilka pytań, żebyśmy się lepiej poznali, co ty na to? - pokiwałam tylko twierdząco głową. -Ile masz lat?
-23.
-Masz brata lub siostrę?
-Jestem jedynaczką.
-Jaka jest twoja mama?
-Och, to wspaniała kobieta. Jest bardzo wyrozumiała. Gdy byłam dzieckiem nie ograniczała mnie, bo uważała, że człowiek uczy się na własnych błędach. Włożyła wiele wysiłku by mnie wychować. Bardzo ją kocham.
-A twój ojciec? - raczej mężczyzna, który mnie zmajstrował.
-Nie znam mojego biologicznego ojca. Zostawił nas niedługo po porodzie. - odpowiedziałam nie patrząc na niego, a gdy już podnosiłam wzrok zauważyłam, że chłopak nad czymś dumał. Pewnie jego rodzina jest idealna i zastanawia się jak to jest być na moim miejscu. Nie jest źle. Najbardziej bolał widok mojej mamy, która tęskniła za tym draniem. To się zmieniło w chwili poznania Jonasa. Gdy miałam 12 lat wzięli ślub. Byliśmy szczęśliwi. Jonas jest dla mnie lepszy niż mogłabym sobie wymarzyć.
Sięgnął do kieszeni swojej kurtki i wyciągnął z niej mój telefon. Odblokował go i czegoś w nim szukał. I tak dużo już widział, więc nie ma sensu, żebym próbowała mu go zabrać.
-To twoja mama? - zapytał pokazując mi zdjęcie mojej rodzicielki. Uśmiechnęłam się na jej widok i pokiwałam głową. Odłożył telefon na stół i przesunął go w moją stronę. Znowu odpłynął gdzieś myślami.
-Mam pewną propozycje - oznajmił. W jego oczach pojawił się błysk.


~*~
Już trzeci rozdział ^.^ Jeśli ktoś go przeczyta bardzo proszę o komentarz. Przyjmę każdą krytykę.
Buziaki :* 

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 2

Nie spotykaliśmy się przypadkowo.  
Czasami jest tak, że jak bardzo czegoś pragniesz, to się po prostu dzieje. 


Głupi budzik, głupia Petunia! Tak Petunio, właśnie cię obraziłam! Wszystko się psuje, a z dzisiejszym dniem wiąże wielkie nadzieje. Przecież nie codziennie przeprowadza się wywiad ze znanym na całym świecie biznesmenem. Powili zaczynam przyzwyczajać się do biegu. Rada dla każdego: nigdy nie biegaj w butach na obcasie. Właśnie to robię i coś czuje, że zaraz złamie nogę. Jedynym moim sprzymierzeńcem jest pogoda. Dlaczego dzisiaj musi być tak dużo osób na ulicy?! Do moich uszu dotarł dźwięk mojej komórki. Pośpiesznie wyjęłam ją z torebki. "Szef" Tylko nie krzycz, proszę.
-Słucham? - odebrałam zdyszana.
- Jesteś już w hotelu?
-Ym, prawie.
-Natalie, na Miłość Boską, nie spóźnij się - niemalże krzyczał.
-Dobrze, dobrze. Zaraz będę - spojrzałam na ekran chcąc zakończyć połączenie. Chwila mojej nieuwagi zakończyła się upadkiem. Leżał nam mnie jakiś przystojny brunet o brązowych oczach. Moje policzki oblały się szkarłatnym rumieńcem. Chłopak wstał jako pierwszy, po czym podał mi dłoń, pomagając mi tym  ponieść się z ziemi.
-Tak bardzo Pana przepraszam. - zaczęłam paplać zakłopotana. - Śpieszę się i po prostu Pana nie zauważyłam. - co za wstyd. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Nic się nie stało, cała przyjemność po mojej stornie - zaśmiał się, a ja spojrzałam na zegarek. Cholera jasna, już 12;25. Szybko podniosłam moją torebkę i ostatni raz rzuciłam "przepraszam". W odpowiedzi usłyszałam "Nazywam się Gregor". Sprintem Natalie, sprintem! Niczym huragan przemierzałam kolejne metry. Och, muszę wyglądać okropnie. Dlaczego akurat ja mam takiego pecha? Co jeśli stało się coś temu chłopakowi? Złamał sobie rękę, nogę, cokolwiek innego i będę musiała płacić mu odszkodowanie. Tylko nie to. Widzę hotel, nareszcie jestem już blisko. Wchodząc do holu spojrzałam na zegar, który wskazywał 12;40, niezły mam czas. Może wystartuję w jakimś maratonie? Uderzyłam się w głowę, że mam takie niedorzeczne myśli? Moim pierwszym celem była łazienka, ponieważ muszę zobaczyć jak wyglądam. Na pierwszy rzut oka w porządku. Wystarczy, że przeczeszę włosy i będzie niemalże doskonale. Buty mam czyste, rajstopy bez "oczka", sukienka również nie jest poplamiona. Ściągnęłam płaszcz, by zobaczyć jego tył. O dziwo był w takim stanie, w jakim go ubrałam. Wyszłam z pomieszczenia kierując się do sali konferencyjnej, w której miał się odbyć wywiad.
-Pan Kloves już na Panią czeka - przywitała mnie niewysoka blondynka. Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do środka.

***
-Alex, nigdzie nie mam tego telefonu! - prawie płakałam.
-Jeszcze raz przeszukaj swoją torebkę, ja sprawdzę w płaszczu - starała się mówić spokojnym tonem, by bardziej mnie nie denerwować.
-Nie ma! - wrzasnęłam mając dość tej sytuacji.
-Wiem, zadzwonię na twój numer i może ktoś odbierze. - jak powiedziała, tak zrobiła. Bardzo się stresowałam. W tym telefonie mam całe moje życie: numery, zdjęcia, notatki, wszystko. Po liku sygnałach odezwał się męski, zachrypnięty głos.
-Tak, słucham?!
-Oddawaj złodzieju moją komórkę - krzyknęłam, a Alex zganiła mnie wzrokiem. - Proszę - dodałam nieco milej. Złodziej zaśmiał się. Co za cham! Ukradł mój telefon, a teraz się ze mnie śmieje!
-Nie jestem żadnym złodziejem. Podczas naszej małej stłuczki wypadł ci i nie miałem możliwości, żeby go zwrócić - pamiętam tego chłopaka. Jak on miał na imię?
-Heinrich? - zapytałam głupkowato, na co wybuchnął głośnym śmiechem.
-Nie, jestem Gregor. Może się jutro spotkamy? - był dziwnie zadowolony.
-Ym, o 14 w Złotym Rogu? - zaproponowałam.
-Mi pasuje. Słodkich snów, Natalie - rozłączył się. Skąd on zna moje imię?! Przecież mu się nie przedstawiałam. Pewnie grzebał w moim telefonie! Słodki Jezu, co za wstyd! Z resztą, czym ja się przejmuje, jutrzejsze spotkanie będzie naszym ostatnim. Z drugiej strony zaintrygował mnie ten chłopak. Nie wydaje się być gburem ani bezczelnym hipokrytą. Niewykluczone, że jest szarmanckim dżentelmenem szanującym kobiety. Chociaż gdyby tym się cechował nie sprawdzałby, co mam w telefonie. Co za ciekawski facet!
-Przygryzłaś wargę - zapiszczała Alexandra. Zrobiłam to nieświadomie, a ona już się ekscytuje.
- Za dużo sobie wyobrażasz - warknęłam i udałam się do sypialni. Zmęczona całym dzisiejszym dniem rzuciłam się na łóżko. Długo nie musiałam czekać, aby Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.


Happy Birthday for the best,greatest man in the world . I wish you all the best, lots of smiles, good days, great and long jumps, and all the best .A lot of love. HAPPY BIRTHDAY my dear.

~*~
Pierwsze spotkanie Gregora i Natalie mamy za sobą. Co wy na to? 
Buziaki ;*
  

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 1

Jestem iskrą i wiatru powiewem
Smugą światła, co biegnie do gwiazd
Jestem chwilą, która prześcignąć chce czas
Ale jestem


Jestem Natalie Fischer, mam 23 lata, pochodzenie z Imst. Kilka miesięcy temu skończyłam studia humanistyczne na Uniwersytecie w Innsbrucku, aktualnie pracuje w tutejszej gazecie. Jeżdżę trochę zużytym, czerwonym garbusem o imieniu Petunia. Mieszkam wraz z moją przyjaciółką Alex, która jest dla mnie jak siostra. Poznałyśmy się w przedszkolu i od tego  czasu jesteśmy nierozłączne. Moja historia z Tobiasem jest inna. Znałam go dość długo, ale zaprzyjaźniliśmy, gdy miałam 16 lat. Jest ode mnie o rok młodszy, ale przez bagaż, jaki dźwiga charakteryzuje się wielką dojrzałością. Obiecałam mu, że cokolwiek się stanie zawsze będę przy nim i nigdy go nie opuszczę. Tobias to moje oczko głowie i bronię go przed każdym złem tego świata. Alexandra jest na mnie bardzo zła, bo pomimo ich przyjaźni uważa, że za bardzo skupiam się na nim podporządkowując mu swoje życie. To nie prawda, ja po prostu staram się spełnić moją obietnice. Od dłuższego czasu nie byłam w związku. Boję się, że jeśli ktoś zamieszka w moim sercu, będę bardziej skupiać się na nim niż na Tobim, a tak nie może być, nie mogę zostawić go samego. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. O wilku mowa!
Od: Najukochańszy Tobias
Za 10 minut u was będę. xo
-Alex, Tobias do nas przyjdzie! - krzyknęłam informując ją o naszym gościu. W odpowiedzi usłyszałam krótkie "ok". Przejrzałam się w lustrze, które znajduje się naprzeciwko mojego łóżka. Boże, wyglądam jak siedem nieszczęść.Teraz najchętniej ubrałabym worek na głowę. Ej, muszę to kiedyś wypróbować. Na całe szczęście jeszcze się niczym nie pobrudziłam, ale za to moja biała bluzka z czarnym sercem jest zmięta jak siano. To tylko Tobi, dla niego nie muszę się stroić. Chyba, że znowu odwiedzi nas z jakimś kolegą. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Masz kluczę, więc dlaczego dzwonisz? - zdziwiła się moja przyjaciółka wpuszczając go do środka.
-Bo lubię - skwitował zadowolony. Uśmiechnęłam się szeroko widząc go w dobrym humorze. - Zostaje dzisiaj na noc, bo Lucas chce przyprowadzić jakąś panienkę - czyli szykuje się nocny maraton filmowy.
-To ja idę do sklepu - odezwałam się i ruszyłam w stronę drwi, gdzie znajdowały się nasze kurtki i buty.
- Ubierz się ciepło, bo jest zimno - mój kochany, troszczący się o mnie Tobias pomógł mi założyć kurtkę. Pocałowałam go w policzek i opuściłam dom. Faktycznie, pogoda była iście jesienna. Porywisty, chłodny wiatr przeszywał mnie na wylot. Mogłam zostać w mieszkaniu, gdzie było cieplutko i milutko, ale nie, musiało mi się zachcieć iść do sklepu. Spojrzałam w niebo. O nie, ciemne chmury zgromadziły się nad miastem zwiastując deszcz. Nie cierpię takiej pogody, jest przygnębiająca. Ale chyba nie każdemu ona przeszkadza. Dostrzegłam dwie dziewczynki skaczące w kałuży. Śmiały się wesoło, a gdy mnie zauważyły pomachały mi.
-Chcesz się z nami pobawić? - zapytała mniejsza. Zdziwiona wskazałam na siebie palcem, na co tylko pokiwała głową.
- Przepraszam, ale śpieszę się. Może kiedy indziej. - Mojej krótkiej podróżny towarzyszyły chichoty. To takie urocze. Wchodząc do supermarketu uświadomiłam sobie, że nie wiem, co mam kupić. Wezmę coś słodkiego, bo jestem na diecie. Wafle, dużo wafli, jeszcze więcej wafli. Myślę, że to powinno wystarczyć. Zapłaciłam należytą kwotę i z uśmiechem opuściłam budynek. Pada. Westchnęłam głośno w międzyczasie wyciągając telefon z kieszeni.
-Halo - usłyszałam głos mojego przyjaciela.
-Przyjedziesz po mnie? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Ciekawe czym? - zakpił.
- Petunią
-Chyba żartujesz! Lepiej szybko biegnij, bo zaczyna coraz bardziej padać - rozłączył się. Skrzywdzę go, przysięgam! Raz, dwa, trzy, biegnę! Zimno, mokro, wietrznie, idealna pogoda za przebieżkę. Nawet nie ma tych dziewczynek. Tylko ja robię z siebie wariatkę. Na wychowaniu fizycznym nie biegałam, a teraz muszę, do czego to doszło!  Widać już blok, w którym mieszkam. W oknie mojego mieszkania poruszyła się firanka ,po czym ukazała się zadowolona twarz Tobiasa. Niech cię tylko dorwę. Wbiegłam na klatkę i nagle do kogoś dobiłam.
- Natalie, mogłabyś uważać! - krzyknęła moja przyjaciółka?! Co ona tu robi? Pewnie się zlitowała i chciała po mnie przyjechać - Thomas dzwonił i powiedział, że chcę się spotkać, pa - czyli jednak mną się nie przejęła.
-Ty!- wskazałam na niego placem, gdy cała przemoczona weszłam do mieszkania. Stał po jego drugiej stronie i głośno się śmiał.
-Wyglądasz jak mokra kura - ledwie z siebie wydusił. Nic z siebie nie ściągając podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. - Odejdź, jesteś zimna i mokra, spadaj! - piszczał. Wiem, że jest wrażliwy na łaskotki, wiec pora to wykorzystać - Nie, nie rób - starał się uciekać. Biegaliśmy po mieszkaniu łaskocząc się i śmiejąc. W końcu zmęczeni usiedliśmy na dywanie opierając się plecami o kanapę.
-Nie wyobrażam sobie, że ty kiedyś pójdziesz na randkę - spuścił głowę i patrzył na swoje dłonie.
-Mam ciebie i nikt inny nie jest mi potrzebny - pogłaskałam go po ramieniu.

Teen wolf

~*~
Hej, hej, hej! Mam nadzieje, że ten rozdział nie jest taki zły. Wiem, że jest nudny, ale to początek. Obiecuje, że będzie lepiej. 
Buziaki :*

niedziela, 15 lutego 2015

Prolog

Jestem, więc nie chcę cierpieć! 
Jestem, więc wolę nie czuć! Nie! 
Jestem, więc nie chcę cierpieć! 

Jestem!

Nazywam się Gregor, Gregor Schlierenzauer. Jestem jedynym z najlepszych skoczków narciarskich. Ba, jestem najlepszy. Mam dopiero 24 lata, a już wygrałem 52 konkursy. Doskonale pamiętam moje pierwsze zwycięstwo, było to w Lillehammer 6.12.2006 roku. Teraz jestem w małym dołku, ale za niedługo się odblokuje, muszę się odblokować. Myślałem dzisiaj dość obficie o moim życiu i doszedłem do pewnego smutnego wniosku. Moje życie nigdy nie było wypełnione miłością. Nie chodzi mi tu oczywiście o miłość rodzicielską. Nie byłem jeszcze w prawdziwym związku, w którym dwie osoby kochają się ponad życie, gdzie jedna byłaby gotowa wskoczyć w ogień za drugą. Prawda, miałem sporo kobiet, ale żadnej nie kochałem, po prostu spędzałem z nimi noc. Dlaczego nikogo jeszcze nie obdarzyłem tym uczuciem? Ponieważ się boję. Rozum podpowiada mi, że na tej planecie nie opłaca się kochać. Gdy byłem mały wierzyłem, że będę księciem i wraz z moją księżniczką napiszemy piękną bajkę, która szczęśliwe się zakończy. Teraz wiem, że trudno jest wierzyć w bajki, a jeszcze trudniej wplatać je w życie. 

Klingenthal, 22.11.2014

Jesteśmy na ósmym miejscu, nie na pierwszym, a na ósmym! Czy jestem zawiedziony? Jestem strasznie rozczarowany! To pierwszy konkurs w tym sezonie, a moja drużyna zajmuje taką beznadziejną pozycje. Najchętniej walnął bym w coś, ale nie mogę, muszę robić dobrą minę do złej gry! 
- Jutro też jest konkurs, wyluzuj - poklepał mnie po  plecach Stefan. Tobie poszło lepiej niż mi, więc nie dziwię, się że tak mówisz. Nie odpowiadając przyśpieszyłem i zostawiłem go w holu samego. Na piętrze, gdzie znajdował się mój pokój znalazłem zdjęcie. Przedostawało dobrze mi znaną osobę obejmującą kobietę w ciąży. I nagle przez głowę przeleciało mi milion pytań. Kim jest ta pani? Czy On jest ojcem jej dziecka? Jeśli tak, to czy Jego żona o tym wie? To chłopczyk czy dziewczynka? To zdjęcie jest zrobione ponad dwadzieścia lat  temu, więc może jest z  mojego wieku. Zapukałem do Jego pokoju.
-Znalazłem je i...- zacząłem, lecz wyrywając mi z dłoni fotografie powiedział krótkie "dziękuję" i zamknął mi drzwi przed nosem.