sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 9


Przytul mnie i połam lód w opłatki kry,
Przytul mnie wiosenny świt podaruj mi
Dopóki gwiazd szalony krąg, nadzieje mam,
Dopóki łza jest jeszcze łzą,
 Nie jestem sam.

Ludzie najwięcej myślą o swoim życiu przed snem. Wtedy ogarnia nas dookoła ciemność, która często wypełnia naszą duszę. Marzymy o wielkiej miłości, o osobie, która mogłaby leżeć obok nas i szeptałaby miłosne wyznania. Wyobrażamy sobie naszą przyszłość, raz smutną, a innym razem szczęśliwą. Ale równie często zastanawiamy się nas sensem naszego życia i naszego postępowania. Zadajemy miliony pytań, które nie doczekają się odpowiedzi. Przypominamy sobie różne sytuacje z życia i besztamy siebie za złą postawę. Ja w tym momencie leżę tyłem do łóżka Gregora i myślę. Zastanawiam się celem mojego poczynania. Boję się, że skrzywdzę Jonasa. Człowieka, który kocha mnie jak córkę, a ja kocham go niczym tatę. On jest moim tatą, a nie jakiś mężczyzna, który bez skrupułów zostawił kobietę, która urodziła mu dziecko. Teraz ja bez żadnego oporu powinnam zniszczyć jego cudowne życie, które najprawdopodobniej wiedzie. Ale nie chcę zranić jego obecnej rodziny, która nic mi nie zrobiła i nie jest niczemu winna. A Jonas? Obawiam się, że poczuje się odtrącony, że pomyśli, iż chcę go wymienić. Tak się nigdy nie stanie. Jestem mu wdzięczna za miłość i wsparcie, które okazuje mi na każdym kroku. Na miano "taty" trzeba sobie zasłużyć, a on od początku naszej znajomości pokazuje, że nie mogę wymarzyć sobie kogoś lepszego. Tatą nie jest osoba, która spłodziła dziecko, tatą jest ten mężczyzna, który go kocha i wychowuje. Z drugiej strony, chcę dowiedzieć się, dlaczego zostałyśmy porzucone. W skali od jeden do dziesięciu moje rozdarcie wynosi sto jedenaście. W dość niezgrabny sposób odwróciłam się twarzą do Gregora. Chłopak miał zamknięte oczy. Oby nie spał, bo potrzebuję z nim porozmawiać.
-Gregor, śpisz? - spytałam szepcząc. Usłyszałam niewyraźny pomruk, po czym chłopak odpowiedział:
-Nie, Natalie, nie śpię. - przetarł dłonią rozespane oczy. - Coś się stało? - lekko uniósł swoje ciało, a głowę oparł o dłoń.
-Mógłbyś opowiedzieć mi o moim biologicznym ojcu? - spytałam niepewnie. Greg zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią.
-Jest wymagającym człowiekiem, ale mimo to wszyscy go lubią, bo jest pozytywny, pomocny i dobry.
-Ma rodzinę?
-Ma żonę i dwójkę dzieci,
-Jest dobrym ojcem?
-Wydaję mi się, że tak. - dziwnie się poczułam. Z jednej strony ogarnia mnie złość i zazdrość, ponieważ ktoś ma osobę, która powinna być ze mną, a z drugiej zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy usłyszałam, że mam przyrodnie rodzeństwo. Moje oczy wypełniły się łzami. Nie mogę zacząć płakać, nie przy nim. Głęboko nabrałam powietrza i zamknęłam powieki na kilka sekund.
-Natalie, mogę...mogę z tobą dzisiaj spać i cię przytulić? - jego głos był cichy, a wzrok błądził po całym pokoju.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.- wcześniejsze wydarzenie było chyba zbyt krępujące, bym mogła zgodzić się na coś takiego.
-Ty tego potrzebujesz i ja też. - ma racje. Chcę, żeby ktoś mnie mocno przytulił i swoim ciepłem ułożył do snu. Podniosłam rąbek kołdry, tym samym wysyłając mu zaproszenie. Położył się obok mnie na moim małym łóżko. Na początku nie wiedzieliśmy, co robić. W końcu ja wykonałam pierwszy ruch. Położyłam głowę na jego torsie, a ręką objęłam jego ciało, on natomiast otoczył mnie swoim ramieniem. Ten gest wcale dla mnie dużo nie znaczy. Przecież ja często kogoś przytulam, jak nie Tobiasa, to Alex, jak nie ją to kogoś w pracy, jakąś koleżankę lub kolegę. Lubię przytulać i być przytulana. Niby dlaczego ten moment miałby mieć jakieś szczególne znaczenie?  Może dlatego, że Gregor przytula mnie w chwili, w której najbardziej tego potrzebuję?
Wsłuchując się w bicie jego serca i kołysana ruchem klatki piersiowej zasnęłam.

***

Obudziłam się kurczowo ściskając poduszkę. Widok pustego pokoju mocno mnie zdziwił, ale na szafce znalazłam kartkę, na której było napisane:
"Rano był u nas trener, by obudzić mnie na trening. Spałaś tak słodko, że nie mogłem tego zniszczyć. Przyniosłem ci śniadanie, a obok niego masz mapę, na której zaznaczyłem ci trasę prowadzącą pod skocznie. Jeśli chcesz, to przyjdź. 
Gregor"
Czyli czeka mnie mała wycieczka. W sumie nie jestem głodna, więc tylko się odświeżę i przebiorę. Ubrałam szeroką koszulkę w paski, jasne jeansy z przetarciami, ciepły płaszcz w czerwono czarną kratkę i czarne botki. Dzisiaj pogoda była o wiele lepsza. Ale, mimo, iż słońce wyszło zza chmur i przestało padać, wiał zimny wiatr. Oby nie przeszkadzał skoczkom w treningu na skoczni. Do miejsca. które na mapie było znaczone znaczkiem "X" z hotelu jest dosłownie 5 minut. Na trybunach było około 10 osób, a pozostali to skoczkowie i sztaby. Nie znam tu nikogo. Nerwowo rozglądałam się za znajomymi twarzami, lecz na próżno moje starania. Nieoczekiwanie dostałam MMS'a
Od: Kurdupel
Patrz *.*
A pod spodem było załączone zdjęcie nieznanego mi przystojnego mężczyzny.
Do: Kurdupel
Kto to? Jezu, jaki on jest boski
Po chwili usłyszałam dźwięk oznaczający, że ktoś usiłuję się ze mną skontaktować. Czyżby to był Gregor? Niestety, bądź stety to Alex.
-Halo? - odebrałam ucieszona możliwością rozmowy z moją przyjaciółką.
-To jest Malachi Parker, nowa postać w Pamiętnikach. - niemalże krzyczała z podekscytowania.
-Zamawiam! - szybko zareagowałam, wiedząc, do czego Alexandra zmierza.
-To nie fair, ty już zaklepałaś Damona i Klausa. - zabrzmiała jak obrażone dziecko.
-Dobra, dobra. Opowiadaj lepiej, kim jest.
-Zabił swoją rodzinę, z wyjątkiem siostry bliźniaczki i był we więzieniu!
-Zakochałam się w kryminaliście...-westchnęłam. Usłyszałam za sobą przeraźliwy pisak. W sekundzie odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Stefana, którego mina mówiła, że zaraz zemdleje ze strachu. - Alex, muszę kończyć. Zadzwonię później. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
-Gregor jest bandytą?! - pisnął. Zaśmiałam się głośno.
-Nie, Bobrze. Rozmawiałam z przyjaciółką o nowej postaci w "Pamiętnikach wampirów" - mówiłam spokojnie. Jego twarz przybrała pogodniejszego wyrazu.
-Ej, też to lubię. - i powrócił wesoły Kraft. - Który sezon?
-Początek szóstego. - rzekłam dumnie, a chłopakowi zrzedła mina.
-Środek czwartego. - dlaczego Stefan nie znalazł jeszcze ukochanej? Przecież on jest idealny i trochę przypomina mi Tobiasa. Kraft mógłby być jednocześnie przyjacielem i wybrankiem serca. Można z nim porozmawiać, oglądać romantyczny serial, śmiać się i przytulać. Jego  ramiona są stworzone do przytulania. Myślę, że Bóbr jest człowiekiem, który jeśli raz pokocha będzie kochał na zawsze. Niestety, kobiety mają słabość do złych chłopców. Pociąga nas to, co tajemnicze i nieodkryte. Ten rodzaj mężczyzn jest bardziej powściągliwy, zamknięty w sobie i mniej skory do wyrażania swoich uczuć. Dlatego tak intrygujące jest dociekanie, co im w duszy gra. Nie wolno zapomnieć, że duża liczba kobiet stawia sobie za punkt honoru uwodzenie kogoś, kto wydaje się być nie do zdobycia.
-Ziemia do Naty! - ocknęłam się z mojego małego transu, gdy zauważyłam dłoń poruszającą się przed moim nosem. - Nawet ty się wyłączasz, jak mówię. - westchnął. - Idę na drugą część treningu. - dodał przytulając mnie na pożegnanie. Kobiety nie umieją docenić mężczyzny, który ma wielkie i dobre serce, a miłością mógłby zalać cały świat. Taki właśnie jest Stefan. Zawsze pogodny, uśmiechnięty, za wszelką cenę pragnący, by ktoś zaopiekował się jego sercem.
Chyba znalazłam odpowiedź na pytanie, dlaczego Gregor miał tyle kobiet. Ponieważ jest zagadką. Chciały, żeby się przed każdą z nich otworzył, by w końcu pokazał, jaki jest. Media wykreowały go na łamacza kobiecych serca, na mężczyznę, dla którego liczy się tylko przygoda na jedną noc. One chciały udowodnić, iż są na tyle wyjątkowe, aby poznać jego wnętrze. A on coraz bardziej się w sobie zamykał i nie dopuszczał do siebie, że któraś z nich może go naprawdę pokochać.
Westchnęłam zrezygnowana po raz czwarty okrążając skocznie w celu znalezienia Gregora. Wyciągnęłam telefon z kieszeni z zamiarem napisania do niego wiadomości. I nagle poczułam coś twardego i upadłam.
-To jakiś marny żart?! - wrzasnęłam spychając z siebie młodego blondyna, którego wcześniej nie widziałam na oczy. Wyciągnął dłoń, aby pomóż mi wstać, ale ja zignorowałam ten gest. Szybko otrzepałam się z kurzu. - No pięknie, jestem brudna! - uniosłam głos z wyraźnymi pretensjami.
-Mogłaś patrzeć, jak idziesz. - odgryzł się. Po akcencie poznałam, że pochodzi z Niemiec. - Jestem Andreas Wellinger. - kolejny raz podał mi dłoń, tym razem w celach zapoznawczych.
-Natalie Fischer, - rzuciłam od niechcenia.
-Chyba w kadrze mi nie uwierzą, jak powiem im, że spotkałem dziewczynę Gregora Schlierenzauera.  Szczerze, większość myślała, że rzuci cię po trzech dniach. - przesłyszałam się? On użył słowa "rzuci"? Czy ja jestem piłką? Uważałam, że Gregor jest arogancji, ale on go pobił na głowę.
-Powiedz mi proszę, od kiedy kadra Niemiecka zatrudnia nieletnich do noszenia nart skoczkom? - szeroko otwarł oczy ze zdumienia. - Powinieneś się bardziej cenić. Myślę, że odpowiednią pracą dla ciebie byłoby smarowanie nart.- Niemiec prychnął z oburzeniem.
-Jestem skoczkiem narciarskim i mam dziewiętnaście lat! - ewidentnie się zezłościł. Punkt dla ciebie, Natalie.
-Naprawdę? - udałam zaskoczoną. - Ten sport schodzi na psy. - rzekłam melodyjnie. Uniósł wzrok powyżej mojej głowy. Nim zdążyłam obrócić się, by sprawdzić, co zobaczył, poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w tali niczym bluszcz. Gregor.
-Cześć, skarbie. - złożył pocałunek na moim policzku. - O, widzę, że zdążyłaś poznać Andiego.
-Wiecie co, ja już może pójdę. Do później. - ruszył przed siebie. Całe szczęście, że już go nie ma. Szczerze, nie polubiłam go. Wyswobodziłam się z uścisku i stanęłam twarzą w twarz z Tyrolczykiem.
- Jednak przyszłaś. - promienny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Przyszłam...Gregor, będziesz zły, jeśli wrócę do hotelu? - pokazałam dłonią na moje ubrudzone ubrania.
-Jasne, że nie. Leć do pokoju i przygotuj się na kolacje. - radośnie klasnęłam w dłonie, po czym pocałowałam go w policzek. Dobrze, że nie wzięłam dużo pieniędzy, bo znając mnie weszłabym do jakiegoś sklepu i wyszła z wypełnionymi torbami. Mama mówi, że to zakupoholizm, lecz to nie prawda, bo jeśliby tak było Alex też by na to cierpiała. Doskonale pamiętam dzień, w którym przeszłyśmy same siebie. Pojechałyśmy z jedną z koleżanek i jej tatą do Salzburga. Oni spędzili tam tylko dwie godziny, a my nie dosyć, że byłyśmy tam od 10 do 21, to jeszcze zabrakło nam na powrót do domu. Bogu dzięki za Jonasa, który po nas przyjechał. I właśnie od tego dnia na zakupy z nami jeździ Tobias, który jak się okazało też lubi szastać pieniędzmi, lecz robi to rozsądnie. Ja też byłam bardzo rozważna, kiedy wydawałam swoje pierwsze kieszonkowe, bo przez długi czas go nie otrzymywałam. Dopiero, gdy mama i Jonas wzięli ślub dawali mi pieniądze, ponieważ on dobrze zarabia, o ona otrzymała podwyżkę. 

***
Myślałam, że nie będę się denerwować przed kolacją z rodzicami Gregora, ale teraz, kiedy stoję przed drzwiami restauracji mam ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. To trochę do mnie niepodobne. Zawszę chętnie i bez stresu poznaję nowych ludzi, a w tym przypadku boję się, że coś pójdzie źle.
-Kopniak na szczęście? - zapytałam z nadzieją w głoście. Gregor tylko się roześmiał. Objął mnie ramieniem i pewnie prowadził do stolika, w którym siedziała blondynka i brunet. Wdech i wydech, Natalie. Przedstawiliśmy się sobie i zajęliśmy miejsca. Greg ujął moją dłoń dodając mi tym samym otuchy.
-Mówiłeś, że jest ładna, ale nie, że aż tak. - Komplementował mnie pan Paul.
-Tatoo...-syn spiorunował go wzrokiem.
-Ale to prawda. Zgodzisz się ze mną, Angeliko?
-Ależ naturalnie. Natalie to bardzo piękna, młoda kobieta. - oblałam się czerwonym rumieńcem śmiejąc się nerwowo. Od zawsze miałam dziwną tendencje do odbioru komplementów i do nich samych. Kelnerka przyniosła nam jedzenie. Spojrzałam na Gregora, a on wzruszył ramionami.
-Zamówiliśmy za was, mamy nadzieje, że się nie gniewacie, - uśmiechnęłam się łagodnie i zaprzeczyłam. Posiłek zjedliśmy w kompletniej ciszy. Od czasu do czasu zerkałam na Gregora, a on mnie na tym przyłapywał.
-Czym się zajmuje twoja mama? - zaczęła temat rodzicielka Gregora.
-Jest pielęgniarką. - i to jaką dobrą. Do każdego pacjenta podchodzi z sercem i niesamowitą dobrocią. Jestem dumna, że to właśnie ta kobieta mnie urodziła.
-A tata? - dopytywała blondynka. Gregor zareagował natychmiastowo zwracając jej uwagę mówiąc, że to ciężki temat. Położyłam swoją dłoń na jego i uśmiechnęłam się lekko.
-Mój ojczym jest szefem firmy budowlanej. - nie lubię używać tego słowa, wole nazywać go "tatą", ale nie byłam pewna, czy w tej sytuacji wypada. Rozmowa zmieniła swój wygląd. Ojciec z synem rozmawiali o sporcie, co jakiś czas wtrącała coś pani Angelika, a ja oparta o krzesło przyglądałam się ich radosnej rodzinie. Rodzina to wielka wartość. Daje nam wsparcie i dużo miłości. Gregor ma szczęście i dobrze, że umie się z niego cieszyć i go docenić.
-Natalie może wyjdziemy na sekundkę? - spytała pani Schlierenzauer. 
-Żaden problem. - wzięłam swoją torbę i odeszłyśmy od stolika. W toalecie było wielkie lustro i w duchu dziękowałam za to Bogu. Wyjęłam szczotkę i zaczęłam powoli rozczesywać moje niesforne włosy. Długie, miedziane fale rozlały się na moich ramionach.
-Kochaj go. - ni z tego, ni z owego wypaliła mama Gregora. W lustrze spojrzałam na jej odbicie. - Kochaj, bo on pragnie być kochany. zaopiekuj się nim i bądź u jego boku zawsze, kiedy będzie cię potrzebować. Mów mu słowa, które chcesz wypowiedzieć, żeby później nie było za późno.
Proszę, obdarz go miłością, wielką, szczerą i bezwarunkową. - słowa tej drobnej kobiety wbiły mnie w podłogę. Zaangażowanie, z jakim wypowiadała wszystkie te zdania było przytłaczające. Przez to mam wyrzuty sumienia. Ona wierzy, że my naprawdę jesteśmy razem, a to jedna wielka farsa. Ale muszę brnąć w to dalej, bo nie chcę jej skrzywić prawdą. - A gdy odejdę, nie daj mu upaść. - dodała po chwili łamiącym się głosem.
-Obiecuję. - kłamstwo. Moja klatka jest coraz mniejsza. Im więcej kłamstw tym trudniej jest mi w niej żyć. Na sercu mam ogromny ciężar, a moja dusze przepełniona jest smutkiem.

~*~
Witam, witam, witam!
Zgadnijcie, kogo czekają egzaminy gimnazjalne?  
Tak, mnie...
Nawet nie wiem do jakiej szkoły chcę iść..
No cóż, tak też bywa...
A u was co słychać?
Dziękuję za komentarze <3
Buziaki ;*

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 8



Coś sie dzieje między mną i tobą
Coś się dzieje głęboko w środku.
Chcę cię pocałować, ale sie boję
Chcę cię dotknać, ale się boję


Na lotnisko przyjechałam z Alexandrą i Tobiasem, gdyż uparli się, że muszą mnie pożegnać. Pamiętam, jak Tobias żegnał nas, gdy wyjeżdżałyśmy wraz z klasą do Niemiec na tydzień. Tak się tym przejął, że aż płakał. Przez całe siedem dni dzwonił kilka razy dziennie i wysyłał setki sms'ów. Nie lubię wyjeżdżać bez niego. Wtedy jeszcze bardziej się o niego martwię i zachodzę w głowę, czy wszystko z nim w porządku. Teraz jestem spokojna, bo zostawiam go w dobrych rękach.
-Tylko pamiętaj, nie rozrabiaj, nie mów za dużo, nie jedz czekolady przed snem, ubieraj się ciepło i baw się dobrze. - mówiła trzymając mnie w mocnym uścisku Alex.
-Tak jest! - zasalutowałam jej, niczym żołnierz przełożonemu. Chwile później przytulał mnie Tobias.
-Odbieraj moje telefony, odpisuj na sms'y, nie rób głupot. - pogroził mi palcem wskazującym.
-A wy się nie pozabijajcie. Tobias nie warz się grzebać w moich rzeczach, bo znowu coś zepsujesz! A ty Alex, jeśli pójdziesz z kimś na randkę od razu masz mnie o tym powiadomić. I żeby było jasne, łapy precz od mojej nowej sukienki. -  nasz grupowy uścisk za każdym razem jest wyjątkowy. Mam wtedy przy sobie dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Osoby, które znają mnie doskonale, a mimo to są przy mnie i wiem, że zawsze będą.
-Natalie, musimy już iść. - tą piękną chwilę przerwał Schlierenzauer. - Tak przy okazji jestem Gregor. - przywitał się z moim przyjacielem męskim uściskiem dłoni.
-Tobias. - na pierwszy rzut oka widać, że nie przypadli sobie do gustu. Mój przyjaciel po raz kolejny mnie przytulił. Tym razem mocniej. - Kocham Cię. - powiedział całując mnie w policzek.
-Ja Ciebie też kocham. - odrzekłam. Zniecierpliwiony Schlieri odchrząknął, a ja niczym na sygnał odskoczyłam od Tobiego. Pomachałam im i wraz z Gregorem poszłam w kierunku odprawy. Ujął moją dłoń. Nie był to ten sam uścisk, co dwa dni temu. Tym razem trzymał mnie bardziej stanowczo, jakby chciał powiedzieć "ona jest moja"

***

W Lillehammer panowała brzydka pogoda. Wiał mocny wiatr, a z ciemnego nieba spadały duże krople deszczu. Nikt nie wziął ze sobą parasola, więc żebym sucha weszła do taksówki Gregor rozłożył nad naszymi głowami swoją kurtkę. Mówiłam, mu, że to niepotrzebne, ale on jak zwykle uważał inaczej. Jego zachowanie w samolocie, tak jak i teraz w samochodzie było jeszcze dziwniejsze niż zazwyczaj. Przez całą podróż trzymał mnie za dłoń i przez większość czasu wpatrywał się w widok za oknem. Nie odezwał się ani słowem. To akurat było mi na rękę, gdyż nie chciałam z nim rozmawiać. W hotelu zostałam poinformowana, że będziemy mieli razem pokój. Szczerze, wole spać na dworze niż razem z nim. Jedynym pocieszeniem był fakt, iż mieliśmy oddzielne łóżka. Postawa młodego Austriaka powoli zaczynała działać mi na nerwy i lekko już męczyła. Nawet przytulny pokój nie poprawił mi humoru. Wściekle rzuciłam walizkę na podłogę. Widząc to Gregor uniósł pytająco brew.
-Możesz przestać?! Nie zachowuj się jak pięcioletnie dziecko! - krzyczałam. - Nie wiem, gdzie widzisz problem, ale przestań! - chłopak położył swój bagaż obok łóżka i wolnym krokiem zmierzał w kierunku wyjścia. - Świetnie, idź sobie! Przynajmniej będę miała spokój! - wyszedł. Nie chciałam, żeby naprawdę sobie poszedł. Nie lubię być sama, ale niestety jestem. Teraz nie mam na myśli tego, że zostałam opuszczona w hotelu. Jestem samotna w obcym kraju bez osoby, do której w tym momencie mogłabym się przytulić i powiedzieć, co mi leży na sercu. Nie chcę martwić moich przyjaciół i z tego powodu do nich nie zadzwonię. Myślę, że wysłanie sms'a o treści "Jesteśmy już na miejscu. Jest tu pięknie" będzie odpowiednie. Po rozpakowaniu swoich rzeczy usiadłam na łóżku. I co ja mam teraz robić? Nie wiem gdzie iść, nie znam większości ludzi. Gregor pewnie jest u swoich przyjaciół, więc tam nie pójdę. Wiem, przebiorę się w coś odpowiedniego i wyjdę na miasto. Może to nie jest doby pomysł, bo go nie znam, ale raz kozi śmierć. Ubrana w kwieciste leginsy, zwykłą pudrową bluzkę, w beżowe botki do kostek oraz w jeansowej, przedłużanej kurtce wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu mijałam dużo różnych osób, do których uśmiechałam się przyjaźnie. Lubię poznawać nowych ludzi. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za rękę. Wystraszona pisnęłam i wyrwałam ją.
- Czyś ty zgłupiał?! - uderzyłam Stefana w ramie. Zaśmiał się głośno.
-Widziałaś gdzieś Gregora? - pokręciłam przecząco głową i zbyłam go mówiąc, że się śpieszę. Gdzie się podziewa ten narwany Austriak? Nie zdziwiłabym się gdyby siedział w jakimś barze. Jeśli przyprowadzi jakąś kobietę na noc, to przysięgam, że to się źle skończy. Na całe szczęście przestało padać i spokojnie mogę kupić parasol. Od razu rzucił mi się w oczy beżowy w balony do latania. Moim marzeniem jest lot takim aerostatem, ale mam lęk wysokości, więc pewnie nigdy się na to nie odważę.
W tym norweskim mieście znajduję się dom wybitnej pisarki, zdobywczyni Nagrody Nobla
- Sigrid Undset. Zdecydowanie jutro muszę go odwiedzić. Co to by było za przeżycie zobaczyć na własne oczy miejsce, gdzie żyła i tworzyła ta słynna pisarka. Może uda mi się kupić ostatni tom powieści "Krystyna córka Lavransa" Byłabym w niebo wzięta i nawet Gregor nie byłby w stanie tego zniszczyć. Jutro będę zwiedzać, a na to muszę się dobrze przygotować, więc pora udać się na małe zakupy. Moje buty nie są idealne na deszczową pogodę, więc muszę kupić kalosze. Pamiętam czasy, gdy jeszcze byłam małą dziewczynką. Powinnam dodać "beztroską", ale nigdy tak nie było. Zawsze przejmowałam się wszystkim i wszystkimi.
Kiedyś mama kupiła mi śliczne, różowe kalosze z kokardką, byłam tak szczęśliwa, że zaraz po tym, gdy podziękowałam mamie wybiegłam z domu i przebiegłam 2.5 kilometra do domu Alex. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy biegłam taki długi dystans i jeszcze tak szybko. Na drugi dzień Alexandra przybiegła do mnie w takich samych tylko jasno niebieskich. Cały dzień spędziłyśmy bawiąc się na dworze. Później byłyśmy chore, ale to szczegół.
Patrząc przez witrynę sklepu zauważyłam identyczne kalosze jak te sprzed lat. Bez zastanowienia je kupiłam. Zrobiłam im zdjęcie i wysłałam Alex. Dawno nie byłam bez niej na zakupach.
Muszę kupić coś eleganckiego jutrzejszą kolację z państwem Schlierenzauer. Niby wzięłam ze sobą kilka naprawdę ładnych rzeczy, ale widząc te wszystkie ubrania stwierdziłam, że tamte się nie nadają na taki ważny wieczór. Po długich poszukiwaniach znalazłam idealną sukienkę - jest biała, prosta i ma krótki rękaw. Szary płaszcz również znalazłam w tym sklepie. W trakcie poszukiwań torebki po raz dziesiąty zadzwonił Gregor, ale ja znowu to zignorowałam. Kupiłam bordową i dużą. Z moimi nowymi nadbitkami będą się świetnie komponowały czarne, wysokie szpilki, które wzięłam. Zastanawiam się czy zadzwonić do Gregora. Straszne mnie zdenerwował swoim zachowaniem, ale teraz się martwi i zachodzi w głowę, czy nic mi się nie stało, przynajmniej tak pisze. Już wracam do hotelu, więc niech jeszcze trochę pocierpi, dobrze mu to zrobi. Ja też się zastanowiłam, gdzie jest, a zatem jesteśmy kwita. Chociaż może lepiej, żebym zadzwoniła, bo nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Nie. Musi się czegoś nauczyć. Zadowolona weszłam do budynku witając się z pracownikami hotelu. Z tego co udało mi się przez ten krótki czas zaobserwować pracują tu bardzo mili ludzie.
Mój dobry humor zniknął zaraz, gdy stanęłam pod drzwiami do pokoju. Cicho je otworzyłam i od razu zauważyłam Gregora. Siedział pogrążony w myślach z głową objętą rękami, widać było, że jest przybity.
-Gregor. - powiedziałam cicho, lecz wystarczająco głośno by usłyszał. Chłopak zerwał się z łóżka i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i mocno przytulił. Słyszałam głośne bicie jego serca.
- Tak bardzo się bałem. Nie wiedziałem, gdzie jesteś. Pierwsze myślałem, że uciekłaś, a potem, że się zgubiłaś... - nie spodziewałam się takiej reakcji. Strasznie jest mi teraz przykro.
-Przepraszam. - chłopak ujął dłońmi moją twarz i patrząc smutnymi oczami prosto w moje rzekł:
-Proszę nie rób tak więcej. Gdyby coś ci się stało...ja... nie wiem, co bym zrobił. Jesteś moją dziewczyną i strasznie mi ta tobie zależy. - jego słowa wbiły mnie w podłogę.
-Za sześć miesięcy będziesz miał mnie z głowy. -  otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale momentalnie je zamknął i zrobił kilka kroków do tyłu patrząc na mnie jeszcze smutniejszymi oczami. Zakryłam wargi dłonią i zdałam sobie sprawę z moich słów. Powiedziałam prawdę, ale w nieodpowiednim momencie.
-Czy ty musisz mi to przypominać?! - krzyknął, a je podskoczyłam ze strachu. - Nie chcę o tym myśleć! Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę byś się w końcu do mnie przekonała, a ty cały czas traktujesz mnie jak najgorszego wroga! To boli, tak cholernie boli. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - A wiesz, co boli jeszcze bardziej?! Że ty i Tobias się kochacie, słyszałem jak dzisiaj wyznawaliście sobie miłość! Nienawidzę go z całego serca! Chciałem cię przeprosić i poszedłem kupić dla ciebie prezent. - pokazał mi srebrny naszyjnik z serduszkiem. Wzięłam go do ręki i dotknęłam zawieszki. Górna strona była pulchniejsza i wysadzona kryształkami, a na dolnej części widniał napis:
"25.11.2014    
Gregor"
-Mógłbyś? - spytałam podając mu mój prezent. Odgarnęłam włosy na bok, a chłopak stanął za mną. Poczułam jego chłodne palce na mojej szyi. Przeszły mnie ciarki. - Tobias jest  moim przyjacielem. Kochamy się jak brat i siostra. - niepewnie odwróciłam się w jego stronę. Coś było w jego oczach, coś pięknego, niepewnego, coś co mnie do niego przyciągało. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana nie mogąc oderwać od nich wzroku. Jego oczy zabłysły radością i nadzieją. Zbliżył się do mnie. Dzieląca nas odległość była niewyobrażalnie mała. Mimo strachu, który odczuwałam, pragnęłam, aby zbliżył się jeszcze bliżej.
-Oooo - momentalnie spojrzeliśmy w stronę osoby, która nam przeszkodziła. W drzwiach stał uśmiechnięty Stefan. Dziękuję ci, mój wybawicielu. - Przyszedłem zapytać, czy chcecie do nas przyjść, ale wy macie lepsze rzeczy to robienia. - znacząco poruszał brwiami. Zirytowany Gregor chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
-Już idziemy. - ujęłam dłoń Schlierenzauera i opuściliśmy nasz pokój. Nagle zrobiło mi się strasznie wstyd. Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu. Gdyby doszło do pocałunku zdzieliłabym siebie i jego. To jest tylko i wyłącznie udawany związek. Podobnie jak w "Pretty Woman" Różnice są takie, iż razem spędzimy pół roku, a nie tydzień, Vivian była kobietą lekkich obyczajów, ja natomiast jestem młodą dziennikarką, nie mam korzyści finansowych z tego układu, a przede wszystkim w naszej historii nie będzie szczęśliwego i romantycznego zakończenia. Swoją droga kocham ten film, znam go na pamięć, a mimo to nadal mi się nie znudził.
W pokoju Michaela i Stefana panował istny chaos. Na podłodze były ubrania, zielone bokserki zwisały z klamki od okna. Zdziwiona pokazałam na nie palcem. Michi oblał się czerwonym rumieńcem i zawstydzony szybko je ściągnął i rzucił pod łóżko. Oprócz nas w pokoju znajdował się Thomas, Manuel oraz Poppi. Chłopcy siedzieli w kółku i grali w karty. Obok Thomasa zauważyłam dużą ilość euro.
-Głupi ma zawsze szczęście. - Starszy Manuel kiwnął głową na wspomnianego wcześniej blondyna. Gregor przyłączył się do gry, a ja usiadłam obok nich uważnie im się przyglądając. Wyglądają jak młode, beztroskie dzieci. Stefan, który jest najmłodszym skoczkiem znajdującym się w pomieszczeniu grał najgorzej i przegrywał. Zrezygnowany rzucił karami i obrażony odwrócił się do nich plecami.
-Wiecie, dlaczego Stefan ma taki mózg? - Fettner pokazał na placach odległość, która miała może centymetr. - Bo mu spuchł. - pozostali skoczkowie wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Stefan oblał test na IQ. - zaśmiał się Gregor
-A wicie, dlaczego mózg mężczyzny jest cenniejszy niż kobiety? - spytałam - Bo jest rzadkością. - zamilkli. - Bobrze, może ich ogramy, co ty na to? - chłopak ochoczo pokiwał głową. Chyba  nie wspomniałam, że lubię grać w Pokera, No to się chłopcy trochę zdziwią. Szło nam naprawdę dobrze. Tylko ten przeklęty Thomas był lepszy! Reszta grała beznadziejnie, a my posyłaliśmy im tryumfalne uśmiechy. Didl założył ciemne okulary. Thomas to nie imię, Thomas to stan umysłu. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ nie pomyślał, że w szkiełkach odbiją się jego karty. Wiedząc, że mam lepsze niż on podbiłam stawkę do 500 euro.
-Wariatko, to wszystko co mamy! -  Kraft warknął cicho. Spojrzałam na niego uspokajająco. Manuel, Poppi i Gregor spasowali i w grze zostałam tylko ja i Diethart, który od razu pożałował swojej decyzji. Przybiliśmy z Bobrem piątki, po czym wstaliśmy i odtańczyliśmy taniec zwycięstwa.
-Co się szczerzysz, baranie? - zapytał zirytowany Thomas.
-Dzięki temu, że wygrali, nie będę musiał płacić za naszą kolejną randkę. - odpowiedział Gregor. Ja i Stefan spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Położyłam rękę na jego ramieniu i sprałam się na nim.
-Przepraszam skarbie, ale zdecydowanie wole wyjść gdzieś z Bobrem. - Gregor skrzywił się na moje słowa, a ja posłałam mu całusa. Po chwili usłyszeliśmy pukanie. Spanikowani chłopcy poderwali się z miejsca i zaczęli chować dowody po ich napojach alkoholowych. Zanim wszystko uprzątnęli w pokoju znalazł się trener kiwając głowa z dezaprobatą.
-Dobry wieczór, trenerze! - przywitali się chórem, a Michi niczym zawodowy piłkarz kopnął ostatnią puszkę po piwie w stronę łóżka.
-Jak mi to wytłumaczycie? - zapytał Hainz krzyżując ręce na piersi. Przed szereg wyszedł Manuel Fettner.
-Natalie to wszystko wypiła! - powiedział szybko, a Gregor zaserwował mu mocnego kuksańca w ramię. Widocznie go zabolało, gdyż spojrzał na niego z wyrzutem pocierając miejsce, w które Schlieri uderzył.
-Niech mu trener nie wierzy, Natalie nic nie wypiła. My tylko graliśmy w pokera- bronił mnie Stefan. On jest taki uroczy.
-Ile razy mam wam powtarzać, żebyście nie grali ze Stefanem w karty, bo chłopak później nie ma pieniędzy nawet na jedzenie! - wrzasnął trener.
-Ale ja dzisiaj wygrałem. - rzekł dumnie ciemnowłosy Tyrolczyk. Kuttin szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.
-Przepraszam, chyba źle usłyszałem. Co zrobiłeś?
-Wygrałem z Natalie ponad 1000 euro. - objął mnie ramieniem, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
-Widzę, że macie wystarczającą karę za ten wybryk. A teraz wszyscy do swoich pokoi, ale to migiem! - i tak o to skończyła się mini impreza w pokoju Hayboecka i Krafta. Coraz bardziej lubię naszą narodową kadrę. Od samego początku dobrze mnie traktują, a zabawa z nimi jest przednia. Myślę, że powinnam zadzwonić do Jonasa, aby podziękować za lekcje gry w Pokera. Gregor właśnie poszedł pod prysznic, więc to idealny moment do skontaktowania się z moją rodziną.
-Halo? - odebrał zachrypniętym głosem. Tak bardzo za nim tęsknie.
-Tato, cześć. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.
-Och, Natalie, skarbie, ty nigdy nie przeszkadzasz. Opowiadaj, co u ciebie.
-Wszystko dobrze. Dzwonie, by podziękować, za to, że dzięki tobie umiem grać w karty. - po drugiej stronie słuchawki usłyszałam cichy śmiech.
-Alex i Tobias nadal nie nauczyli się grać?
-Ale z nimi nie grałam, tylko z Reprezentacją Austrii w skokach narciarskich. - rzekłam dumnie.
-Moja dziewczynka. - był w pełni zadowolony z mojej wygranej. - A kiedy możemy poznać naszego przyszłego zięcia?
-Tato...
-No co? Chyba cię nie dziwi, że chcemy go poznać.
-Tato, Gregor jest bardzo zajęty i z pewnością nie będzie miał czasu na spotykanie z rodzicami swojej... - niedane mi było skończyć, gdyż ktoś wyrwał mój telefon.
-Dobry wieczór, z tej strony Gregor Schlierenzauer. Mi również miło Pana poznać. Natalie jak to często jej się zdarza naopowiadała Panu głupot, dla Państwa zawsze znajdę czas. Może przyjedziecie Państwo na konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku? O, to świetnie.  Dobrze, dobrze. Dobranoc i do zobaczenia. - patrzyłam na niego z pełnym niedowierzaniem, a chłopak zadowolony z siebie uśmiechał się promiennie.
-Nie powinno cię to dziwić, że chcę poznać moich przyszłych teściów. - jego uśmiech jest taki piękny, pogodny. Byłabym hipokrytką, gdybym nie doceniła urody Gregora. Jego twarz jest zniewalająca, ale oczy są najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam. Myślę, że nigdy nie przestanę się nimi zachwycać. Nawet, gdy nasz "związek" się skończy zawszę będą mi się ukazywać  przed zaśnięciem. Tak już jest z cudownymi rzeczami, powracają do nas we wspomnieniach.


~*~
Cześć i czołem!
 Mamy za sobą pierwszy dzień w Norwegii ^.^ Jak wrażenia? 
Miło spędziłyście święta?
Strasznie dziękuję za komentarze. To dla mnie wiele znaczy.
Buziaki ;* 




czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 7

Jednego serca! Tak mało, tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Co by przy moim miłością zadrżało,
A byłbym cichym pomiędzy cichemi.

Pisząc artykuł o najstarszym małżeństwie w Austrii uświadomiłam sobie, jak bardzo pragnę miłości. Nie potrzebuję mężczyzny, który nieba by mi przychylił. Marzę o kimś, dzięki komu mogłabym zapomnieć o całym Bożym świecie. Wtuliłabym się w jego tors i poczułabym się bezpieczna, zrelaksowana i kochana. Tylko ja mogłabym całować jego usta, byłby mój. Razem przeszlibyśmy przez ten szalony świat drwiąc z rutyny szarych dni. Bylibyśmy jak księżniczka i książkę, a nasza bajka trwałaby wiecznie. Niestety w najbliższym czasie nie spotkam mojego księcia, z którym gotowa byłabym uciec. W zamian mam złego łotra, który uwięził mnie w klatce stworzonej z tajemnicy, szantażu i bólu. Westchnęłam głośno, bo tylko tyle mogłam zrobić w obecnej sytuacji. Przechodząc przez korytarz kątem oka ujrzałam lustro, a w nim swoje odbicie. Ze łzami w oczach wpatrywałam się w nie. Jak mogłam upaść tak nisko, żeby udawać związek? Nie jestem lepsza niż te kobiety, które są z mężczyznami dla ich pieniędzy. Czuję się źle. Może powinnam się wycofać? Chociaż nie wiem czy nie jest na to za późno. O naszym związku wie Tobias, moi rodzice, rodzice Gregora, których mam poznać w Norwegii, a teraz śpieszę się na spotkanie z jego kadrowymi przyjaciółmi. Za dużo osób wplątanych jest w to kłamstwo.
Nie płacz, bo będziesz wyglądała jak panda! - krzyczała moja podświadomość. Ubrana w burgundową, rozkloszowaną spódnicę, w którą była włożona biała koszula w czarne serduszka, w tego samego koloru rajstopy z jasnym paskiem na udzie ozdobionym sercami oraz mając na stopach czarne botki na obcasie wszyłam z mieszkania. Zrobiło mi się zimno, więc wróciłam po czarny płaszczyk. Moja Petunia to jeżdżąca historia, mało który samochód przeżył i zobaczył tyle co ona. Przecież nie w każdym aucie na tylnym siedzeniu ktoś przeżywa swój pierwszy raz. Dla jasności to była Alexandra. Właśnie tym garbusem pojechaliśmy na nasze pierwsze, wspólne wakacje. Pamiętam jak dostałam swój pierwszy mandat, wcale nie było ich więcej. Miałyśmy z Alex do załatwienia jakaś sprawę w urzędzie, na parkingu nie było miejsca, a przed budynkiem mogli parkować tylko pracownicy. Alexandra wyszła z samochodu, a ja czekałam na nią za przed urzędem z nadzieją, że nie zostanę ukarana za złe parkowanie. Na moje nieszczęście do szyby samochodu zapukał strażnik miejski. Udawałam kompletną idiotkę: w jednym momencie modliłam się do Boga, żeby funkcjonariusz był łaskawy, a w drugim przezywałam Alexandre i mówiłam, że to jej wina. Mężczyzna okazał się na tyle życzliwy, że dostałam tylko 50 euro do zapłaty. Dosłownie rzuciłam mu się w ramiona dziękując za wyrozumiałość. Nasz znajomy mechanik mówi, że ciągłe naprawianie Petunii jest nieopłacalne i lepiej ją sprzedać, ale ja ciągle chcę utrzymać ją przy życiu. 
Zajechałam pod umówione miejsce, gdzie mieli na mnie czekać moi przyszli znajomi wraz z Gregorem. Wchodząc do restauracji od razu usłyszałam ich głośne śmiechy. Podeszłam do stolika, a oni nawet nie zaszczycili mnie wzrokiem.
-Cześć jestem...- zaczęłam, ale niedane było mi skończyć, gdyż blond chłopak przerwał mi mówiąc:
-Tak, tak, już zrobimy sobie zdjęcie. Ach te fanki..- podnieśli na mnie wzrok. Gregor uśmiechną się szeroko, wstał i objął mnie ramieniem.
-Chłopaki, to jest Natalie, moja dziewczyna. - przedstawił mnie, a im opadły szczęki. Chyba nie tak mnie sobie wyobrażali.
-Patrzcie, nie to nie potwór, to dziewczyna. Jaka ona śliczna. - rzekł najniższy z nich, mający na głowie bujne, kruczoczarne włosy. Wysunął moim kierunku dłoń, tak jakby chciał sprawdzić czy aby na pewno tutaj stoję, ale Gregor zareagował natychmiastowo - uderzył go w ową dłoń.
-Natalie, to jest Stefan, Michael, Thomas i Manuel. - chłopcy słysząc swoje imię kiwali głową. Usiadłam koło Schlierenzauer. Młodzi Austriacy dziwnie mi się przyglądali, dosłownie jakby widzieli kosmitkę. Po chwili Stefan jęknął.
-Dlaczego wy macie dziewczyny, a ja nie?! Rozumiesz, że Didl ma dziewczynę?! To jest dla mnie niepojęte. - oburzył się.
-Przecież masz mnie. - objął go ramieniem Michael.
-No dzięki, umiesz człowieka dobić. - zaczęłam się śmiać, aż w końcu poczułam, że ktoś mnie kopnął w nogę. Naprzeciwko mnie siedział Stefan, więc to musiał być on.
-Ej! - oddałam mu. Chłopak zmarszczył brwi.
-Nie śmiej się ze mnie. - wystawił język.
-Bo?
-Bo cię zje bobo. - i jak tu się z niego nie śmiać? Ma ponad dwadzieścia lat, a zachowuję się jak pięcioletnie dziecko. Od razu go polubiłam. Zauważyłam, że nie tylko ja mam z niego ubaw, reszta kadry również się z niego śmiała. Oparł się o oparcie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Wepchnęłam się pomiędzy nim, a Thomasem. podszczypywałam go, dźgałam w brzuch i łaskotałam.
-Masz taką śliczną twarzyczkę, nie możesz się złościć. - chłopak oblał się czerwonym rumieńcem, ja delikatnie uszczypałam go w policzek. - Stefciu, mój mały bobrze, nie obrażaj się na mnie.
-No dobrze. - powiedział radośnie. Wróciłam na moje poprzednie miejsce. Kelnerka przyniosła danie, które zamówili przed moim przyjściem.
-Polubili cię. - Gregor mruknął cicho do mojego ucha, przy tym nosem muskając moją szyję. Dziwne ciarki rozeszły się wzdłuż mojego kręgosłupa. Podczas posiłku chłopcy opowiadali różne sprośne kawały. O dziwo śmieszyły mnie. 
-Chodźmy na piwo! - wyszczerzył się Thomas.
-Ale wy chyba nie możecie. - wybuchnęli śmiechem. Odezwał się skoczek, któremu przez cały ten czas uśmiech nie schodził z twarzy:
-Czy widzisz tu gdzieś Heinza? Nie. Czyli możemy robić wszystko, a tatuśkowi powie się, że grzecznie zjedliśmy kolacje, a później poszliśmy spać. - ciekawe, co by było gdyby ich trener się o tym dowiedział. Chciałam za siebie zapłacić, ale widząc stanowczy wzrok Gregora zrezygnowałam bez kłótni. Gdy wyszliśmy z restauracji poczułam czyjeś ciepłe palce oplatające moje. Spojrzałam na nasze dłonie. Zawsze myślałam, że trzymanie się za ręce jest zarezerwowane dla osób, które się kochają. Najwidoczniej się myliłam. Dyskretnie spojrzałam na mojego towarzysza. Miał rozmarzony wzrok i uśmiechał się delikatnie. Pewnie wyobraża sobie kogoś innego na moim miejscu. Szczerze, nie obraziłabym się gdyby mnie tutaj nie było.
-STOP! - przed wejściem do baru zatrzymał nas Poppinger. - Ja chcę zobaczyć jak się całujecie! - reszta chłopaków mu zawtórowała. Przestraszonym wzrokiem spojrzałam na Gregora mocniej ściskając jego dłoń. Miał być to znak, żeby coś wymyślił.
-Chłopcy, pocałunek to bardzo intymna chwila, którą zdecydowanie nie chcemy z wami dzielić. - Bogu, dzięki, że odpuścili. Skoczkowie zamówili piwo, o którym wcześniej wspominali, a ja poprosiłam barmana o shota. Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Mam dwadzieścia trzy lata, to normalnie, że piję. - powiedziałam, jakby to była  najoczywistsza rzecz na świecie. Później wpadli na pomysł, aby się założyć o to, kto wypiję najwięcej. Tylko Gregor zrezygnował, tłumacząc, że ktoś musi nas pilnować. Po wypiciu kilku następnych kieliszków przypomniałam sobie, że mam słabą głowę.
-Przepraszam bardzo. - bąknęłam wstając. Obraz był rozmazany, a moje nogi stały się miękkie. Co jakiś czas obijałam się o jakiś ludzi. W pewnym momencie tak mocno zakręciło mi się w głowie, że gdyby nie czyjeś umięśnione ciało upadłabym na ziemie. Zaśmiałam się, gdy zauważyłam twarz Gregora. - Upsss - kolejny chichot wydostał się z moich ust, gdy chłopak wsunął jedną rękę pod moje kolana, a drugą oplótł mnie w talii i podniósł. - Ale ja chcę się pożegnać z moimi przyjaciółmi! - pisnęłam. Zignorował moje słowa i szedł ciemną ulicą ze mną na rękach. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. - Jak oni z tobą wytrzymują? Są tacy fajni, wyluzowani, a ty...ty jesteś Gregor. Straszny z ciebie dziwak, serio.
 - nadal milczał. Westchnęłam i zamknęłam oczy.

***

Do mojego pokoju wdzierały się promienie słońca. Coś w mojej głowie pulsowało. Czyżby ktoś zamienił miejscami moje serce i rozum? Z wielkim trudem podniosłam ciężkie powieki. O Słodki Jezu, nie jestem u siebie! Otaczały mnie szarości. Szara pościel, szare ściany, szara wykładzina. Poza tym były białe meble i dwa czarne fotele. I w co ja się wpakowałam?! Powoli położyłam stopy na podłodze. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko moją bieliznę i męską koszulkę sięgającą mi do połowy ud. Ja się zastrzelę, przysięgam. Cichutko jak myszka pokonywałam kolejne metry pokoju. Położyłam dłoń na zimnej klamce, lecz wtedy usłyszałam czyjeś kroki. Spanikowana wbiegłam do łóżka szczelnie przykrywając się kołdrą. Drzwi zaskrzypiały, do środka wszedł właściciel mieszkania. Położył coś na szafce obok mnie i usiadł na brzegu łóżka. Lekko uchyliłam kołdrę i zauważyłam uśmiechającego się Gregora. Kamień spadł mi z serca. Wydostałam się z mojego ukrycia.
-Dzień dobry, księżniczko. Jak się czujesz?
-Dzień dobry. Czuję się fatalnie. - zawstydzona spuściłam wzrok i bawiłam się moimi palcami. powoli zaczęłam sobie przypominać wczorajszy wieczór. Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? Gdzie ja miałam rozum? I dlaczego jestem ubrana w to co jestem?
-Dlaczego mam to na sobie? - spytałam nie patrząc na niego. Chłopak przez chwilę nie odpowiadał.
-Alkohol ci zaszkodził i wymiotowałaś. - co za wstyd. Runęłam na poduszkę zasłaniając twarz kołdrą. Chłopak się zaśmiał i odkrył mnie.
-Nie musisz się wstydzić. Przy tych alkoholikach każdemu może się zdarzyć.
-Jestem beznadziejna...- jęknęłam. O mój Boże, Czy ja coś mu wczoraj powiedziałam.  Zrobiło mi się jeszcze gorzej. On jest dla mnie taki miły, zaopiekował się mną, a ja pewnie zachowałam się chamsko. Uklęknęłam, a zaraz po tym usiadłam na moich stopach. - Przepraszam za moje zachowanie, za to co powiedziałam. Dziękuję za to, że tu jestem. - pocałowałam go w policzek, obijałam jego szyje i wtuliłam się w niego.
-Dla mojej księżniczki wszystko. - zamkną mnie w szczelnym uścisku, co nie za bardzo mi odpowiadało. 
-Nie musisz być dla mnie taki miły, tylko udajemy parę. - odsunęłam się od niego.
-Ktoś musiał się tobą zaopiekować, bo ty nie byłaś wstanie. - jego ton zmieniał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-Równie dobrze mogłeś zadzwonić po Alex albo Tobiasa.
-Wiesz, następnym razem pewnie tak zrobię. - warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. IDIOTKA! 
Dopadł mnie straszny kac moralny, który był milion razy większy i trudniejszy do zniesienia niż ten wywołany alkoholem. Obok łóżka rzucona była moja spódnica, na całe szczęście była czyta. Ubrałam ją. Dom był ogromny, ale bardzo pusty i zimny. Mieszkanie moje i Alex jest dziesięć razy mniejsze, lecz jest wypełnione ciepłem i radością. Zawsze ktoś w nim jest, słychać głośne rozmowy, śmiech, a tutaj jedynym odgłosem jest radio w pomieszczeniu na dole. Gregor posiada piękny dom, aczkolwiek za nic nie zamieniłabym go za nasz. Na kuchennym blacie znajdował się mój telefon.
-Wysłałem Alex wskazówki jak ma dojechać po twój samochód, a później tutaj. - w ramach podziękowania uśmiechnęłam się nieśmiało. Usiadłam na wysokim krześle, a chłopak postawił przede mną biały kubek z kawą. Nie przepadam za nią, ale muszę jakość dojść do siebie. Mocno ściskałam naczynie uparcie się w nie wpatrując.
-Przepraszam. - szepnęłam nieśmiało podnosząc wzrok. Gregor stał do mnie tyłem i coś gotował. - Jestem ci naprawdę wdzięczna. - odwrócił się w moją stronę.
- Nie zapomnij, że po jutrze wylatujemy do Norwegii. Lepiej o tym poinformuj swojego Tobiasa, bo nie chcę znowu przez całą noc słyszeć tego irytującego dźwięku przychodzących wiadomości i tą durną piosenkę, którą masz ustawioną na dzwonek. -  był niemiły. W tym momencie powinnam coś powiedzieć, odgryźć się, ale nie mam na to siły. Marzę o gorącej kąpieli i o moim wygodnym łóżku. Kiwnęłam głową i spojrzałam na okno za nim. Alexandra już przyjechała. Gregor nie odprowadził mnie nawet do drzwi, w zamian ja pożegnałam się z nim głośnym trzaśnięciem drzwiami.


~*~
A więc jest i siódemka..
Jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie, co wydarzy się w Norwegii?
Dziękuję za komentarze <3 
Buziaki ;*
WESOŁYCH ŚWIĄT!