piątek, 8 maja 2015

Rozdział 10



Obdaruj mnie miłością, jak nigdy dotąd
Ponieważ ostatnio pragnąłem jej jeszcze bardziej
Może i minęło trochę czasu, ale ja wciąż czuję to samo
Może powinienem pozwolić ci odejść
Gregor

Powinienem być przyzwyczajony do wygrywania, bo w końcu to był mój 53 raz, kiedy byłem najlepszy, ale ten dreszczyk nadal jest niesamowity. Uczucie w Norwegii dodatkowo było spotęgowane obecnością Natalie. Widziałem w jej pięknych oczach dumę i radość. Skakała i klaskała, nawet sama z siebie mnie przytuliła. Od tamtego dnia układało nam się naprawdę dobrze. O dziwo nie wspominała przy mnie o Tobiasie, którego szczerzę nie lubię. Nic mi osobiście nie zrobił, ale wiem, że on zawsze będzie lepszy ode mnie. Nigdy nie zajmę pierwszego miejsca w jej sercu, gdyż ono zarezerwowane jest dla niego. Z resztą, nie mam prawa oczekiwać od niej, że nagle zechcę wpuścić mnie do swojego wielkiego serduszka, bym mógł tam zamieszkać i dożyć podeszłego wieku. Wiem, że ona odejdzie po wyznaczonej dacie i o mnie zapomni, a ja będę wewnętrznie krwawił każdego dnia z tęsknoty do niej. Jej odejście mnie zniszczy, ale wtedy będzie szczęśliwa. Nie jestem wystarczająco dobry, by poprosić ją o gram miłości. Ona jest wyjątkowa, piękna, czuła i inteligentna. Gardzę sobą, ponieważ zmusiłem ją do tego związku. Tak po prostu, bez żadnych skrupułów dałem ultimatum. A teraz jej jeszcze rozkazuję!
-Nie spędzę z tobą świąt! - krzyknęła po raz setny. Nie chciałem doprowadzić jej do szewskiej pasji, naprawdę.
-Ależ kwiatuszku, nie masz innego wyjścia. - wysiliłem się na sztuczny uśmiech. Pewnie uważa mnie za zimnego, nieczułego drania, ale spędzenie z nią tych kliku dni jest tego warte.
-A owszem, mam! Pojadę do Imst, a nie do Rum. - trochę się uspokoiła.
-Chyba nie chcesz poznać swojego ojczulka, co kwiatuszku? - nie pomyślałem nad wypowiedzianymi słowami. W myślach spoliczkowałem się za nie. Doskonale pamiętam noc w Skandynawii, kiedy płakała z powodu biologicznego ojca. Wtedy po raz pierwszy spałem z nią w jednym łóżku i z czystym sercem przyznam, że to najwspanialsza noc w moim życiu. Trzymałem w ramionach skarb, o który powinienem walczyć, ale nie potrafię. Rozjuszona Natty chodziła po pokoju, co chwilę wyrzucając ręce w powietrze i wypuszczając z ust wiązankę wyzwisk w moim kierunku. Należy mi się! Pewnie spojrzała w moje oczy i zbliżała się do mnie. Niech mnie spoliczkuje! Sam bym to najchętniej teraz zrobił. Niespodziewanie, dziewczyna położyła swoje dłonie na moim torsie i bardzo blisko moich warg powiedziała spokojnym tonem:
-Proszę, Gregor, odpuść tym razem. - gdybym tylko mógł wpiłbym się w jej pełne usta. Do dziś nie jestem w stanie wybaczyć Stefanowi wtargnięcie do naszego pokoju i przerwania tak cudownej chwili. Moje serce przyśpieszyło i zaczęło bić niczym dzwon. Nie potrafię jej odmówić.
-Dobrze. - zapiszczała ze szczęścia i odsunęła się ode mnie.
Co ty sobie myślałeś, głupcze? Że rzuci ci się w ramiona? To nie bajka, tylko życie. - moja podświadomość była coraz bardziej irytująca.
-Ale spędzimy razem Sylwestra i Nowy Rok. - jej uśmiech momentalnie zgasł, w oczach zabłysło rozczarowanie. Pokiwała tylko głową. Widzę, że nie jest z tego zadowolona, ale teraz już nie zmienię zdania. Skoro nie będę z nią przez Święta Bożego Narodzenia, to chociaż w te dwa szczególne dni. Czy moje wymagania są aż tak wygórowane?

***
Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na telefon, który wydobywał z siebie niemiłosiernie denerwujący i głośny dźwięk. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Natalie" i jej uśmiechnięta twarz. Jezus Maria, co mogło się stać, że dzwoni do mnie o 3 nad ranem!  Wystraszony nacisnąłem na zielona słuchawkę.
-Halo. - rzuciłem pośpiesznie.
-Gregor? Cześć, tu Flynn. - przedstawił się chłopak po drugiej stronie. Co tu się do cholery dzieje? - Natalie jest trochę pijana, z resztą jak pozostali i obawiam się, że nie dam rady ich wszystkich ogarnąć. Mógłbyś przyjechać? - zgodziłem się natychmiastowo, a on podał mi nazwę klubu, w którym są. Doskonale znałem do niego drogę. Zastanawia mnie, co miał na myśli mówiąc "trochę" Czy rzeczywiście jest z nią w porządku, czy raczej jest zalana w trupa. Jeśli po raz kolejny bardzo się opiła muszę wygłosić jej kazanie. Ale gdy się bardziej zastanowię nie mam ku temu prawa. Do niczego nie mam. Nawet jeśli mi na niej zależy, to ona ma moje uczucia w poważaniu i tylko mnie wyśmieje. Mimo, iż teraz nie przypomina mi na każdym kroku, że tylko udajemy, czuję, że nie raz i nie dwa chciała mi to przypomnieć. Ulice Innsburcka były puste, więc szybko dotarłem na miejsce moim sportowym samochodem. W klubie dyskoteka trwała na całego. Dopiero po chwili zauważyłem grupkę młodych ludzi, a w nich moją Natalie. Siedziała na kolanach ledwo żywego Tobiasa i opierała się o jego klatkę piersiową, on natomiast obejmował ją rękami. Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Gdybym powiedział, że ten widok mnie nie zabolał, byłbym jeszcze większym hipokrytą. Powinienem tam w paść i zrobić awanturę, ale z autopsji wiem, że nie warto zadzierać z pijanymi osobami.
-Cześć, to ja dzwoniłem. - odezwał się trzeźwy chłopak, będący mniej więcej w moim wieku.
-O Gregor, może się napijesz? - zapytała chichocząc Alex. Na moje imię Natalie momentalnie odwróciła głowę w moją stronę. Zmrużyła brwi, by wyraźnie mi się przyjrzeć. Z jej oczu nie mogłem nic wyczytać. Wróciła do poprzedniej pozycji, a mnie krew jasna zalewała widząc ich razem! Mocno zacisnąłem pięści.
-Widzę, że sobie z nimi możesz nie poradzić, więc zadzwonię po przyjaciela i ci pomoże.- Po początkowym marudzeniu Stefan ostatecznie się zgodził. - Natalie, jedziemy. - powiedziałem stanowczo. Dziewczyna nie raczyła obdarzyć mnie spojrzeniem. Powtórzyłem jej imię.
-Nigdzie z tobą nie jadę! - zapiszczała. Nabrałem głęboko powietrza i głośno je wypuściłem. Jeśli tak jej nie wezmę, to muszę zrobić to podstępem.
-W takim razie chodź ze mną do baru po drinka, bo nie wiem, co mam zamówić. - powoli zeszła z jego kolan i gdy tylko znaleźliśmy się przy owym barze wsunąłem rękę pod jej kolana i podniosłem "zarzucając" przez ramie. Początkowo protestowała, piszczała, biła pięściami o moje plecy, ale nie zważając na to szedłem w stronę samochodu. W końcu przestała, a ja położyłem ją na chodnik.
-Zajdziesz sama, czy mam ci pomóż? - chwilę pomyślała, aż w końcu głosem małej dziewczynki powiedziała:
-Chcę na barana! - żartobliwie przewróciłem oczami i przykucnąłem. Ledwo wgramoliła się na moje plecy. I w tym momencie moim największym marzeniem jest, by wszystkie zegary na świecie zatrzymały się, a ta noc trwała jak najdłużej. Położyłem ją w fotelu i zapiąłem pas bezpieczeństwa, sam szybko zająłem miejsce kierowcy. Dziewczyna prawie zasypiała z głową opartą o szybę. Wyciągnęłam dłoń w stronę radia, w celu przyciszenia go, ale ona mnie powstrzymała.
-Zostaw, kocham tą piosenkę. - powiedziała mało wyraźnie. - Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow - mruczała pod nosem. Mogę o niej powiedzieć wszystko. Że jest inteligentna, że ma dobry gust muzyczny, że pisze świetne artykuły. Ale za żadne skarby świata nie powiem, że ma talent wokalny. Już kiedyś ją słyszałem i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że słoń nadepnął jej na ucho. Mimo to, gdy śpiewa szeroko się uśmiecha zdając sobie sprawę z tego, że jest beznadzieja. To naprawdę uroczy widok. Wziąłem ją na ręce i niosłem, jak pannę młodą. Niby zwykłe porównanie, ale wywołało u mnie dziwne ukłucie, dlatego że inny mężczyzna będzie przenosił ją przez próg.
- Chcę spać w twojej koszulce! - język jej się plątał. Usiadła na moim łóżku. Podszedłem do szafy i szybko wyciągnąłem z niej jakąś szarą koszulkę.
-Może być? - pokręciła przecząco głową. Gdy jest pijana robi się jeszcze bardziej marudna. - To może ta? - zapytałem pokazując ubranie w zielonym kolorze. Parsknęła śmiechem i po raz drugi zaprzeczyła. - To jaką? - dziewczyna palcem wskazała na koszkę, którą miałem na sobie. Zdjąłem ją i jej podałem. Wpatrywała się we mnie ściskając ubranie.  No tak, chce, żebym się odwrócił. Natty nie zdawała sobie sprawy, że widzę wszystko w lustrze. Prawdopodobnie zabiłaby mnie, gdyby się dowiedziała. Jej ciało jest idealne, mimo, że nie ma figury modelki. Weszła pod kołdrę i szczelnie się nią przykryła. Miała zamknięte oczy, ale nie spała. Odgarnąłem niesforny kosmyk jej pięknych włosów. Kierując się w stronę drzwi spojrzałem na nią przez ramię. Mógłbym wpatrywać się w nią codziennie.
-Zostań. - szepnęła wystarczająco głośno, by to jedno słowo do mnie dotarło. Nie musiałem się długo zastanawiać. Zbliżyłem się do jej drobnego ciała i przycisnąłem ją do siebie, tak, że jej plecy dotykały mojej klatki piersiowej. Jej ciepłe palce oplotły moje. Mógłbym tak spędzić resztę życia. Myślałem, że nie potrafię kochać, gdyż żadna kobieta mnie tego nie nauczyła. Miłość pukała do moich drzwi, a ja nie fatygowałem się ich otworzyć. Wolałem żyć jak samotny wilk - dla siebie. Liczyły się tylko i wyłącznie moje korzyści i pragnienia. Myślę, że nadal nie potrafię kochać, ale pragnę dać jej moje serce. by było dla niej kryjówką przed złem tego świata. Chcę jej dać siebie i być blisko niej na dobie i na złe...nawet jeśli nie potrafię kochać.

***
Obudziłem się koło południa. Takie pobudki mógłbym mieć codziennie. Dzięki Natalie ta noc była spokojna i mimo pobudki nad ranem wyspałem się. Nie chcąc, by Natty była zła, odsunęłam się lekko. Dziewczyna zamruczała i odwróciła się twarzą do mnie. Jest taka piękna. Włosy opadły jej na twarz. Chłopcy mówią, że  jest ruda, ale to nie prawda. Jej włosy mają kolor truskawkowego blondu i zawsze zniewalająco pachną. Cały czas mnie kusi, by dotknąć tych uroczo zaróżowionych policzków. by pocałować te pełne, czerwone usta. Wiem, że nie mogę, więc cieszę się samym widokiem tego anioła. Powoli wraca z Krainy Morfeusza. Tak bardzo pragnę, by o mnie śniła, ale wiem, że to niemożliwe.
-Słodki Jezu! - piszczy i momentalnie się podnosi. Kac daje się we znaki i dotyka głowy mrożąc oczy.
- Kac morderca nie ma serca. - zakpiłem z niej.
-Co ja tu robię? - zdziwiła się rozglądając po mojej sypialni.
-Jakiś chłopak dzwonił, że jesteś pijana i potrzebuje pomocy, by was ogarnąć, więc zabrałem cię do mnie. - oświadczam. Wzdycha. - Zaraz coś ci przyniosę! - przypomniało mi się, że mam jakieś tabletki, które jej ulżą. Dziewczyna rozdziawiła usta widząc mnie w samych bokserkach. Spojrzała pod kołdrę. Była w szoku, gdy zauważyła moją koszulkę na sobie.
-Czy my...?- ledwie wydusiła.  Dlaczego by nie wykorzystać tej sytuacji i się z niej nie ponabijać?
-Nie pamiętasz? Było nam tak cudownie...- udałem zawiedzionego jej brakiem pamięci. Szerzej otworzyła oczy ze zdumienia i cicho przeklęła. Nie powiem, z całych sił starałem się powstrzymać śmiech. - Żartuję. - zaśmiałem się, a ona rzuciła poduszką w moją stronę. Nie trafiła. Nie lubię mojego domu. Na jego zakup wydałem bardzo dużo, ale brakuję mi w nim czegoś, co za żadne pieniądze tego świata nie kupię - miłości. Gdy dwoje kochających się ludzi mieszka razem dom tętni życiem i na każdym kroku to widać. Mimo luksusów nie jest mi tu dobrze. Na schodach spotkałem Natalie, która ubrała swoją sukienkę. Stałem przed nią jak idiota w jednej ręce trzymając szklankę z sokiem pomarańczowym, a w drugiej pudełko tabletek.
-Odwieziesz mnie, czy mam zadzwonić po taksówkę? - zapytała zakładając wysokie szpilki.
-Zostań. - proszę...nie przejmowałem się faktem, iż zabrzmiałem żałośnie.
-Muszę wracać sprawdzić, co z nimi. - stała już gotowa przy drzwiach.
-Pewnie śpią. Nie przejmuj się, dojechali cali i zdrowi, Stefan do mnie napisał, gdy ich odwiózł. - skłamałem. - Zrobię śniadanie. - zgodziła się, a ja poczułem fale ciepła zalewającą moją duszę. To musi być najlepszy posiłek jaki kiedykolwiek zrobiłem. Tylko co ja mam przyrządzić?  Coś wykwintnego, czy może prostą jajecznicę.
-Chcę tosty z Nutellą! - krzyknęła ze salonu. Wolałbym coś, dzięki czemu pokazałbym swój talent kulinarny, ale zrobię wszystko, na co ma ochotę.
-Co oglądasz? - spytałem wchodząc do salonu.
-"Czary- mary Goka" - była tak zainteresowana, że nawet na mnie nie spojrzała. Nie wiem, co to za program, ani kim jest ten człowiek, ale nawet nie próbuję nakłonić ją do zmiany kanału. -Mam dość tych reklam! Są wszędzie i trwają po kilkanaście minut. - narzekała.
-To może włączymy jakiś film? - spytałem. Pokiwała ochoczo głową i podeszła do pułki z płytami.
-Same horrory. - mruknęła niezadowolona. W końcu po kilku minutach poszukiwań pokazała mi pudełko, które pierwszy raz widzę na oczy. To sprawka Glorii. Natalie uśmiechała się szeroko. Mimo, iż nie lubię filmów romantycznych zgodziłem się widząc, że dziewczyna jest zadowolona. Przez dłuższy czas nie potrafiła wygodnie usiąść. Wierciła się i mruczała coś pod nosem. Byłem strasznie zdziwiony, gdy położyła głowę na moich kolanach i się uspokoiła. Nie wiedziałem jak mam zaaresztować. Mam pozwolenie na jej dotykanie, czy jest to kategorycznie zabronione? Niepewnie zacząłem bawić się jej włosami.
Proszę, niech ten dzień się nie kończy...

Untitled

~*~
Przepraszam. 
Przepraszam, że nie komentowałam waszych rozdziałów, że sama dodaje go tak późno, ale po testach miałam małe urwanie głowy. Przede wszystkim przygotowywałam się na konkurs, który pisałam dzisiaj. (pochwalę się, że przeszłam do kolejnego etapu, który będzie jakoś po 20 i do tego czasu również prawdopodobnie będę miała zaległości, więc z góry przepraszam)
Co sądzicie o rozdziale? 
Jako, iż to 10 rozdział mam pytanie: co myślicie o bohaterach? 
Dziękuję za komentarze <3
Buziaki :*

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 9


Przytul mnie i połam lód w opłatki kry,
Przytul mnie wiosenny świt podaruj mi
Dopóki gwiazd szalony krąg, nadzieje mam,
Dopóki łza jest jeszcze łzą,
 Nie jestem sam.

Ludzie najwięcej myślą o swoim życiu przed snem. Wtedy ogarnia nas dookoła ciemność, która często wypełnia naszą duszę. Marzymy o wielkiej miłości, o osobie, która mogłaby leżeć obok nas i szeptałaby miłosne wyznania. Wyobrażamy sobie naszą przyszłość, raz smutną, a innym razem szczęśliwą. Ale równie często zastanawiamy się nas sensem naszego życia i naszego postępowania. Zadajemy miliony pytań, które nie doczekają się odpowiedzi. Przypominamy sobie różne sytuacje z życia i besztamy siebie za złą postawę. Ja w tym momencie leżę tyłem do łóżka Gregora i myślę. Zastanawiam się celem mojego poczynania. Boję się, że skrzywdzę Jonasa. Człowieka, który kocha mnie jak córkę, a ja kocham go niczym tatę. On jest moim tatą, a nie jakiś mężczyzna, który bez skrupułów zostawił kobietę, która urodziła mu dziecko. Teraz ja bez żadnego oporu powinnam zniszczyć jego cudowne życie, które najprawdopodobniej wiedzie. Ale nie chcę zranić jego obecnej rodziny, która nic mi nie zrobiła i nie jest niczemu winna. A Jonas? Obawiam się, że poczuje się odtrącony, że pomyśli, iż chcę go wymienić. Tak się nigdy nie stanie. Jestem mu wdzięczna za miłość i wsparcie, które okazuje mi na każdym kroku. Na miano "taty" trzeba sobie zasłużyć, a on od początku naszej znajomości pokazuje, że nie mogę wymarzyć sobie kogoś lepszego. Tatą nie jest osoba, która spłodziła dziecko, tatą jest ten mężczyzna, który go kocha i wychowuje. Z drugiej strony, chcę dowiedzieć się, dlaczego zostałyśmy porzucone. W skali od jeden do dziesięciu moje rozdarcie wynosi sto jedenaście. W dość niezgrabny sposób odwróciłam się twarzą do Gregora. Chłopak miał zamknięte oczy. Oby nie spał, bo potrzebuję z nim porozmawiać.
-Gregor, śpisz? - spytałam szepcząc. Usłyszałam niewyraźny pomruk, po czym chłopak odpowiedział:
-Nie, Natalie, nie śpię. - przetarł dłonią rozespane oczy. - Coś się stało? - lekko uniósł swoje ciało, a głowę oparł o dłoń.
-Mógłbyś opowiedzieć mi o moim biologicznym ojcu? - spytałam niepewnie. Greg zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią.
-Jest wymagającym człowiekiem, ale mimo to wszyscy go lubią, bo jest pozytywny, pomocny i dobry.
-Ma rodzinę?
-Ma żonę i dwójkę dzieci,
-Jest dobrym ojcem?
-Wydaję mi się, że tak. - dziwnie się poczułam. Z jednej strony ogarnia mnie złość i zazdrość, ponieważ ktoś ma osobę, która powinna być ze mną, a z drugiej zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy usłyszałam, że mam przyrodnie rodzeństwo. Moje oczy wypełniły się łzami. Nie mogę zacząć płakać, nie przy nim. Głęboko nabrałam powietrza i zamknęłam powieki na kilka sekund.
-Natalie, mogę...mogę z tobą dzisiaj spać i cię przytulić? - jego głos był cichy, a wzrok błądził po całym pokoju.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.- wcześniejsze wydarzenie było chyba zbyt krępujące, bym mogła zgodzić się na coś takiego.
-Ty tego potrzebujesz i ja też. - ma racje. Chcę, żeby ktoś mnie mocno przytulił i swoim ciepłem ułożył do snu. Podniosłam rąbek kołdry, tym samym wysyłając mu zaproszenie. Położył się obok mnie na moim małym łóżko. Na początku nie wiedzieliśmy, co robić. W końcu ja wykonałam pierwszy ruch. Położyłam głowę na jego torsie, a ręką objęłam jego ciało, on natomiast otoczył mnie swoim ramieniem. Ten gest wcale dla mnie dużo nie znaczy. Przecież ja często kogoś przytulam, jak nie Tobiasa, to Alex, jak nie ją to kogoś w pracy, jakąś koleżankę lub kolegę. Lubię przytulać i być przytulana. Niby dlaczego ten moment miałby mieć jakieś szczególne znaczenie?  Może dlatego, że Gregor przytula mnie w chwili, w której najbardziej tego potrzebuję?
Wsłuchując się w bicie jego serca i kołysana ruchem klatki piersiowej zasnęłam.

***

Obudziłam się kurczowo ściskając poduszkę. Widok pustego pokoju mocno mnie zdziwił, ale na szafce znalazłam kartkę, na której było napisane:
"Rano był u nas trener, by obudzić mnie na trening. Spałaś tak słodko, że nie mogłem tego zniszczyć. Przyniosłem ci śniadanie, a obok niego masz mapę, na której zaznaczyłem ci trasę prowadzącą pod skocznie. Jeśli chcesz, to przyjdź. 
Gregor"
Czyli czeka mnie mała wycieczka. W sumie nie jestem głodna, więc tylko się odświeżę i przebiorę. Ubrałam szeroką koszulkę w paski, jasne jeansy z przetarciami, ciepły płaszcz w czerwono czarną kratkę i czarne botki. Dzisiaj pogoda była o wiele lepsza. Ale, mimo, iż słońce wyszło zza chmur i przestało padać, wiał zimny wiatr. Oby nie przeszkadzał skoczkom w treningu na skoczni. Do miejsca. które na mapie było znaczone znaczkiem "X" z hotelu jest dosłownie 5 minut. Na trybunach było około 10 osób, a pozostali to skoczkowie i sztaby. Nie znam tu nikogo. Nerwowo rozglądałam się za znajomymi twarzami, lecz na próżno moje starania. Nieoczekiwanie dostałam MMS'a
Od: Kurdupel
Patrz *.*
A pod spodem było załączone zdjęcie nieznanego mi przystojnego mężczyzny.
Do: Kurdupel
Kto to? Jezu, jaki on jest boski
Po chwili usłyszałam dźwięk oznaczający, że ktoś usiłuję się ze mną skontaktować. Czyżby to był Gregor? Niestety, bądź stety to Alex.
-Halo? - odebrałam ucieszona możliwością rozmowy z moją przyjaciółką.
-To jest Malachi Parker, nowa postać w Pamiętnikach. - niemalże krzyczała z podekscytowania.
-Zamawiam! - szybko zareagowałam, wiedząc, do czego Alexandra zmierza.
-To nie fair, ty już zaklepałaś Damona i Klausa. - zabrzmiała jak obrażone dziecko.
-Dobra, dobra. Opowiadaj lepiej, kim jest.
-Zabił swoją rodzinę, z wyjątkiem siostry bliźniaczki i był we więzieniu!
-Zakochałam się w kryminaliście...-westchnęłam. Usłyszałam za sobą przeraźliwy pisak. W sekundzie odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Stefana, którego mina mówiła, że zaraz zemdleje ze strachu. - Alex, muszę kończyć. Zadzwonię później. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
-Gregor jest bandytą?! - pisnął. Zaśmiałam się głośno.
-Nie, Bobrze. Rozmawiałam z przyjaciółką o nowej postaci w "Pamiętnikach wampirów" - mówiłam spokojnie. Jego twarz przybrała pogodniejszego wyrazu.
-Ej, też to lubię. - i powrócił wesoły Kraft. - Który sezon?
-Początek szóstego. - rzekłam dumnie, a chłopakowi zrzedła mina.
-Środek czwartego. - dlaczego Stefan nie znalazł jeszcze ukochanej? Przecież on jest idealny i trochę przypomina mi Tobiasa. Kraft mógłby być jednocześnie przyjacielem i wybrankiem serca. Można z nim porozmawiać, oglądać romantyczny serial, śmiać się i przytulać. Jego  ramiona są stworzone do przytulania. Myślę, że Bóbr jest człowiekiem, który jeśli raz pokocha będzie kochał na zawsze. Niestety, kobiety mają słabość do złych chłopców. Pociąga nas to, co tajemnicze i nieodkryte. Ten rodzaj mężczyzn jest bardziej powściągliwy, zamknięty w sobie i mniej skory do wyrażania swoich uczuć. Dlatego tak intrygujące jest dociekanie, co im w duszy gra. Nie wolno zapomnieć, że duża liczba kobiet stawia sobie za punkt honoru uwodzenie kogoś, kto wydaje się być nie do zdobycia.
-Ziemia do Naty! - ocknęłam się z mojego małego transu, gdy zauważyłam dłoń poruszającą się przed moim nosem. - Nawet ty się wyłączasz, jak mówię. - westchnął. - Idę na drugą część treningu. - dodał przytulając mnie na pożegnanie. Kobiety nie umieją docenić mężczyzny, który ma wielkie i dobre serce, a miłością mógłby zalać cały świat. Taki właśnie jest Stefan. Zawsze pogodny, uśmiechnięty, za wszelką cenę pragnący, by ktoś zaopiekował się jego sercem.
Chyba znalazłam odpowiedź na pytanie, dlaczego Gregor miał tyle kobiet. Ponieważ jest zagadką. Chciały, żeby się przed każdą z nich otworzył, by w końcu pokazał, jaki jest. Media wykreowały go na łamacza kobiecych serca, na mężczyznę, dla którego liczy się tylko przygoda na jedną noc. One chciały udowodnić, iż są na tyle wyjątkowe, aby poznać jego wnętrze. A on coraz bardziej się w sobie zamykał i nie dopuszczał do siebie, że któraś z nich może go naprawdę pokochać.
Westchnęłam zrezygnowana po raz czwarty okrążając skocznie w celu znalezienia Gregora. Wyciągnęłam telefon z kieszeni z zamiarem napisania do niego wiadomości. I nagle poczułam coś twardego i upadłam.
-To jakiś marny żart?! - wrzasnęłam spychając z siebie młodego blondyna, którego wcześniej nie widziałam na oczy. Wyciągnął dłoń, aby pomóż mi wstać, ale ja zignorowałam ten gest. Szybko otrzepałam się z kurzu. - No pięknie, jestem brudna! - uniosłam głos z wyraźnymi pretensjami.
-Mogłaś patrzeć, jak idziesz. - odgryzł się. Po akcencie poznałam, że pochodzi z Niemiec. - Jestem Andreas Wellinger. - kolejny raz podał mi dłoń, tym razem w celach zapoznawczych.
-Natalie Fischer, - rzuciłam od niechcenia.
-Chyba w kadrze mi nie uwierzą, jak powiem im, że spotkałem dziewczynę Gregora Schlierenzauera.  Szczerze, większość myślała, że rzuci cię po trzech dniach. - przesłyszałam się? On użył słowa "rzuci"? Czy ja jestem piłką? Uważałam, że Gregor jest arogancji, ale on go pobił na głowę.
-Powiedz mi proszę, od kiedy kadra Niemiecka zatrudnia nieletnich do noszenia nart skoczkom? - szeroko otwarł oczy ze zdumienia. - Powinieneś się bardziej cenić. Myślę, że odpowiednią pracą dla ciebie byłoby smarowanie nart.- Niemiec prychnął z oburzeniem.
-Jestem skoczkiem narciarskim i mam dziewiętnaście lat! - ewidentnie się zezłościł. Punkt dla ciebie, Natalie.
-Naprawdę? - udałam zaskoczoną. - Ten sport schodzi na psy. - rzekłam melodyjnie. Uniósł wzrok powyżej mojej głowy. Nim zdążyłam obrócić się, by sprawdzić, co zobaczył, poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w tali niczym bluszcz. Gregor.
-Cześć, skarbie. - złożył pocałunek na moim policzku. - O, widzę, że zdążyłaś poznać Andiego.
-Wiecie co, ja już może pójdę. Do później. - ruszył przed siebie. Całe szczęście, że już go nie ma. Szczerze, nie polubiłam go. Wyswobodziłam się z uścisku i stanęłam twarzą w twarz z Tyrolczykiem.
- Jednak przyszłaś. - promienny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Przyszłam...Gregor, będziesz zły, jeśli wrócę do hotelu? - pokazałam dłonią na moje ubrudzone ubrania.
-Jasne, że nie. Leć do pokoju i przygotuj się na kolacje. - radośnie klasnęłam w dłonie, po czym pocałowałam go w policzek. Dobrze, że nie wzięłam dużo pieniędzy, bo znając mnie weszłabym do jakiegoś sklepu i wyszła z wypełnionymi torbami. Mama mówi, że to zakupoholizm, lecz to nie prawda, bo jeśliby tak było Alex też by na to cierpiała. Doskonale pamiętam dzień, w którym przeszłyśmy same siebie. Pojechałyśmy z jedną z koleżanek i jej tatą do Salzburga. Oni spędzili tam tylko dwie godziny, a my nie dosyć, że byłyśmy tam od 10 do 21, to jeszcze zabrakło nam na powrót do domu. Bogu dzięki za Jonasa, który po nas przyjechał. I właśnie od tego dnia na zakupy z nami jeździ Tobias, który jak się okazało też lubi szastać pieniędzmi, lecz robi to rozsądnie. Ja też byłam bardzo rozważna, kiedy wydawałam swoje pierwsze kieszonkowe, bo przez długi czas go nie otrzymywałam. Dopiero, gdy mama i Jonas wzięli ślub dawali mi pieniądze, ponieważ on dobrze zarabia, o ona otrzymała podwyżkę. 

***
Myślałam, że nie będę się denerwować przed kolacją z rodzicami Gregora, ale teraz, kiedy stoję przed drzwiami restauracji mam ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. To trochę do mnie niepodobne. Zawszę chętnie i bez stresu poznaję nowych ludzi, a w tym przypadku boję się, że coś pójdzie źle.
-Kopniak na szczęście? - zapytałam z nadzieją w głoście. Gregor tylko się roześmiał. Objął mnie ramieniem i pewnie prowadził do stolika, w którym siedziała blondynka i brunet. Wdech i wydech, Natalie. Przedstawiliśmy się sobie i zajęliśmy miejsca. Greg ujął moją dłoń dodając mi tym samym otuchy.
-Mówiłeś, że jest ładna, ale nie, że aż tak. - Komplementował mnie pan Paul.
-Tatoo...-syn spiorunował go wzrokiem.
-Ale to prawda. Zgodzisz się ze mną, Angeliko?
-Ależ naturalnie. Natalie to bardzo piękna, młoda kobieta. - oblałam się czerwonym rumieńcem śmiejąc się nerwowo. Od zawsze miałam dziwną tendencje do odbioru komplementów i do nich samych. Kelnerka przyniosła nam jedzenie. Spojrzałam na Gregora, a on wzruszył ramionami.
-Zamówiliśmy za was, mamy nadzieje, że się nie gniewacie, - uśmiechnęłam się łagodnie i zaprzeczyłam. Posiłek zjedliśmy w kompletniej ciszy. Od czasu do czasu zerkałam na Gregora, a on mnie na tym przyłapywał.
-Czym się zajmuje twoja mama? - zaczęła temat rodzicielka Gregora.
-Jest pielęgniarką. - i to jaką dobrą. Do każdego pacjenta podchodzi z sercem i niesamowitą dobrocią. Jestem dumna, że to właśnie ta kobieta mnie urodziła.
-A tata? - dopytywała blondynka. Gregor zareagował natychmiastowo zwracając jej uwagę mówiąc, że to ciężki temat. Położyłam swoją dłoń na jego i uśmiechnęłam się lekko.
-Mój ojczym jest szefem firmy budowlanej. - nie lubię używać tego słowa, wole nazywać go "tatą", ale nie byłam pewna, czy w tej sytuacji wypada. Rozmowa zmieniła swój wygląd. Ojciec z synem rozmawiali o sporcie, co jakiś czas wtrącała coś pani Angelika, a ja oparta o krzesło przyglądałam się ich radosnej rodzinie. Rodzina to wielka wartość. Daje nam wsparcie i dużo miłości. Gregor ma szczęście i dobrze, że umie się z niego cieszyć i go docenić.
-Natalie może wyjdziemy na sekundkę? - spytała pani Schlierenzauer. 
-Żaden problem. - wzięłam swoją torbę i odeszłyśmy od stolika. W toalecie było wielkie lustro i w duchu dziękowałam za to Bogu. Wyjęłam szczotkę i zaczęłam powoli rozczesywać moje niesforne włosy. Długie, miedziane fale rozlały się na moich ramionach.
-Kochaj go. - ni z tego, ni z owego wypaliła mama Gregora. W lustrze spojrzałam na jej odbicie. - Kochaj, bo on pragnie być kochany. zaopiekuj się nim i bądź u jego boku zawsze, kiedy będzie cię potrzebować. Mów mu słowa, które chcesz wypowiedzieć, żeby później nie było za późno.
Proszę, obdarz go miłością, wielką, szczerą i bezwarunkową. - słowa tej drobnej kobiety wbiły mnie w podłogę. Zaangażowanie, z jakim wypowiadała wszystkie te zdania było przytłaczające. Przez to mam wyrzuty sumienia. Ona wierzy, że my naprawdę jesteśmy razem, a to jedna wielka farsa. Ale muszę brnąć w to dalej, bo nie chcę jej skrzywić prawdą. - A gdy odejdę, nie daj mu upaść. - dodała po chwili łamiącym się głosem.
-Obiecuję. - kłamstwo. Moja klatka jest coraz mniejsza. Im więcej kłamstw tym trudniej jest mi w niej żyć. Na sercu mam ogromny ciężar, a moja dusze przepełniona jest smutkiem.

~*~
Witam, witam, witam!
Zgadnijcie, kogo czekają egzaminy gimnazjalne?  
Tak, mnie...
Nawet nie wiem do jakiej szkoły chcę iść..
No cóż, tak też bywa...
A u was co słychać?
Dziękuję za komentarze <3
Buziaki ;*

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 8



Coś sie dzieje między mną i tobą
Coś się dzieje głęboko w środku.
Chcę cię pocałować, ale sie boję
Chcę cię dotknać, ale się boję


Na lotnisko przyjechałam z Alexandrą i Tobiasem, gdyż uparli się, że muszą mnie pożegnać. Pamiętam, jak Tobias żegnał nas, gdy wyjeżdżałyśmy wraz z klasą do Niemiec na tydzień. Tak się tym przejął, że aż płakał. Przez całe siedem dni dzwonił kilka razy dziennie i wysyłał setki sms'ów. Nie lubię wyjeżdżać bez niego. Wtedy jeszcze bardziej się o niego martwię i zachodzę w głowę, czy wszystko z nim w porządku. Teraz jestem spokojna, bo zostawiam go w dobrych rękach.
-Tylko pamiętaj, nie rozrabiaj, nie mów za dużo, nie jedz czekolady przed snem, ubieraj się ciepło i baw się dobrze. - mówiła trzymając mnie w mocnym uścisku Alex.
-Tak jest! - zasalutowałam jej, niczym żołnierz przełożonemu. Chwile później przytulał mnie Tobias.
-Odbieraj moje telefony, odpisuj na sms'y, nie rób głupot. - pogroził mi palcem wskazującym.
-A wy się nie pozabijajcie. Tobias nie warz się grzebać w moich rzeczach, bo znowu coś zepsujesz! A ty Alex, jeśli pójdziesz z kimś na randkę od razu masz mnie o tym powiadomić. I żeby było jasne, łapy precz od mojej nowej sukienki. -  nasz grupowy uścisk za każdym razem jest wyjątkowy. Mam wtedy przy sobie dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Osoby, które znają mnie doskonale, a mimo to są przy mnie i wiem, że zawsze będą.
-Natalie, musimy już iść. - tą piękną chwilę przerwał Schlierenzauer. - Tak przy okazji jestem Gregor. - przywitał się z moim przyjacielem męskim uściskiem dłoni.
-Tobias. - na pierwszy rzut oka widać, że nie przypadli sobie do gustu. Mój przyjaciel po raz kolejny mnie przytulił. Tym razem mocniej. - Kocham Cię. - powiedział całując mnie w policzek.
-Ja Ciebie też kocham. - odrzekłam. Zniecierpliwiony Schlieri odchrząknął, a ja niczym na sygnał odskoczyłam od Tobiego. Pomachałam im i wraz z Gregorem poszłam w kierunku odprawy. Ujął moją dłoń. Nie był to ten sam uścisk, co dwa dni temu. Tym razem trzymał mnie bardziej stanowczo, jakby chciał powiedzieć "ona jest moja"

***

W Lillehammer panowała brzydka pogoda. Wiał mocny wiatr, a z ciemnego nieba spadały duże krople deszczu. Nikt nie wziął ze sobą parasola, więc żebym sucha weszła do taksówki Gregor rozłożył nad naszymi głowami swoją kurtkę. Mówiłam, mu, że to niepotrzebne, ale on jak zwykle uważał inaczej. Jego zachowanie w samolocie, tak jak i teraz w samochodzie było jeszcze dziwniejsze niż zazwyczaj. Przez całą podróż trzymał mnie za dłoń i przez większość czasu wpatrywał się w widok za oknem. Nie odezwał się ani słowem. To akurat było mi na rękę, gdyż nie chciałam z nim rozmawiać. W hotelu zostałam poinformowana, że będziemy mieli razem pokój. Szczerze, wole spać na dworze niż razem z nim. Jedynym pocieszeniem był fakt, iż mieliśmy oddzielne łóżka. Postawa młodego Austriaka powoli zaczynała działać mi na nerwy i lekko już męczyła. Nawet przytulny pokój nie poprawił mi humoru. Wściekle rzuciłam walizkę na podłogę. Widząc to Gregor uniósł pytająco brew.
-Możesz przestać?! Nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko! - krzyczałam. - Nie wiem, gdzie widzisz problem, ale przestań! - chłopak położył swój bagaż obok łóżka i wolnym krokiem zmierzał w kierunku wyjścia. - Świetnie, idź sobie! Przynajmniej będę miała spokój! - wyszedł. Nie chciałam, żeby naprawdę sobie poszedł. Nie lubię być sama, ale niestety jestem. Teraz nie mam na myśli tego, że zostałam opuszczona w hotelu. Jestem samotna w obcym kraju bez osoby, do której w tym momencie mogłabym się przytulić i powiedzieć, co mi leży na sercu. Nie chcę martwić moich przyjaciół i z tego powodu do nich nie zadzwonię. Myślę, że wysłanie sms'a o treści "Jesteśmy już na miejscu. Jest tu pięknie" będzie odpowiednie. Po rozpakowaniu swoich rzeczy usiadłam na łóżku. I co ja mam teraz robić? Nie wiem gdzie iść, nie znam większości ludzi. Gregor pewnie jest u swoich przyjaciół, więc tam nie pójdę. Wiem, przebiorę się w coś odpowiedniego i wyjdę na miasto. Może to nie jest doby pomysł, bo go nie znam, ale raz kozi śmierć. Ubrana w kwieciste leginsy, zwykłą pudrową bluzkę, w beżowe botki do kostek oraz w jeansowej, przedłużanej kurtce wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu mijałam dużo różnych osób, do których uśmiechałam się przyjaźnie. Lubię poznawać nowych ludzi. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za rękę. Wystraszona pisnęłam i wyrwałam ją.
- Czyś ty zgłupiał?! - uderzyłam Stefana w ramie. Zaśmiał się głośno.
-Widziałaś gdzieś Gregora? - pokręciłam przecząco głową i zbyłam go mówiąc, że się śpieszę. Gdzie się podziewa ten narwany Austriak? Nie zdziwiłabym się gdyby siedział w jakimś barze. Jeśli przyprowadzi jakąś kobietę na noc, to przysięgam, że to się źle skończy. Na całe szczęście przestało padać i spokojnie mogę kupić parasol. Od razu rzucił mi się w oczy beżowy w balony do latania. Moim marzeniem jest lot takim aerostatem, ale mam lęk wysokości, więc pewnie nigdy się na to nie odważę.
W tym norweskim mieście znajduję się dom wybitnej pisarki, zdobywczyni Nagrody Nobla
- Sigrid Undset. Zdecydowanie jutro muszę go odwiedzić. Co to by było za przeżycie zobaczyć na własne oczy miejsce, gdzie żyła i tworzyła ta słynna pisarka. Może uda mi się kupić ostatni tom powieści "Krystyna córka Lavransa" Byłabym w niebo wzięta i nawet Gregor nie byłby w stanie tego zniszczyć. Jutro będę zwiedzać, a na to muszę się dobrze przygotować, więc pora udać się na małe zakupy. Moje buty nie są idealne na deszczową pogodę, więc muszę kupić kalosze. Pamiętam czasy, gdy jeszcze byłam małą dziewczynką. Powinnam dodać "beztroską", ale nigdy tak nie było. Zawsze przejmowałam się wszystkim i wszystkimi.
Kiedyś mama kupiła mi śliczne, różowe kalosze z kokardką, byłam tak szczęśliwa, że zaraz po tym, gdy podziękowałam mamie wybiegłam z domu i przebiegłam 2.5 kilometra do domu Alex. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy biegłam taki długi dystans i jeszcze tak szybko. Na drugi dzień Alexandra przybiegła do mnie w takich samych tylko jasno niebieskich. Cały dzień spędziłyśmy bawiąc się na dworze. Później byłyśmy chore, ale to szczegół.
Patrząc przez witrynę sklepu zauważyłam identyczne kalosze jak te sprzed lat. Bez zastanowienia je kupiłam. Zrobiłam im zdjęcie i wysłałam Alex. Dawno nie byłam bez niej na zakupach.
Muszę kupić coś eleganckiego jutrzejszą kolację z państwem Schlierenzauer. Niby wzięłam ze sobą kilka naprawdę ładnych rzeczy, ale widząc te wszystkie ubrania stwierdziłam, że tamte się nie nadają na taki ważny wieczór. Po długich poszukiwaniach znalazłam idealną sukienkę - jest biała, prosta i ma krótki rękaw. Szary płaszcz również znalazłam w tym sklepie. W trakcie poszukiwań torebki po raz dziesiąty zadzwonił Gregor, ale ja znowu to zignorowałam. Kupiłam bordową i dużą. Z moimi nowymi nadbitkami będą się świetnie komponowały czarne, wysokie szpilki, które wzięłam. Zastanawiam się czy zadzwonić do Gregora. Straszne mnie zdenerwował swoim zachowaniem, ale teraz się martwi i zachodzi w głowę, czy nic mi się nie stało, przynajmniej tak pisze. Już wracam do hotelu, więc niech jeszcze trochę pocierpi, dobrze mu to zrobi. Ja też się zastanowiłam, gdzie jest, a zatem jesteśmy kwita. Chociaż może lepiej, żebym zadzwoniła, bo nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Nie. Musi się czegoś nauczyć. Zadowolona weszłam do budynku witając się z pracownikami hotelu. Z tego co udało mi się przez ten krótki czas zaobserwować pracują tu bardzo mili ludzie.
Mój dobry humor zniknął zaraz, gdy stanęłam pod drzwiami do pokoju. Cicho je otworzyłam i od razu zauważyłam Gregora. Siedział pogrążony w myślach z głową objętą rękami, widać było, że jest przybity.
-Gregor. - powiedziałam cicho, lecz wystarczająco głośno by usłyszał. Chłopak zerwał się z łóżka i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i mocno przytulił. Słyszałam głośne bicie jego serca.
- Tak bardzo się bałem. Nie wiedziałem, gdzie jesteś. Pierwsze myślałem, że uciekłaś, a potem, że się zgubiłaś... - nie spodziewałam się takiej reakcji. Strasznie jest mi teraz przykro.
-Przepraszam. - chłopak ujął dłońmi moją twarz i patrząc smutnymi oczami prosto w moje rzekł:
-Proszę nie rób tak więcej. Gdyby coś ci się stało...ja... nie wiem, co bym zrobił. Jesteś moją dziewczyną i strasznie mi ta tobie zależy. - jego słowa wbiły mnie w podłogę.
-Za sześć miesięcy będziesz miał mnie z głowy. -  otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale momentalnie je zamknął i zrobił kilka kroków do tyłu patrząc na mnie jeszcze smutniejszymi oczami. Zakryłam wargi dłonią i zdałam sobie sprawę z moich słów. Powiedziałam prawdę, ale w nieodpowiednim momencie.
-Czy ty musisz mi to przypominać?! - krzyknął, a je podskoczyłam ze strachu. - Nie chcę o tym myśleć! Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę byś się w końcu do mnie przekonała, a ty cały czas traktujesz mnie jak najgorszego wroga! To boli, tak cholernie boli. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - A wiesz, co boli jeszcze bardziej?! Że ty i Tobias się kochacie, słyszałem jak dzisiaj wyznawaliście sobie miłość! Nienawidzę go z całego serca! Chciałem cię przeprosić i poszedłem kupić dla ciebie prezent. - pokazał mi srebrny naszyjnik z serduszkiem. Wzięłam go do ręki i dotknęłam zawieszki. Górna strona była pulchniejsza i wysadzona kryształkami, a na dolnej części widniał napis:
"25.11.2014    
Gregor"
-Mógłbyś? - spytałam podając mu mój prezent. Odgarnęłam włosy na bok, a chłopak stanął za mną. Poczułam jego chłodne palce na mojej szyi. Przeszły mnie ciarki. - Tobias jest  moim przyjacielem. Kochamy się jak brat i siostra. - niepewnie odwróciłam się w jego stronę. Coś było w jego oczach, coś pięknego, niepewnego, coś co mnie do niego przyciągało. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana nie mogąc oderwać od nich wzroku. Jego oczy zabłysły radością i nadzieją. Zbliżył się do mnie. Dzieląca nas odległość była niewyobrażalnie mała. Mimo strachu, który odczuwałam, pragnęłam, aby zbliżył się jeszcze bliżej.
-Oooo - momentalnie spojrzeliśmy w stronę osoby, która nam przeszkodziła. W drzwiach stał uśmiechnięty Stefan. Dziękuję ci, mój wybawicielu. - Przyszedłem zapytać, czy chcecie do nas przyjść, ale wy macie lepsze rzeczy to robienia. - znacząco poruszał brwiami. Zirytowany Gregor chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
-Już idziemy. - ujęłam dłoń Schlierenzauera i opuściliśmy nasz pokój. Nagle zrobiło mi się strasznie wstyd. Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu. Gdyby doszło do pocałunku zdzieliłabym siebie i jego. To jest tylko i wyłącznie udawany związek. Podobnie jak w "Pretty Woman" Różnice są takie, iż razem spędzimy pół roku, a nie tydzień, Vivian była kobietą lekkich obyczajów, ja natomiast jestem młodą dziennikarką, nie mam korzyści finansowych z tego układu, a przede wszystkim w naszej historii nie będzie szczęśliwego i romantycznego zakończenia. Swoją droga kocham ten film, znam go na pamięć, a mimo to nadal mi się nie znudził.
W pokoju Michaela i Stefana panował istny chaos. Na podłodze były ubrania, zielone bokserki zwisały z klamki od okna. Zdziwiona pokazałam na nie palcem. Michi oblał się czerwonym rumieńcem i zawstydzony szybko je ściągnął i rzucił pod łóżko. Oprócz nas w pokoju znajdował się Thomas, Manuel oraz Poppi. Chłopcy siedzieli w kółku i grali w karty. Obok Thomasa zauważyłam dużą ilość euro.
-Głupi ma zawsze szczęście. - Starszy Manuel kiwnął głową na wspomnianego wcześniej blondyna. Gregor przyłączył się do gry, a ja usiadłam obok nich uważnie im się przyglądając. Wyglądają jak młode, beztroskie dzieci. Stefan, który jest najmłodszym skoczkiem znajdującym się w pomieszczeniu grał najgorzej i przegrywał. Zrezygnowany rzucił karami i obrażony odwrócił się do nich plecami.
-Wiecie, dlaczego Stefan ma taki mózg? - Fettner pokazał na placach odległość, która miała może centymetr. - Bo mu spuchł. - pozostali skoczkowie wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Stefan oblał test na IQ. - zaśmiał się Gregor
-A wicie, dlaczego mózg mężczyzny jest cenniejszy niż kobiety? - spytałam - Bo jest rzadkością. - zamilkli. - Bobrze, może ich ogramy, co ty na to? - chłopak ochoczo pokiwał głową. Chyba  nie wspomniałam, że lubię grać w Pokera, No to się chłopcy trochę zdziwią. Szło nam naprawdę dobrze. Tylko ten przeklęty Thomas był lepszy! Reszta grała beznadziejnie, a my posyłaliśmy im tryumfalne uśmiechy. Didl założył ciemne okulary. Thomas to nie imię, Thomas to stan umysłu. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ nie pomyślał, że w szkiełkach odbiją się jego karty. Wiedząc, że mam lepsze niż on podbiłam stawkę do 500 euro.
-Wariatko, to wszystko co mamy! -  Kraft warknął cicho. Spojrzałam na niego uspokajająco. Manuel, Poppi i Gregor spasowali i w grze zostałam tylko ja i Diethart, który od razu pożałował swojej decyzji. Przybiliśmy z Bobrem piątki, po czym wstaliśmy i odtańczyliśmy taniec zwycięstwa.
-Co się szczerzysz, baranie? - zapytał zirytowany Thomas.
-Dzięki temu, że wygrali, nie będę musiał płacić za naszą kolejną randkę. - odpowiedział Gregor. Ja i Stefan spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Położyłam rękę na jego ramieniu i sprałam się na nim.
-Przepraszam skarbie, ale zdecydowanie wole wyjść gdzieś z Bobrem. - Gregor skrzywił się na moje słowa, a ja posłałam mu całusa. Po chwili usłyszeliśmy pukanie. Spanikowani chłopcy poderwali się z miejsca i zaczęli chować dowody po ich napojach alkoholowych. Zanim wszystko uprzątnęli w pokoju znalazł się trener kiwając głowa z dezaprobatą.
-Dobry wieczór, trenerze! - przywitali się chórem, a Michi niczym zawodowy piłkarz kopnął ostatnią puszkę po piwie w stronę łóżka.
-Jak mi to wytłumaczycie? - zapytał Hainz krzyżując ręce na piersi. Przed szereg wyszedł Manuel Fettner.
-Natalie to wszystko wypiła! - powiedział szybko, a Gregor zaserwował mu mocnego kuksańca w ramię. Widocznie go zabolało, gdyż spojrzał na niego z wyrzutem pocierając miejsce, w które Schlieri uderzył.
-Niech mu trener nie wierzy, Natalie nic nie wypiła. My tylko graliśmy w pokera- bronił mnie Stefan. On jest taki uroczy.
-Ile razy mam wam powtarzać, żebyście nie grali ze Stefanem w karty, bo chłopak później nie ma pieniędzy nawet na jedzenie! - wrzasnął trener.
-Ale ja dzisiaj wygrałem. - rzekł dumnie ciemnowłosy Tyrolczyk. Kuttin szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.
-Przepraszam, chyba źle usłyszałem. Co zrobiłeś?
-Wygrałem z Natalie ponad 1000 euro. - objął mnie ramieniem, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
-Widzę, że macie wystarczającą karę za ten wybryk. A teraz wszyscy do swoich pokoi, ale to migiem! - i tak o to skończyła się mini impreza w pokoju Hayboecka i Krafta. Coraz bardziej lubię naszą narodową kadrę. Od samego początku dobrze mnie traktują, a zabawa z nimi jest przednia. Myślę, że powinnam zadzwonić do Jonasa, aby podziękować za lekcje gry w Pokera. Gregor właśnie poszedł pod prysznic, więc to idealny moment do skontaktowania się z moją rodziną.
-Halo? - odebrał zachrypniętym głosem. Tak bardzo za nim tęsknie.
-Tato, cześć. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.
-Och, Natalie, skarbie, ty nigdy nie przeszkadzasz. Opowiadaj, co u ciebie.
-Wszystko dobrze. Dzwonie, by podziękować, za to, że dzięki tobie umiem grać w karty. - po drugiej stronie słuchawki usłyszałam cichy śmiech.
-Alex i Tobias nadal nie nauczyli się grać?
-Ale z nimi nie grałam, tylko z Reprezentacją Austrii w skokach narciarskich. - rzekłam dumnie.
-Moja dziewczynka. - był w pełni zadowolony z mojej wygranej. - A kiedy możemy poznać naszego przyszłego zięcia?
-Tato...
-No co? Chyba cię nie dziwi, że chcemy go poznać.
-Tato, Gregor jest bardzo zajęty i z pewnością nie będzie miał czasu na spotykanie z rodzicami swojej... - niedane mi było skończyć, gdyż ktoś wyrwał mój telefon.
-Dobry wieczór, z tej strony Gregor Schlierenzauer. Mi również miło Pana poznać. Natalie jak to często jej się zdarza naopowiadała Panu głupot, dla Państwa zawsze znajdę czas. Może przyjedziecie Państwo na konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku? O, to świetnie.  Dobrze, dobrze. Dobranoc i do zobaczenia. - patrzyłam na niego z pełnym niedowierzaniem, a chłopak zadowolony z siebie uśmiechał się promiennie.
-Nie powinno cię to dziwić, że chcę poznać moich przyszłych teściów. - jego uśmiech jest taki piękny, pogodny. Byłabym hipokrytką, gdybym nie doceniła urody Gregora. Jego twarz jest zniewalająca, ale oczy są najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam. Myślę, że nigdy nie przestanę się nimi zachwycać. Nawet, gdy nasz "związek" się skończy zawszę będą mi się ukazywać  przed zaśnięciem. Tak już jest z cudownymi rzeczami, powracają do nas we wspomnieniach.


~*~
Cześć i czołem!
 Mamy za sobą pierwszy dzień w Norwegii ^.^ Jak wrażenia? 
Miło spędziłyście święta?
Strasznie dziękuję za komentarze. To dla mnie wiele znaczy.
Buziaki ;* 




czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 7

Jednego serca! Tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.

Pisząc artykuł o najstarszym małżeństwie w Austrii uświadomiłam sobie, jak bardzo pragnę miłości. Nie potrzebuję mężczyzny, który nieba by mi przychylił. Marzę o kimś, dzięki komu mogłabym zapomnieć o całym Bożym świecie. Wtuliłabym się w jego tors i poczułabym się bezpieczna, zrelaksowana i kochana. Tylko ja mogłabym całować jego usta, byłby mój. Razem przeszlibyśmy przez ten szalony świat drwiąc z rutyny szarych dni. Bylibyśmy jak księżniczka i książkę, a nasza bajka trwałaby wiecznie. Niestety w najbliższym czasie nie spotkam mojego księcia, z którym gotowa byłabym uciec. W zamian mam złego łotra, który uwięził mnie w klatce stworzonej z tajemnicy, szantażu i bólu. Westchnęłam głośno, bo tylko tyle mogłam zrobić w obecnej sytuacji. Przechodząc przez korytarz kątem oka ujrzałam lustro, a w nim swoje odbicie. Ze łzami w oczach wpatrywałam się w nie. Jak mogłam upaść tak nisko, żeby udawać związek? Nie jestem lepsza niż te kobiety, które są z mężczyznami dla ich pieniędzy. Czuję się źle. Może powinnam się wycofać? Chociaż nie wiem czy nie jest na to za późno. O naszym związku wie Tobias, moi rodzice, rodzice Gregora, których mam poznać w Norwegii, a teraz śpieszę się na spotkanie z jego kadrowymi przyjaciółmi. Za dużo osób wplątanych jest w to kłamstwo.
Nie płacz, bo będziesz wyglądała jak panda! - krzyczała moja podświadomość. Ubrana w burgundową, rozkloszowaną spódnicę, w którą była włożona biała koszula w czarne serduszka, w tego samego koloru rajstopy z jasnym paskiem na udzie ozdobionym sercami oraz mając na stopach czarne botki na obcasie wszyłam z mieszkania. Zrobiło mi się zimno, więc wróciłam po czarny płaszczyk. Moja Petunia to jeżdżąca historia, mało który samochód przeżył i zobaczył tyle co ona. Przecież nie w każdym aucie na tylnym siedzeniu ktoś przeżywa swój pierwszy raz. Dla jasności to była Alexandra. Właśnie tym garbusem pojechaliśmy na nasze pierwsze, wspólne wakacje. Pamiętam jak dostałam swój pierwszy mandat, wcale nie było ich więcej. Miałyśmy z Alex do załatwienia jakaś sprawę w urzędzie, na parkingu nie było miejsca, a przed budynkiem mogli parkować tylko pracownicy. Alexandra wyszła z samochodu, a ja czekałam na nią za przed urzędem z nadzieją, że nie zostanę ukarana za złe parkowanie. Na moje nieszczęście do szyby samochodu zapukał strażnik miejski. Udawałam kompletną idiotkę: w jednym momencie modliłam się do Boga, żeby funkcjonariusz był łaskawy, a w drugim przezywałam Alexandre i mówiłam, że to jej wina. Mężczyzna okazał się na tyle życzliwy, że dostałam tylko 50 euro do zapłaty. Dosłownie rzuciłam mu się w ramiona dziękując za wyrozumiałość. Nasz znajomy mechanik mówi, że ciągłe naprawianie Petunii jest nieopłacalne i lepiej ją sprzedać, ale ja ciągle chcę utrzymać ją przy życiu. 
Zajechałam pod umówione miejsce, gdzie mieli na mnie czekać moi przyszli znajomi wraz z Gregorem. Wchodząc do restauracji od razu usłyszałam ich głośne śmiechy. Podeszłam do stolika, a oni nawet nie zaszczycili mnie wzrokiem.
-Cześć jestem...- zaczęłam, ale niedane było mi skończyć, gdyż blond chłopak przerwał mi mówiąc:
-Tak, tak, już zrobimy sobie zdjęcie. Ach te fanki..- podnieśli na mnie wzrok. Gregor uśmiechną się szeroko, wstał i objął mnie ramieniem.
-Chłopaki, to jest Natalie, moja dziewczyna. - przedstawił mnie, a im opadły szczęki. Chyba nie tak mnie sobie wyobrażali.
-Patrzcie, nie to nie potwór, to dziewczyna. Jaka ona śliczna. - rzekł najniższy z nich, mający na głowie bujne, kruczoczarne włosy. Wysunął moim kierunku dłoń, tak jakby chciał sprawdzić czy aby na pewno tutaj stoję, ale Gregor zareagował natychmiastowo - uderzył go w ową dłoń.
-Natalie, to jest Stefan, Michael, Thomas i Manuel. - chłopcy słysząc swoje imię kiwali głową. Usiadłam koło Schlierenzauer. Młodzi Austriacy dziwnie mi się przyglądali, dosłownie jakby widzieli kosmitkę. Po chwili Stefan jęknął.
-Dlaczego wy macie dziewczyny, a ja nie?! Rozumiesz, że Didl ma dziewczynę?! To jest dla mnie niepojęte. - oburzył się.
-Przecież masz mnie. - objął go ramieniem Michael.
-No dzięki, umiesz człowieka dobić. - zaczęłam się śmiać, aż w końcu poczułam, że ktoś mnie kopnął w nogę. Naprzeciwko mnie siedział Stefan, więc to musiał być on.
-Ej! - oddałam mu. Chłopak zmarszczył brwi.
-Nie śmiej się ze mnie. - wystawił język.
-Bo?
-Bo cię zje bobo. - i jak tu się z niego nie śmiać? Ma ponad dwadzieścia lat, a zachowuję się jak pięcioletnie dziecko. Od razu go polubiłam. Zauważyłam, że nie tylko ja mam z niego ubaw, reszta kadry również się z niego śmiała. Oparł się o oparcie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Wepchnęłam się pomiędzy nim, a Thomasem. podszczypywałam go, dźgałam w brzuch i łaskotałam.
-Masz taką śliczną twarzyczkę, nie możesz się złościć. - chłopak oblał się czerwonym rumieńcem, ja delikatnie uszczypałam go w policzek. - Stefciu, mój mały bobrze, nie obrażaj się na mnie.
-No dobrze. - powiedział radośnie. Wróciłam na moje poprzednie miejsce. Kelnerka przyniosła danie, które zamówili przed moim przyjściem.
-Polubili cię. - Gregor mruknął cicho do mojego ucha, przy tym nosem muskając moją szyję. Dziwne ciarki rozeszły się wzdłuż mojego kręgosłupa. Podczas posiłku chłopcy opowiadali różne sprośne kawały. O dziwo śmieszyły mnie. 
-Chodźmy na piwo! - wyszczerzył się Thomas.
-Ale wy chyba nie możecie. - wybuchnęli śmiechem. Odezwał się skoczek, któremu przez cały ten czas uśmiech nie schodził z twarzy:
-Czy widzisz tu gdzieś Heinza? Nie. Czyli możemy robić wszystko, a tatuśkowi powie się, że grzecznie zjedliśmy kolacje, a później poszliśmy spać. - ciekawe, co by było gdyby ich trener się o tym dowiedział. Chciałam za siebie zapłacić, ale widząc stanowczy wzrok Gregora zrezygnowałam bez kłótni. Gdy wyszliśmy z restauracji poczułam czyjeś ciepłe palce oplatające moje. Spojrzałam na nasze dłonie. Zawsze myślałam, że trzymanie się za ręce jest zarezerwowane dla osób, które się kochają. Najwidoczniej się myliłam. Dyskretnie spojrzałam na mojego towarzysza. Miał rozmarzony wzrok i uśmiechał się delikatnie. Pewnie wyobraża sobie kogoś innego na moim miejscu. Szczerze, nie obraziłabym się gdyby mnie tutaj nie było.
-STOP! - przed wejściem do baru zatrzymał nas Poppinger. - Ja chcę zobaczyć jak się całujecie! - reszta chłopaków mu zawtórowała. Przestraszonym wzrokiem spojrzałam na Gregora mocniej ściskając jego dłoń. Miał być to znak, żeby coś wymyślił.
-Chłopcy, pocałunek to bardzo intymna chwila, którą zdecydowanie nie chcemy z wami dzielić. - Bogu, dzięki, że odpuścili. Skoczkowie zamówili piwo, o którym wcześniej wspominali, a ja poprosiłam barmana o shota. Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Mam dwadzieścia trzy lata, to normalnie, że piję. - powiedziałam, jakby to była  najoczywistsza rzecz na świecie. Później wpadli na pomysł, aby się założyć o to, kto wypiję najwięcej. Tylko Gregor zrezygnował, tłumacząc, że ktoś musi nas pilnować. Po wypiciu kilku następnych kieliszków przypomniałam sobie, że mam słabą głowę.
-Przepraszam bardzo. - bąknęłam wstając. Obraz był rozmazany, a moje nogi stały się miękkie. Co jakiś czas obijałam się o jakiś ludzi. W pewnym momencie tak mocno zakręciło mi się w głowie, że gdyby nie czyjeś umięśnione ciało upadłabym na ziemie. Zaśmiałam się, gdy zauważyłam twarz Gregora. - Upsss - kolejny chichot wydostał się z moich ust, gdy chłopak wsunął jedną rękę pod moje kolana, a drugą oplótł mnie w talii i podniósł. - Ale ja chcę się pożegnać z moimi przyjaciółmi! - pisnęłam. Zignorował moje słowa i szedł ciemną ulicą ze mną na rękach. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. - Jak oni z tobą wytrzymują? Są tacy fajni, wyluzowani, a ty...ty jesteś Gregor. Straszny z ciebie dziwak, serio.
 - nadal milczał. Westchnęłam i zamknęłam oczy.

***

Do mojego pokoju wdzierały się promienie słońca. Coś w mojej głowie pulsowało. Czyżby ktoś zamienił miejscami moje serce i rozum? Z wielkim trudem podniosłam ciężkie powieki. O Słodki Jezu, nie jestem u siebie! Otaczały mnie szarości. Szara pościel, szare ściany, szara wykładzina. Poza tym były białe meble i dwa czarne fotele. I w co ja się wpakowałam?! Powoli położyłam stopy na podłodze. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko moją bieliznę i męską koszulkę sięgającą mi do połowy ud. Ja się zastrzelę, przysięgam. Cichutko jak myszka pokonywałam kolejne metry pokoju. Położyłam dłoń na zimnej klamce, lecz wtedy usłyszałam czyjeś kroki. Spanikowana wbiegłam do łóżka szczelnie przykrywając się kołdrą. Drzwi zaskrzypiały, do środka wszedł właściciel mieszkania. Położył coś na szafce obok mnie i usiadł na brzegu łóżka. Lekko uchyliłam kołdrę i zauważyłam uśmiechającego się Gregora. Kamień spadł mi z serca. Wydostałam się z mojego ukrycia.
-Dzień dobry, księżniczko. Jak się czujesz?
-Dzień dobry. Czuję się fatalnie. - zawstydzona spuściłam wzrok i bawiłam się moimi palcami. powoli zaczęłam sobie przypominać wczorajszy wieczór. Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? Gdzie ja miałam rozum? I dlaczego jestem ubrana w to co jestem?
-Dlaczego mam to na sobie? - spytałam nie patrząc na niego. Chłopak przez chwilę nie odpowiadał.
-Alkohol ci zaszkodził i wymiotowałaś. - co za wstyd. Runęłam na poduszkę zasłaniając twarz kołdrą. Chłopak się zaśmiał i odkrył mnie.
-Nie musisz się wstydzić. Przy tych alkoholikach każdemu może się zdarzyć.
-Jestem beznadziejna...- jęknęłam. O mój Boże, Czy ja coś mu wczoraj powiedziałam.  Zrobiło mi się jeszcze gorzej. On jest dla mnie taki miły, zaopiekował się mną, a ja pewnie zachowałam się chamsko. Uklęknęłam, a zaraz po tym usiadłam na moich stopach. - Przepraszam za moje zachowanie, za to co powiedziałam. Dziękuję za to, że tu jestem. - pocałowałam go w policzek, obijałam jego szyje i wtuliłam się w niego.
-Dla mojej księżniczki wszystko. - zamkną mnie w szczelnym uścisku, co nie za bardzo mi odpowiadało. 
-Nie musisz być dla mnie taki miły, tylko udajemy parę. - odsunęłam się od niego.
-Ktoś musiał się tobą zaopiekować, bo ty nie byłaś wstanie. - jego ton zmieniał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-Równie dobrze mogłeś zadzwonić po Alex albo Tobiasa.
-Wiesz, następnym razem pewnie tak zrobię. - warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. IDIOTKA! 
Dopadł mnie straszny kac moralny, który był milion razy większy i trudniejszy do zniesienia niż ten wywołany alkoholem. Obok łóżka rzucona była moja spódnica, na całe szczęście była czyta. Ubrałam ją. Dom był ogromny, ale bardzo pusty i zimny. Mieszkanie moje i Alex jest dziesięć razy mniejsze, lecz jest wypełnione ciepłem i radością. Zawsze ktoś w nim jest, słychać głośne rozmowy, śmiech, a tutaj jedynym odgłosem jest radio w pomieszczeniu na dole. Gregor posiada piękny dom, aczkolwiek za nic nie zamieniłabym go za nasz. Na kuchennym blacie znajdował się mój telefon.
-Wysłałem Alex wskazówki jak ma dojechać po twój samochód, a później tutaj. - w ramach podziękowania uśmiechnęłam się nieśmiało. Usiadłam na wysokim krześle, a chłopak postawił przede mną biały kubek z kawą. Nie przepadam za nią, ale muszę jakość dojść do siebie. Mocno ściskałam naczynie uparcie się w nie wpatrując.
-Przepraszam. - szepnęłam nieśmiało podnosząc wzrok. Gregor stał do mnie tyłem i coś gotował. - Jestem ci naprawdę wdzięczna. - odwrócił się w moją stronę.
- Nie zapomnij, że po jutrze wylatujemy do Norwegii. Lepiej o tym poinformuj swojego Tobiasa, bo nie chcę znowu przez całą noc słyszeć tego irytującego dźwięku przychodzących wiadomości i tą durną piosenkę, którą masz ustawioną na dzwonek. -  był niemiły. W tym momencie powinnam coś powiedzieć, odgryźć się, ale nie mam na to siły. Marzę o gorącej kąpieli i o moim wygodnym łóżku. Kiwnęłam głową i spojrzałam na okno za nim. Alexandra już przyjechała. Gregor nie odprowadził mnie nawet do drzwi, w zamian ja pożegnałam się z nim głośnym trzaśnięciem drzwiami.


~*~
A więc jest i siódemka..
Jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie, co wydarzy się w Norwegii?
Dziękuję za komentarze <3 
Buziaki ;*
WESOŁYCH ŚWIĄT!

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 6

Cisza, przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń
Cisza, przyjacielu, nie przynosi słów,
Cisza zabija nawet myśli.


Nawet w sobotę nie pozwali mi się wyspać! Co za człowiek?! Tego jakże pięknego dnia, który miałam zamiar cały przespać, obudził mnie Tobias. Gdyby zrobił to w miarę delikatne zastanowiłabym się nad wybaczeniem mu tego karygodnego czynu, ale on w najbardziej bezczelny i głośny sposób wparował do mojego pokoju krzycząc, „Kto rano wstaje, temu rosną cycki" Teraz się zastanawiam czy on ma jakieś "ale" odnośnie moich piersi. Po "cudownej" pobudce zaserwował mi spalone tosty grubo posmarowane Nutellą na zabicie gorzkiego smaku. Nie udało się. W tym czasie Alex smacznie sobie spała i nadal śpi. Gdy wstanie musimy poważnie przedyskutować odebranie temu młodemu terroryście kluczy do naszego mieszkania. Oglądając program śniadaniowy prawie kilka razy zasnęłam, na co chłopak reagował w dość agresywny sposób - szturchając mnie bądź rzucając w moją stronę poduszkę. Jest dzisiaj dziwnie nadpobudliwy. Dokładnie tak jak kiedyś, gdy wypił kilka RedBulli wierząc, że urosną mu skrzydła.
-Chodźmy obudzić Alexandre! - zaproponował radośnie. To ciekawa propozycja, ale niewyspana Alex to wścieła Alex. Oprócz tego, że chce zamordować cały świat jeszcze narzeka na wszystko. To jest śmieszne, ale ona jest wtedy niebezpieczna! Jej siła rażenia jest większa niż bomby. 
-Chodź. - kiwnęłam głową w stronę kuchni. Do dwóch dużych garnków nalaliśmy pełno zimnej wody. - Jakie to ciężkie. - jęknęłam kładąc naczynie na podłodze.
-Bądź męska. - zaśmiał się. Sam z trudem niesie naszą broń, ale to ja mam być męska, mógłby chociaż udawać, że nie jest to dla niego ciężkie. Lekko uchyliłam drzwi, by przez szparę sprawdzić czy młoda Austriaczka śpi. Obydwoje się cicho zaśmialiśmy słysząc jej pochrapywanie. Dosłownie na paluszkach weszliśmy do jej sypialni. Stanęliśmy po dwóch stronach łóżka. Tobias odliczał na palcach i gdy wskazał jeden równocześnie wylaliśmy na nią wodę. Momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej, a my niemalże zwijaliśmy się ze śmiechu. 
-Zamorduję was! - ryknęła wstając z łóżka. O nie, trzeba brać nogi za pas! Szybko wybiegliśmy z jej pokoju i wbiegliśmy do mojego kilka razy się ślizgając. Zamknęłam drzwi na klucz. - Tylko stamtąd  wyjdźcie, a zginiecie! W takich momentach chcę, żeby morderstwo było legalne! Jesteście nienormowani. - krzyczała, a my przybiliśmy sobie tak zwaną piątkę. Nasz plan zakończył się powodzeniem. Nie tylko ja miałam fatalną pobudkę, chociaż moja w porównaniu z tą była niebiańska. 
-Obraziła się. - wydusił z siebie Tobias pomiędzy głośnym śmiechem.
-Widziałeś jej minę, gdy usiadła na łóżko? Wyglądała jakby ktoś przywalił jej patelnią w twarz. - Tobias położył się na moje łóżko prostując nogi i krzyżując ręce za głową.
-Jestem taki niewyspany... - ziewnął. Nie tylko ty, mój przyjacielu, bo przez ciebie ja też ledwo żyję. Położyłam się na boku obok niego, a on obrócił się twarzą do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, Czuję, że chce coś powiedzieć, ale nie ma odwagi, aby te słowa wyszły z jego ust. Pamiętam, gdy miał 15 lat i wybuchnął jak bomba. Słowa wypłynęły z niego niczym rwąca rzeka, miotał się i spazmatycznie płakał. Powiedział zdanie, które wpisało się w moją pamięć na zawsze - "Jestem prześladowany od 5 lat" Przytuliłam go mocno i płakałam razem z nim. Uciekł z klatki, w której żył zastraszany przez swoich wrogów. W późniejszych dniach, tygodniach okazał się tysiąc razy silniejszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przez wspomnienie tamtych czasów pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Otarłam ją szybko i wtedy zorientowałam się, że chłopak zasnął. Na ten widok uśmiechnęłam się lekko. Tobi wygląda jak słodki dzieciak. Ma roztrzepane ciemne włosy i lekko rozchylone usta. I pomyśleć, że będę musiała skrzywdzić go moim "związkiem" z Gregorem. Najchętniej bym z tego zrezygnowała, ale bardzo chcę dowiedzieć się, kim jest mój ojciec. Nie dlatego, że pragnę mieć z nim dobry kontakt, nigdy w życiu. Alex wpadła na genialny pomysł - mam porządnie zamieszać w jego życiu. Usłyszałam ciche pomrukiwanie pod nosem oznaczające, że Tobias się budzi. Zamknęłam oczy udając sen. Po chwili poczułam jego palec odgarniający kosmyk moich włosów, po czym kciukiem zaczął gładzić mój policzek. Ciarki przeszły po moim ciele. Delikatnie rysował różne kształty niebezpiecznie zbliżając się do moich ust. Powinnam temu zaprzestać, ale nie potrafiłam. Coś wewnątrz mnie nie chciało tego. Przejechał po mojej dolnej wardze. Zrobił to subtelnie i bezceremonialnie. I nagle stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Poczułam jego ciepłe i miękkie wargi na swoich. Był to przelotny pocałunek, ale mimo to był bardzo przyjemny.
- Natalie - szepnął mi do ucha. Chyba pora otworzyć oczy. Zrobiłam to bardzo wolno, żeby się nie zdemaskować. - Jak się Pani spało? - uśmiechnął się bardzo szeroko. Jedna polowa mnie chcę mu strzelić w twarz, a druga namiętnie pocałować.
Weź się ogarnij, kobieto! Tobias to twój przyjaciel, a przyjaciół się nie całuje w taki sposób. Dopuszczalny jest całus w policzek, ale nie o taki, o jakim myślisz!
- Świetnie, dziękuję. A Panu? - dobrze Natalie, graj! Udawaj, że nie wiesz, co przed chwilą zrobił.
-Pobudka była o niebo lepsza niż sam sen. - puścił mi oczko. Chyba ci życie niemiłe! - Głodny jestem. - zaśmialiśmy się po usłyszeniu dźwięku wydostającego się z jego brzucha. - Masz kij baseballowy? Trzeba się jakoś bronić przed Alex. - pokręciłam przecząco głową. - Jesteś starsza, wiec pójdziesz na pierwszy ogień.
-Ej! - zaprotestowałam.
-Więcej przeżyłaś niż ja, więc co się dziwisz? Ale nie chcę słyszeć twoich jęków, więc wyjdziemy razem. - odliczyliśmy do czterech, po czym otworzyliśmy drzwi. Po mieszkaniu rozchodził się cudowny, słodki zapach muffinek i naleśników, a sama Alex cicho podśpiewywała w kuchni. Może nas nie zabije. OBY.
-Kogo moje piękne oczy widzą?! Czyżbyście zgłodnieli? - ma nas. Udając skruszonych spuściliśmy głowy w dół. Spojrzałam kątem oka na Tobiasa - ledwo powstrzymywał śmiech.
-Przyszliśmy w celach pokojowych, o Pani. W moim brzuchu obudziła się głośna bestia, która chce pożreć cały świat. Tylko ty możesz mi pomóż. - parsknęłam śmiechem, lecz momentalnie przyprowadziłam się do porządku. Starając się zabrzmieć poważnie rzekłam:
- O najłaskawsza Pani, czy moglibyśmy skosztować tych smakowicie wyglądających dań? Przybyliśmy z dalekiego kraju, bądź dla nas miłościwa. Mój towarzysz strasznie cierpi przez tego potwora.
- Przybysze, to co uczyniliście było godne kary, jednakże biorąc pod uwagę waszą skruchę pozwalam wam usiąść ze mną przy stole. - przybiłam z Tobiasem piątkę. Wygraliśmy. Alex postawiła przed nami talerze z zwęglonymi muffinkami, a sama miała idealnie wypieczoną muffinkę. - Smacznego. - zaśmiała się z nas i zaczęła jeść. Co za zła kobieta! Spojrzałam na przyjaciela, a on zdziwiony wzruszył ramionami. - Coś nie tak? - zapytała.
-Alex, my przepraszamy. Nawiasem mówiąc Tobias to wymyślił. - zaserwował mi mocnego kuksańca w ramach sprzeciwu. - Wiemy, że nasze zachowanie było dziecinne i nie powinniśmy tego zrobić. Możemy zjeść coś niespalonego? - uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Zamknijcie oczy. - jak kazała tak zrobiliśmy. Oczywiście było to wielkim błędem, gdyż wylała nam na głowy po szklance zimnej wody. Wiedziałam, że nie może być za pięknie. - Teraz możecie jeść. - Alleluja! W końcu się ulitowała. Alexandra jest bardzo humorzasta, chyba jak każda dziewczyna. Gdy się złości jest śmieszna.  Na czole robi się jej zmarszczka. Tobias proponuje wyjście do kina, a moja przyjaciółka mówi mu, że dzisiaj musimy oglądać skoki. Chłopak dziwi się odpowiadając, że przecież nie lubimy tego sportu. Alex rzuca krótkie "Natalie ci to wyjaśni" i wychodzi z kuchni posyłając mi krzepiące spojrzenie. Według niej, jeśli szybciej powiem Tobiasowi o Gregorze mniej go zaboli. Wiem, że ma rację, ale ja się boję. Teraz zostawia mnie samą, a ja nie wiem, co powiedzieć. Gula w moim gardle rośnie.
-Czemu chcecie oglądać skoki? - unosi brew. To ten moment, kiedy indziej się nie odwarze. Wdech i wydech.
-Bo mój chłopak to skoczek. - mówię cicho. - Nazywa się Gregor Schlierenzauer. - chłopak wybuchnął głośnym śmiechem, jakbym opowiedziała najzabawniejszy kawał na świecie. Dopiero gdy na mnie spojrzał spoważniał. Zapadła cisza. Cisza, która rozdarła moje obolałe serce. Wolałabym, żeby na mnie nakrzyczał, żeby mnie zwyzywał, żeby cokolwiek powiedział. W moich oczach zbierają się łzy. Muszę kilka razy zamrugać, żeby nie popłynęły rwącym strumieniem po policzkach. W końcu na mnie spojrzał. Był pełen żalu i smutku. Popatrzył mi prosto w oczy. Celuje. A potem pociąga za spust.
-Teraz on jest najważniejszy...
-Tobias on nigdy nie będzie dla mnie tak ważny jak ty, przysięgam. Jeśli chcesz mogę się z nim rozstać. Zrobię wszystko. - paplam szybko.
-Nie! - protestuje - Nie chce żebyś go zostawiła. Po prostu boję się, że przez niego o mnie zapomnisz, że już nie będzie jak dawniej. - ujęłam jego dłoń i przyłożyłam ją do mojego serca.
-Nigdy cię nie zostawię. Zrozum, że żaden mężczyzna nie może się z tobą równać. Przysięgam, że wszystko zostanie po staremu. - powoli zbliża twarz do mojej. Delikatnie składa pocałunek na moim czole i przyciska mnie do swojej piersi. Co jakiś czas całuje mnie w czubek głowy.
Chlipię cicho. Zraniłam go, a to boli najbardziej na świecie.
-Przepraszam cię. - szepczę.
-Nie masz za co, kochanie. Chcesz ułożyć sobie życie, młoda nie jesteś, więc musisz się śpieszyć. - uśmiechnęłam się lekko. - Jeśli on cię skrzywdzi, przysięgam, że wyrwę mu jaja i wepchnę w gardło! - Podnoszę głowę i spoglądam na niego.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Wiem, ja ciebie też kocham i nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. - właśnie dlatego nie znasz całej prawdy. Może wtedy mniej by go bolało? A może zrobiłby aferę na całą Austrię, że słynny skoczek w pewien sposób szantażuje młodą kobietę? Wiem jedno, za sześć miesięcy wszystko wróci do normy, tylko najpierw trzeba będzie to przeżyć, a ja wieże, że damy radę.
-To co, może obejrzymy skoki, bo słyszę, że się zaczęły. - rzekł. Ruszyliśmy do salonu, gdzie czekała na nas Alex. Posłałam jej bezgłośne "opowiem ci później" i usiedliśmy. Nie znam się na skokach. Oglądałam je może kilka razy w moim życiu. Czytałam o nich wczoraj. Jestem pod ogromnym wrażeniem odwagi tych zawodników. To wielka sztuka usiąść na belce, odbić się, lecieć w powietrzu i wylądować telemarkiem. Gdy na belce startowej usiadł Gregor byłam strasznie zestresowana, tak jak przed jakimś ważnym testem. Nie skoczył najlepiej, przynajmniej tak mówili komentatorzy. Powiedzieć, że był zawiedziony byłoby nieadekwatne do sytuacji. Zauważyłam, że był wściekły, ale jednocześnie przygnębiony. Po nim skakało jeszcze kilku skoczków, ich rezultaty były lepsze. W tym momencie miałam dziwną ochotę połamania nart wszystkim, którzy mieli lepszy wynik od niego.
Sięgnęłam po telefon leżący na szklanym stoliku.
Do: Mój skoczek
GREGOR! Oni mieli farta i tyle. Obiecuję, że w finałowej serii będę dmuchać ci pod narty. Powodzenia! x
Zawodnik, który był na trzydziestej pozycji właśnie skoczył. Później następny, aż w końcu Gregor zajął miejsce startu. Trener Austriackiej kadry machnął chorągiewką, a chłopak ruszył. Z całych sił trzymałam kciuki modląc się w duchu, żeby ten skok był lepszy. I faktycznie tak było. Uśmiechnęłam się na widok Gregora posyłającego całusa do kamery. Kilku następnych zawodników oddało gorsze skoki niż on i w rezultacie uplasował się na dwudziestej czwartej pozycji. Wiem, że dla takiego fenomenalnego skoczka to nie jest szczyt marzeń, ale lepsze to niż nic.
Komórka zapiszczała dając sygnał, że przyszła mi wiadomość.
Od: Mój skoczek
Coś słabo dmuchałaś, ale i tak dziękuję. x 

Do: Mój skoczek
Może to marne pocieszenie, ale byłeś lepszy niż sam Janne Ahonen. Proszę, nie dołuj się, jutro będzie lepiej. Słowo harcerza! 

Od: Mój skoczek
Czyżbyś odrobiła lekcje ze skoków narciarskich? Byłaś harcerką? 

Do: Mój skoczek
Przecież muszę się znać na robocie mojego chłopaka. ;) Yyyy, nie...

Od: Mój skoczek
Nawet przez sms'a brzmi to świetnie :) hahaha

Do: Mój skoczek
Wiesz, muszę już kończyć. Do zobaczenie jutro w telewizji. Dobranoc

Od: Mój skoczek
Kolorowych snów, księżniczko.
Ps. Poprawiłaś mi humor, dziękuję. 

I tak właśnie zakończyła się nasza krótka wymiana zdań. Oby jutrzejszy dzień bardziej sprzyjał Schlierenzauerowi.
Facebook


~*~
I jak się podoba rozdział?
Dziękuuuję za komentarze <3
Koniec sezonu...i co ja będę robić do listopada? Jest jeszcze LGP, no ale..
Brawa dla Severina, Petera i Stefana. Miałam nadzieje, że Pero zdobędzie Kryształową Kulę.
To był naprawdę emocjonujący sezon.  
Buziaki ;*




środa, 11 marca 2015

Rozdział 5

Ale twoje serce rośnie
Kiedy próbujesz zrozumieć
O co w tym wszystkim chodzi
Twoja skóra twardnieje
Kiedy próbujesz zrozumieć
O co w tym wszystkim chodzi

-Ja...-serce biło mi jak oszalałe. Czy można dostać zawału w tak młodym wieku? Jeśli tak, to jestem o krok od tego. Głęboko nabrałam powietrza. Świat szaleje, ludzie szaleją. - Dobra, zgadzam się. - zacisnęłam oczy. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głośne westchnienie ulgi. Czyli jednak nie był pewien w stu procentach, że przyjmę jego ofertę. Ja też nie byłam pewna, póki słowa same nie wyszły z moich ust.
-Musimy się spotkać, by wszystko omówić. Dziś czy jutro? - Austriak był tak wesoły, że niemalże śpiewał.
-Jutro, proszę.
-Nie chcę tak długo czekać. Spotkajmy się dzisiaj. podaj mi swój adres. - nie chcę widzieć go tego wieczoru. Głowa mnie boli, mam dość dzisiejszego dnia. - Proszę...-  Czy kłótnia się opłaca? Poddaję się. Podałam chłopakowi adres, po czym pożegnał się słowami "Do zobaczenia, moja dziewczyno" i nie pozwalając mi na odpowiedź rozłączył się. 
-Jesteś bardzo dzielna. - przytuliła mnie. Tak bardzo tego potrzebowałam. Dobrze jest żyć ze świadomością, że ma się przyjaciela. Wsparcie, którego udziela mi Alex jest niewyobrażalnie duże. Odkąd pamiętam mogłam na nią liczyć i zawsze przy mnie była. Ona została nawet wtedy, gdy znajomi odwrócili się ode mnie. Kiedyś powiedziała, że dzięki temu ma mnie i Tobiasa. - Wyglądasz okropnie. - zaśmiałyśmy się. - Trzeba przyprowadzić cię do porządku. - wyszła z pokoju, a ja w między czasie wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Tu jest zdecydowanie lepiej. Wróciła z kosmetyczką. - Po prostu to zmyjemy. - wyciągnęła wacik i nasączyła go mleczkiem do demakijażu. Może nie będzie źle. A nóż, będziemy się dogadywać, albo się polubimy. Hahahaha, ten żart mi się udał. Jak mogłabym polubić kogoś takiego? Tak w ogóle to jak długo mamy tworzyć "parę" Miesiąc? Dwa? Dłużej chyba nie będę potrafiła. Oboje usłyszałyśmy dzwonek. 
-Ja idę do pokoju, a ty...-urwała. - A ty go nie zabij. - Udałam oburzoną i wolno snułam się ku wejściu. Może to listonosz? O, albo przedstawiciel handlowy. Wszyscy, tylko nie Gregor, proszę..
Wiem, umówiłam się z nim, ale może zepsuł mu się samochód? Istnieje prawdopodobieństwo, że źle zapisał adres i teraz gdzieś błądzi po mieście. 
Spojrzałam przez wizjer. Chyba Bóg mnie nienawidzi.
-Hej. - przywitał się. Gestem ręki zaprosiłam go do środka. Wchodząc zatrzymał się przede mną i powoli zaczął się schylać. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu. - Popracujemy nad tym. - posłał mi łobuzerski uśmiech. 
-Kawy, herbaty, czy może coś zimnego? Abo jesteś głodny?- mama nauczyła mnie, że trzeba być gościnnym nawet dla nieproszonego gościa.
-Nie, dziękuję. 
-Chodźmy do mojego pokoju. - zapadła martwa cisza. Jest całkiem inaczej niż w kawiarni. 
- Widzę, że lubisz Marilyn Monroe i Audrey Hepburn. - rzekł rozglądając się po mojej sypialni. Racja, uwielbiam te kobiety. Są dla mnie uosobieniem kobiecego piękna, talentu i siły. Usiedliśmy na łóżku, na początku nikt się nie odzywał. Moje dłonie są naprawdę ciekawe. Mam długą linie życia, obym nie musiała spędzić go z tym człowiekiem. Spojrzałam na moje czerwone paznokcie. Nadal ładnie wyglądają, ale muszę je zmyć i pomalować na inny kolor. Może na pudrowy róż? Jeszcze się zastanowię. 
-Więc..-uniosłam na niego wzrok. Zauważyłam, że jest bardzo spięty. Nie wyglądał teraz jak ten dupek z kawiarni. Raczej jak nieśmiały chłopak, który pierwszy raz ma do czynienia z dziewczyną. - Mam pomysł na nasz związek. Nie chcę, żebyśmy byli mega słodcy. Bądźmy normalni. Zachowujmy się jak zwykła kochająca się para.  Pojedziesz ze mną do Norwegii w grudniu, dobrze? Ustalimy ten wyjazd, gdy wrócę z Finlandii, ale chcę, żebyś już o nim wiedziała. Wiesz, nie byłem pewny, że się zgodzisz. Bałem się twojej odmowy, ale teraz jak tak siedzimy, wiem, że wszystko się ułoży. Będę się starać, żeby było ci dobrze. - jego oczy były pełne...nadziei? Chyba tak. Jeszcze takich ich nie widziałam. Są naprawdę piękne. - Powiedz coś, proszę
-Ile ten cyrk będzie trwał? - wydawał się być urażony doborem moich słów. Jak niby miałabym nazwać cały ten układ? 
- Pół roku - zakrztusiłam się śliną.
-Chyba żartujesz? - zapytałam pełna zdziwienia.
-Za krótko? Może być nawet rok.
-Sześć miesięcy brzmi świetnie. - sztucznie się uśmiechnęłam. Chłopak ujął moją dłoń i pogładził kciukiem. Bez chwili namysłu wyrwałam ją. Westchnął.
-Nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli będzie ci przy mnie źle będziesz mogła odejść.
-Powiesz mi wtedy, kto jest moim ojcem? - pokiwał przecząco głową. - Czyli nie mam wyjścia.
-Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. - wydawał się być szczery wypowiadając te słowa. Dobry z ciebie aktor, Schlierenzauer.
-Och, nie udawaj, że zależy ci na mojej opinii. Jesteś zbyt arogancji, żeby sobie na to pozwolić. - zakpiłam z niego. Chłopak odchrząknął i z uśmiechem na twarzy powiedział.
-Skarbie, nie doceniasz tego, co właśnie dostałaś. Nie jedna chciałaby być na twoim miejscu. - zadufany w sobie dupek!
-Skarbie, jesteś megalomanem. Gdyby nie sytuacja za żadne pieniądze tego świata nie zostałabym twoją dziewczyną. - zapadła cisza. Nie przeproszę go za moje słowa. To jest prawda, a prawda boli najbardziej. Niech wbije sobie do tej głowy napchanej śniegiem, że nie jest idealny! I po co podniosłam na niego wzrok? Wyglądał jak pobity i zagubiony szczeniak. - Spokojnie, naprawię cię.
-Mnie nie trzeba naprawiać. - jaki on jest bipolarny! Mam go dość. Alex ratuj!
Dziewczyna jak na zawołanie zapukała do drzwi. Przywitali się i przedstawili, po czym zbeształa mnie, bo nie poczęstowałam niczym naszego gościa. Pytałam się przecież, czy coś chce!
Zapytała się, czy ma czas obejrzeć z nami nasz ulubiony serial, a on zmieszany zaistniałą sytuacją odrzekł, że już późno i musi wracać do przyjaciół. W duchu dziękowałam jej za wybawienie. Odprowadziłam go do drzwi. Nonszalancko oparł się o framugę.
-Trzymaj w sobotę za mnie kciuki, dobrze?
-No dobrze, Panie Bobrze. - zaśmiał się. Po raz drugi dzisiejszego dnia schylił się by mnie pocałować, a ja powtórzyłam moją ówczesną czynność.
-Całus na pożegnanie, proszę. - wysunął dolną wargę do przodu i zrobił maślane oczy. Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam przecząco głową. Położył sobie dłoń po lewej stronie klatki i udawał, że płacze. Co kilka sekund "wycierał" sobie łzy. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. - Nawet nie wiesz jak mnie zraniłaś. - pociągnął na nosie. Spojrzałam do tyłu przez ramie, by sprawdzić, czy Alex nas nie obserwuję. Nie zauważyłam jej, ale znam ją dość długo i wiem, że gdzieś się kryje. W momencie, w którym odwracałam głowę w jego stronę poczułam ciepłe i miękkie usta na lewym policzku. - Do zobaczenia, kochanie. - zadowolony opuścił moje mieszkanie. Wryta w podłogę wpatrywałam się w zamknięte drzwi. W co ty grasz, Schlierenzauer? Dlaczego on jest taki zmienny? W ciągu kilku minut potrafi wcielić się w aroganckiego dupka, zranionego mężczyznę, pewnego siebie człowieka i normalną osobę. To jest niedorzeczne! Te sześć miesięcy zapowiada się beznadziejnie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? Jeśli będę udawać, że w to wierzę, to w końcu tak będzie. Z Gregorem MOŻE jakoś przeżyję, bo on często wyjeżdża, ale jak poradzę sobie patrząc na smutnego Tobiasa? Spotykałam się jakiś czas temu z pewnym chłopakiem, musiałam zakończyć tą znajomość, ponieważ Tobi czuł się przez nią odstawiony na drugi plan. Jest bardzo wrażliwym mężczyzną, który potrzebuje dużo uwagi i ciepła i to właśnie ja się o niego troszczę. Ciężko będzie mi o niego dbać w tej nowej sytuacji, ale muszę to robić, bo nikt inny mnie nie zastąpi. To nie jest tak, że czuję się niezastąpiona, po prostu wiem, że on tego by nie chciał. Niejednokrotnie Alexandra mówiła, że  mam z nim lepszy kontakt i to ja jestem dla niego ważniejsza. Wydaję mi się, że to dlatego, iż bardziej się angażowałam w jego obronę i w tym trudnym dla niego okresie byłam większym oparciem. Alex bardziej skupiła na powstrzymaniu mnie przed pobiciem jego oprawców. Nie chcę, żeby Tobias myślał, że już nie jest dla mnie ważny, a znając go, jestem pewna, że taka myśl przejdzie mu po głowie. Mój czas będę musiała podzielić na pracę, Alex, Tobiasa, Gregora i rodzinę, Wcześniej dawałam rady, a teraz nie wiem jak to będzie...
Szkoda, że dzień ma tylko dwadzieścia cztery godziny.


~*~
Witam, witam i przepraszam. Wiem, że rozdziału długo nie było, a ten jest nijaki, ale musiałam się uczyć. Przepraszam.
Dziękuję za komentarze <3
Buziaki ;*


poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 4



Nadchodzę, bo muszę Cię znaleźć
Czy jest tam ktoś kto może uratować
Kogoś jak ja?
Bo po prostu czekam
Na kogoś jak Ty
Kogoś jak Ty

-Zamieniam się w słuch - w tamtym momencie nie zdawałam sobie sprawy, że moje życie legnie w gruzach, że człowiek, który wywarł na mnie pozytywne wrażenie może okazać się kimś innym.
-Nie będę owijał w bawełnę. Od pewnego czasu ludzie nie mają o mnie dobrego zdania. Chodzi im głównie o moje bujne życie towarzyskie. Tak się składa, że wiem kto jest twoim ojcem. Powiem ci, jeśli zostaniesz moją dziewczyną. Ty go poznasz, a opinia publiczna na mój temat się zmieni.- szeroko rozszerzyłam oczy ze zdumienia.
-Chyba żartujesz. - patrzyłam na niego jak na kosmitę.
-Ależ skąd. -  krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć, a bicie serca przyśpieszyło.
-Jesteś zwykłym dupkiem, któremu przewróciło się w głowię od nadmiaru sławy - pośpiesznie wstałam. Chłopak przytrzymał moją dłoń bezczelnie się uśmiechając.
-Być może. Zadzwonię o 18. - wyrwałam swoją rękę i obdarowując go pogardliwym spojrzeniem opuściłam kawiarnie. Nie fatygowałam się nawet, by zadzwonić po taksówkę bądź moją przyjaciółkę, po prostu szłam ulicami Innsbrucka oddając się całkowicie myślą. Jeszcze do mnie nie dotarło jakim wyrachowanym człowiekiem okazał się Gregor. Jest pustym egoistą noszącym maskę skrzywdzonego mężczyzny. Miał oczy zranionej duszy, jednakże okazał się czarnym charakterem. Nikt nie powinien nawet pomyśleć, żeby potraktować kogoś instrumentalnie, a on w perfidny sposób chce mnie wykorzystać do odnowy wizerunku.  Ale jeśli faktycznie zna mojego ojca, to czy nie warto podpisać paktu z diabłem? Zawsze chciałam go poznać, by dowiedzieć się dlaczego nas zostawił. Teraz mam taką szansę, tylko za jaką cenę? Nie wiem czy to jest tego wartę. Oszukiwanie wszystkich dookoła dla własnego zysku jest czymś godnym pogardy. Teraz sobie przypomniałam, że moja szefowa wspomniała coś o jego przelotnych romansach. Felix nawet napisał o tym artykuł.
-Co się stało? - zapytała zmartwiona Alexandra. Opowiedziałam jej wszystko nie pomijając żadnego szczegółu. -A to łajdak! - przytuliła mnie. Siedziałyśmy w takiej pozycji przez krótką chwilę. Austriaczka spojrzała na mnie i z pełną powagą powiedziała -Natalie, myślę, że powinnaś przyjąć jego propozycje, jednak najpierw musi udowodnić ci, że to co mówi jest prawdą.
-Rozumiesz, że to złamie serce Tobiasa? Że będę oszukiwała cały świat! - załkałam dając upust emocjom.
-Na litość Boską, Natalie! Nie możesz zrezygnować z takiej szansy! Już wystarczająco dużo dla niego poświeciłaś!
-Jestem jego przyjaciółką.
-Tak, ale to nie oznacza, że musisz rezygnować ze swojego życia. To co dla niego robisz jest piękne, ale masz tylko jedno życie, nie możesz przeżyć go w taki sposób. Tobias miał ciężko, ale ty również nie miałaś lekko. Pamiętasz jak twoja mama wypłakiwała sobie oczy przez twojego ojca? Jak musiała podzielić prace, dom i wychowanie ciebie, bo była sama? Jak brała w szpitalu nadgodziny, by zapłacić rachunki? Powinnaś znaleźć tego mężczyznę i odpłacić mu się pięknym za nadobne. - zalana łzami wybiegłam z salonu. Zatrzęsłam drzwi od swojego pokoju i zjechałam po nich na podłogę, podkuliłam nogi i płakałam. Doskonale to pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć łzy matki? Płakała niemalże codziennie nie dając sobie z tym wszystkim rady. Pomagali jej rodzice Alex, opiekowali się mną, podczas gdy ona ciężko harowała w szpitalu. Na swoich rodziców mogła liczyć póki nie skończyłam 7 lat, potem się na nas wypięli. Życie dało jej w kość, ale teraz jest dobrze. Ma wspaniałego męża, który traktuje ją jak królową. Niczego jej nie brakuje i już nie musi brać dodatkowych godzin w pracy. Jest szczęśliwa. Zapytałam ją kiedyś o mojego ojca. Z zaszklonymi tęczówkami odpowiedziała "Skarbie, życie jest zbyt krótkie, by robić z niego wysypisko zanieczyszczone śmieciami z przeszłości" Może ma racje. Chociaż z drugiej strony, dlaczego on ma być zadowolony ze swojej egzystencji? Ktoś powinien odgrzebać jego stare grzechy. Ale przez to ucierpią Bogu ducha winni ludzie. Ułożyłam sobie życie i wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Nagle pojawia się Gregor Schlierenzauer i wywraca je do góry nogami. Proponuje mi dość niemoralną ofertę i jest pewien, że ją przyjmę. Jestem w kropce.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przesunęłam się w prawą stronę, by Alex mogła wejść. Skąd wiem, że to ona? Tylko Alexandra puka cztery razy. Zamknęła wrota do mojego bunkru i usiadła opierając się o nie. Żadna z nas się nie odezwała. To nie była krępująca cisza, wręcz przeciwnie, była pełna współczucia i wyrozumiałości. Zniszczyły ją pierwsze dźwięki piosenki " Fuck You", którą śpiewa brytyjska wokalistka Lily Allen. O ironio, tak bardzo chcę, żeby ten chłopak się pieprzył.
-Wiesz, co masz zrobić. - pogłaskała mnie po ramieniu. Nie, nie wiem i w tym tkwi problem.
Dłonie trząsł mi się jak galaretka. "Słodki Gregor" Człowieku, czy ty spadłeś ze skoczni uderzając głową o zeskok?
-Halo - głos miałam zachrypnięty.
-Więc od dzisiaj jesteśmy parą? - jego radość i pewność siebie są jeszcze bardziej dobijające.
-Skąd wiesz kto jest moim ojcem?
-Natalie, słodka i ciekawska Natalie. Nie powiem ci.
-Jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
-Przysięgam ci, że to prawda. Możesz mi nie wierzyć i się bać, więc dla twojego spokoju mam kolejną propozycje. Jeśli moje słowa są kłamstwem będziesz mogła wyjawić światu, że nasz związek to ustawka. Wtedy mnie zniszczysz. - brzmiał tak spokojnie i przekonywająco, że chyba mu uwierzyłam. - Zgadzasz się na taki układ? - Tak. Nie. Nie wiem
-Ja...
friends

~*~
Witam! Dziękuję bardzo za komentarze <3 Rozdział jest krótki, przepraszam. 
FALUN! 
Szczerze, nie wiem co mam myśleć. Z jedne strony cieszę się, że Rune ma złoto, Severin srebro, a Stefan brąz, a z drugiej smucę się z powodu Gregora, Kamila, Simona,..
Zobaczymy jak będzie na dużej skoczni ^.^